Nasycenie francuskiego społeczeństw wielokulturowością było przez lata przedstawiane jako pewnego rodzaju „dobrodziejstwo”. Wokół tematu imigracji nastąpiły jednak pewne „zmiany klimatyczne” i trochę rzeczoną narrację wyprostowały. Polska, „zacofana” w kwestii wielokulturowości, także znajduje się obecnie w punkcie zwrotnym i oddolnie próbuje bronić się przed napływem imigracji. System naczyń połączonych UE robi jednak swoje i los naszego kraju może okazać się podobny do losu krajów „starej Unii”.
Oficjalnie podczas święta narodowego nad Sekwaną było pięknie. Defilada z udziałem około 7 tys. żołnierzy, 65 samolotów wojskowych, 34 śmigłowców, 247 pojazdów i 200 koni Gwardii Republikańskiej, z których jeden się jednak wywrócił. Przeleciały samoloty Patrouille de France – zespołu akrobacyjnego Sił Powietrznych, które pozostawiły na niebie smugi w barwach flagi francuskiej: bleu-blanc-rouge.
Następnie nad Łukiem Triumfalnym, Polami Elizejskimi i placem Zgody przeleciało na wysokości 305 metrów 50 samolotów Sił Powietrznych i dziewięć maszyn marynarki wojennej. W pokazie uczestniczyły samoloty z Niemiec, Belgii, Włoch, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Na ziemi przeszli dodatkowo m.in. Indonezyjczycy. W tegorocznej defiladzie chciano pokazać partnerstwa łączące Francję z innymi krajami. Pojawili się więc także żołnierze sił zbrojnych Belgii i Luksemburga, a także Finowie uczestniczący w siłach UNIFIL (misji pokojowej ONZ w Libanie). Podkreślono udział 7. brygady pancernej wojsk lądowych, której żołnierze biorą udział w misji w Rumunii w ramach wzmocnienia wschodniej flanki NATO.
Parada militarna stanowiła jednak tło dla zapowiedzi prezydenta Macrona o zwiększeniu budżetu obrony Francji o łącznie 6,5 mld euro w następnych dwóch latach. O 3,5 mld euro w 2026 roku i o 3 mld euro w 2027. W 2027 roku Francja przeznaczy w sumie na armię 64 mld euro.
Jednak uwagę mediów zaprzątały podczas święta także inne tematy. 14 lipca aresztowano 684 osób, bo „tradycyjnie” obchody zdobycia Bastylii we Francji to nie tylko wspaniała parada wojskowa na Polach Elizejskich, ale też uliczne „zadymy” związane z „ludowymi zabawami” organizowanymi tego dnia. W nocy z 13 na 14 lipca organy ścigania aresztowały 389 osób w całym kraju, a następnej nocy 295 osób. Rannych zostało 51 funkcjonariuszy, a do największych zajść doszło w stołecznym regionie Île-de-France. Zapłonęły śmietniki, samochody, policję atakowano przy użyciu materiałów pirotechnicznych. Rozmiary „zadym” były i tak ograniczone, bo 14 lipca wysłano na ulice 65 tys. policjantów i żandarmów. Tylko w Paryżu i na jego przedmieściach podpalono 157 pojazdów, 79 pojemników na śmieci, salę gimnastyczną oraz magazyn opon na stacji benzynowej AVIA.
Na zabawach miejskich panikę wywoływała nowa „moda” na kłucie igłami kobiet. Zjawisko takie przybrało masowe rozmiary już na tzw. „święcie muzyki” pod koniec czerwca. Analizy socjologiczne mówią, że tego typu „napastnicy chcą kontrolować ciała kobiet” i jest to „sposób na przypomnienie im, że nie powinny przebywać w miejscach publicznych późną nocą”. To „oryginalny” i „ciekawy” sposób oddolnej inicjatywy wprowadzania „moralności”, który wskazuje pośrednio na rosnące wpływy islamu i tło, którym są „prawa szariatu”. W sumie 14 lipca miał swój awers i rewers…
Zamieszki i incydenty bez końca
Przez kilka nocy dochodziło do zamieszek w Limoges, którym kres położyło przysłanie do tego francuskiego miasta słynącego z porcelany, kompanii CRS (policji prewencyjnej). Tamtejsza „młodzież” urządzała sobie zasadzki na policję. Ta była ostrzeliwana z wyrzutni sztucznych ogni, obrzucona kamieniami i „koktajlami Mołotowa”. Spokój powrócił do dzielnicy Val de l’Aurence w Limoges dopiero po tym, jak przysłano tu kompanię CRS.
Wielogodzinne starcia policji z zamaskowanymi młodzieńcami z przedmieść trwały przez kilka nocy. Niszczono kijami bejsbolowymi samochody, niektóre z dziećmi w środku. Kiedy wezwano policję, ta wpadła w zasadzkę. Rannych zostało dziewięciu policjantów, doszło też do aktów niszczenia mienia. W odpowiedzi Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ogłosiło wysłanie do Limoges kompanii CRS 82, stacjonującej w Saint-Herblain (Loara Atlantycka), specjalizującej się w przywracaniu porządku. W tej dzielnicy Limoges starcia i zamieszki miały miejsce także w święto narodowe Francji 14 lipca. Mer Limoges (centroprawicowi Republikanie), Émile Roger Lombertie, potępił „miejską partyzantkę” w „skrajnie biednej” dzielnicy Val de l’Aurence, którą określił jako „strefę bezprawia”, co ma trwać od pięciu lat. Jak widać, sytuacja społeczna na przedmieściach francuskich miast jest równie krucha, jak produkowana w Limoges porcelana…
Zresztą po 5 dniach od pacyfikacji, „młodzież” ponownie urządziła sobie na policjantów kolejną zasadzkę.
„Nie odważymy się już wychodzić z domów nocą” – mówiła mediom Justine, mieszkanka Limoges i dzielnicy Val de l’Aurence. „Każdego lata jest tak samo i nie wiemy, dlaczego ani na jak długo, ale nagle coś wybucha, podpalane są samochody, a my musimy zamykać się w mieszkaniu, dopóki to nie minie” – dodaje. Tego lata podobne rozruchy miały miejsce m.in. także w Béziers, Nîmes, Compiegne (oblężenie posterunku policji) czy Charleville-Mézières w Ardenach. W tym roku nie tylko duże, ale także małe i średnie miasta doświadczają spektakularnego wzrostu przemocy.
Migranci atakują miss
W papieskim mieście Awinion była Miss Francji Rachel Legrain-Trapani padła na ulicy ofiarą napaści seksualnej. Sprawcą był marokański imigrant. Legrain-Trapani to Miss Francji 2007, która przyjechała do Awinionu na promocję swojej sztuki na Off Festival, który odbywa się w tym mieście. Padła ofiarą napaści seksualnej ze strony 29-letniego marokańskiego migranta. Mężczyzna został aresztowany wkrótce po zdarzeniu.
Rachel Legrain-Trapani to obecnie aktorka. Promowała swoją sztukę „Not So Miss That”, którą wystawia na festiwalu teatralnym w Awinionie. Aktorka rozdawała ulotki i robiła sobie zdjęcia z przechodniami na Rue de la République. Podszedł do niej mężczyzna pod pretekstem zrobienia zdjęcia, który później, jak piszą media, „dopuścił się niewłaściwego zachowania”. Aktorka mówiła o „dotykaniu w niestosowny sposób”. Zanim zdążyła zareagować, mężczyzna zdążył odejść. Zszokowana zachowaniem przechodnia miss złożyła skargę na komisariacie policji w Awinionie, a policja szybko ujęła sprawcę. Napastnikiem okazał się 29-letni obywatel Maroka, opisany jako „pracownik sezonowy”.
Z kolei na północy kraju „typ afrykański” pobił w święto narodowe Francji 80-letniego kontradmirała. Stało się to we francuskim mieście portowym Brest (departament Finistere). 80-letni były kontradmirał został pobity na ulicy wieczorem 14 lipca. Do ataku doszło, kiedy emerytowany wojskowy wyszedł z restauracji razem z kolegą i jego żoną, których odprowadzał do domu. Natknęli się oni na mężczyznę siedzącego na schodach, który złapał kobietę za nadgarstek. Po reakcji mężczyzn puścił kobietę, ale kilka minut później pojawił się ponownie w holu budynku. 80-latek zwrócił mu uwagę, by opuścił korytarz rezydencji, ale gdy wracał do zaparkowanego w pobliżu samochodu, został zaatakowany. Osiemdziesięciolatek cierpiący na problemy z sercem podjął samoobronę, ale napastnik podciął mu nogi i powalił emeryta na ziemię, a następnie kopał go w twarz. Kres masakrze położyła interwencja mieszkańców okolicy. Pobity i ranny mężczyzna został przewieziony do szpitala.
Były wysokiej rangi oficer marynarki odniósł liczne obrażenia. Były to nie tylko siniaki, ale stłuczenia rąk i prawego kolana, a kiedy przeszedł tomografię komputerową, zdiagnozowano u niego krwotok mózgowy. Podejrzanym jest „typ afrykański”, około 30 lat, normalnej budowy ciała, ubrany w ciemne ubranie, który jest obecnie poszukiwany. Święto „zdobycia Bastylii” dla tego wojskowego zakończyło się tragedią.
Nie lepiej w jest samej stolicy. „Zagrożenie ogarnęło cały Paryż” – mówiła młoda 27-letnia kobieta dźgnięta nożem w czasie kradzieży telefonu komórkowego. Została zaatakowana w uchodzącej za spokojną 7. dzielnicy przez dwóch zamaskowanych mężczyzn na Rue de Sèvres. Rany kłute mogły być nawet śmiertelne. Kobieta wracała do domu po kolacji z przyjaciółką w dzielnicy Marais.
Kiedy „faszystami” okazują się… imigranci
Ta historia powinna mocno popsuć narrację rodzimych lewaków. Nazywają oni „faszystami” Polaków protestujących przeciw imigracji. Tymczasem we francuskim mieście Le Havre dwóch muzułmanów zostało aresztowanych za eksponowanie… czarnej flagi z godłem i dewizą SS. Do tego incydentu doszło 20 lipca. Policja zatrzymała dwie osoby za „eksponowanie flagi z symbolami nazistowskimi”.
Jeden z podejrzanych figurował już w kartotece Rejestru Karnego (TAJ) z powodu podobnych przestępstw. Jest muzułmaninem, ale fascynuje się ideologią nazistowską. Obaj są jednak już obywatelami Francji.
Skoro poruszyliśmy temat islamu to warto jeszcze wspomnieć o paryskim „meczecie na świeżym powietrzu”, który rozgościł się nie byle gdzie, bo na Placu Republiki. Jednak to religijne spotkanie senegalskich muzułmanów w Paryżu wzbudziło wątpliwości samych duchownych islamu, chociaż zebranie otrzymało zgodę paryskiej prefektury. „Place de la République, symbol wspólnych wartości narodu, nie jest prowizorycznym miejscem kultu” – oświadczył przy tej okazji dyrektor Światowej Rady Imamów w Europie.
Na Placu Republiki w Paryżu zebrali się 19 lipca członkowie bractwa sufickiego Mouride, działającego przede wszystkim w Senegalu. Od godziny 15:00 do 20:00 uprawiali tu swoje modły. Mourides, bardzo wpływowi w Senegalu, opowiadają się za raczej umiarkowanym islamem opartym na hierarchii i praktykach ezoterycznych, kładąc nacisk na uświęcenie pracy, tradycję kulturową kraju i wartości solidarności. Ruch opiera się na naukach szejka Ahmadou Bamby, znanego z pokojowego zaangażowania w walkę z francuską kolonizacją pod koniec XIX wieku. Sobotnie spotkanie odbywało się z okazji corocznych obchodów powrotu Szejka z wygnania (był deportowany do Gabonu przez władze kolonialne w latach 1895–1902).
Uczestnicy zorganizowali kourel, czyli krąg, aby wspólnie recytować qasidas, duchowe poematy napisane przez Ahmadou Bambę. Odbywały się również sesje zikr (modlitwy duchowej), przerywane medytacyjnymi pieśniami zwanymi khassaïdes. „Zgromadzenie zostało zorganizowane w celu promowania pokojowych nauk szejka Ahmadou Bamby. Było to wydarzenie kulturalne i duchowe senegalskiej społeczności Muridów sprzeciwiających się obecnemu prezydentowi Senegalu. Nie odnotowano żadnych incydentów” – poinformowała paryska prefektura policji.
Inni uznali jednak, że było to zaimprowizowane miejsce kultu. Mahammad Mehdizade, dyrektor Światowej Rady Imamów na Europę wyraził „jednoznaczne potępienie tych pokazów modlitewnych” i dodał, że „przekształcenie Place de la République w meczet na świeżym powietrzu nie jest legalnym aktem religijnym, zwłaszcza gdy w pobliżu znajdują się otwarte meczety, respektujące republikańskie ramy religii”. Spotkanie krytykowali także politycy prawicy, przypominając, że w „państwie Macrona” wydawane są jednocześnie zakazy wystawiania szopek Bożonarodzeniowych w ratuszach…