Krzysztof Bosak wystąpił w trakcie XVI Konferencji Prawicy Wolnościowej. Dał przytczka w nos Konfederacji Korony Polskiej, ocenił, że wielu zwolenników PiS identyfikuje się jako prawica i mówił, że „uniesienie ciężaru sukcesu” jest „głównym wyzwaniem”.
Tomasz Sommer zapytał Krzysztofa Bosaka, „kiedy prawica dojdzie do władzy i jak to zrobić”. Zdaniem Bosaka, „trudność sytuacji, w jakiej jesteśmy, polega na tym, że my tego nie wiemy i nie będziemy wiedzieć do ostatniego momentu”.
– Wydaje mi się, że to jest najtrudniejsza rzecz w demokratycznej polityce, że będąc bardzo daleko od władzy, trzeba się do niej przygotowywać tak, jakby już się prawie ją sprawowało – powiedział polityk Konfederacji.
– Dlatego, że w momencie, kiedy ją się obejmuje, do końca nie wiadomo, czy to się stanie, czy to się nie wywróci. Tak wygląda po prostu mechanika polityki demokratycznej. I uważam, że jest to chyba najtrudniejszy system, jaki w historii ludzkości wymyślono. Najtrudniejszy z perspektywy prawidłowej obsługi i osiągnięcia jakichś efektów dla dobra wspólnego własnych państw, obywateli, narodów, które taki system sobie fundują – kontynuował.
Następnie ocenił, że „musimy przygotowywać się do sprawowania władzy”.
– Mamy pewne doświadczenia i powinniśmy bardzo uważnie analizować te doświadczenia z poprzednich podejść środowisk, które identyfikowały się jako prawicowe, tak w Polsce, jak i w innych państwach. Dominującym problemem jest właśnie zaskoczenie, brak przygotowania kadrowego, programowego – przekonywał.
Następnie twierdził, że „niezwykle ciekawym punktem odniesienia jest to, co się dzieje w tej chwili w Stanach Zjednoczonych”.
– Uważam, że powinniśmy dużo uwagi poświęcać. Żeby było jasne, krytycznej uwagi. Nie powinniśmy się ustawiać wyłącznie w roli kibiców tego, co robi ekipa Trumpa i Muska, ale powinniśmy ustawiać się w roli krytycznych analityków, którzy wyciągają z tego wszystko, co najlepsze. Czyli po prostu doświadczenie, uczenie się na nieswoich błędach, na nieswoich doświadczeniach – mówił Krzysztof Bosak.
– Porównanie pierwszej kadencji Trumpa i obecnej kadencji Trumpa pokazuje, jak środowisko prawicowe w Stanach Zjednoczonych wyciągało wnioski. Ten blitzkrieg, który oni przeprowadzili po wejściu po raz drugi do Białego Domu pokazuje, że tam na zapleczu trwały intensywne przygotowania. I to na co chcę zwrócić uwagę, żebyśmy byli w stanie w Polsce skopiować ten model, to nie były przygotowania scentralizowane. Ja rozmawiałem z szefem jednego z największych think tanków, który w tej chwili jest na zapleczu tej rewolucji kadrowej, programowej, który robi Biały Dom i to jest tak, że wiele fundacji równolegle przygotowywało i kadry i projekt – mówił.
– Co ciekawe w ich założeniach było to, żeby przygotowywać specjalizując się. Na przykład niektóre fundacje przygotowywały tylko kadrę kierowniczą, a niektóre także przygotowywały personel niższego szczebla. Rozumiejąc jaka jest waga personelu niższego szczebla w instytucjach. Tych, którzy pracują w sekretariatach, tych, którzy pracują na stanowiskach urzędniczych, a nie tylko dyrektorskich, ministerialnych, czy jakichś tych bardzo wysokich doradców prezydenta. To są setki, o ile nie tysiące osób, które oni mieli przygotowane do wejścia przed wejściem do Białego Domu – powiedział Bosak.
– My w tej chwili w Konfederacji mamy dwie partie, które gromadzą… Ubolewam nad tym, wolałbym, żeby to były trzy partie. Ale mamy w tej chwili dwie partie, które gromadzą kadry i przygotowują się do ewentualnie przeprowadzenia tego typu operacji. Natomiast nic nie stoi na przeszkodzie, żeby cały szereg organizacji pozarządowych, fundacji, redakcji, instytutów, kręgów społecznych robiło to samo, czyli po prostu swoje listy ludzi z wyszczególnieniem ich kompetencji, z wyszczególnieniem ich zamiarów, które w pewnym momencie będzie można dopasować do możliwości, czyli do wyniku rozmów koalicyjnych, które prędzej czy później w którymś kolejnym rozdaniu nastąpią – przekonywał Bosak.
– To może być w każdym czasie. Kadencje mogą być skrócone, mogą być w pełnym czasie. Wyniki mogą być zgodne z przewidywaniami sondażowymi, mogą być zupełnie inne. Jeżeli my będziemy się nastawiać na komentowanie tego, co wychodzi z ostatnich sondaży, to zawsze będziemy niegotowi – ocenił.
– Więc podsumowując, odpowiedź na pytanie Tomasza. Nie wiemy w którym momencie prawica dojdzie do władzy. Samo zdefiniowanie co to jest prawica jest przecież w Polsce przedmiotem dużych sporów. Ci ludzie, którzy dzisiaj szli w marszu zorganizowanym przez PiS, jadąc tutaj, mijałem niektórych wracających z polskimi flagami, bez wątpienia także identyfikują się jako prawica. Na pewno część ich zamiarów jest inna niż część oczekiwań, nadziei, marzeń i przekonań programowych osób zgromadzonych na tej sali. Musimy wziąć pod uwagę te wszystkie różnice i po prostu przygotowywać się. Ja wierzę, że to jest możliwe, że w Polsce prawdziwa prawica, niepozorowana, nie z liderami namaszczonymi, oddelegowanymi na odcinek prawicowy, tylko prawdziwa prawica będzie sprawować władzę – twierdził Krzysztof Bosak.
Następnie zwrócił uwagę na – jego zdaniem istotniejszy – „uniesienie ciężaru sukcesu”. Odwołał się przy tym do dalekiej przeszłości, gdy został po raz pierwszy posłem, a potem wypadł z parlamentarnego obiegu.
– To było doświadczenie dla mnie formacyjne, późniejsze porażki, wypadnięcie z polityki parlamentarnej, spadnięcie pod próg, kolejne projekty, które nie robiły progu. Uważam, że doświadczenie sukcesu jest trudniejsze niż doświadczenie porażki w polityce demokratycznej. To jest nieoczywista myśl, bo większość osób analizuje właśnie przez pryzmat porażek, że to jest wszystko takie trudne. Moim zdaniem sukcesy bywają trudniejsze niż porażki – przekonywał Bosak.
– Trudniejsze do uniesienia po to, żeby z nich wycisnąć to, co jest rzeczywiście do wyciśnięcia, odwrócić różne złe reformy, zrobione przez naszych ideologicznych przeciwników, wprowadzić swoje dobre reformy, zrobić to w dobrym stylu po to, żeby jeszcze poprawić poparcie społeczne. To jest czynnik, którego absolutnie nie powinniśmy lekceważyć – kontynuował.
Ocenił też, że lewica nie chce „całkowitej eliminacji” sił o profilu ideowo-prawicowym.
– To, co się wydarzyło ostatnio w Rumunii czy we Francji, może nawet w nas budować takie przekonanie, że im chodzi o to, żeby po prostu odciąć całkowicie, wyeliminować. Moim zdaniem jest mechanizm dużo groźniejszy i testowany wielokrotnie, który powinniśmy bardzo uważnie analizować. To znaczy polegający na tym, że jeżeli trzeba spuścić parę z kotła, jeżeli te nastroje idą w tę prawicową stronę, wpuścić tych ludzi do instytucji, kilka lat ich przeczekać, całkowicie odsunąć do zera, wyczyścić, cofnąć efekty reform. Dokładnie przy wszystkich złych efektach rządów PiS-u było też parę rzeczy, które oni zrobili w dobrą stronę i punkt po punkcie To, co w tej chwili się dzieje, to jest odwracanie wszystkiego. Nawet przecież ten Instytut, który zarządza Centralną Biblioteką Rolniczą, który wypowiadał tutaj umowę na naszą dzisiejszą konferencję, przecież to jest Instytut po pisowskiej reformie z bombastycznymi hasłami w nazwie Narodowy Instytut Dziedzictwa tego i owego, prawda? Nazwa, reforma nie zabezpieczyły przed zmianą treści. Myśmy przed tym ostrzegali pisowców, kiedy rządzili, że centralizowanie wszystkiego, nadawanie nazw, że wszystko będzie narodowe, patriotyczne, niepodległościowe, to nie gwarantuje, że zaraz te instrumenty nie wpadną w ręce przedsiębiorców i wszystko nie zostanie odwrócone – podkreślił.
– Więc pytanie, jak objąć władzę, zrealizować swój program, utrzymać poparcie albo jeszcze je rozszerzyć, demitologizując siły prawicowe, które są absolutnie demonizowane przez media, świadomie obrzydzane społeczeństwu, I tą władzę pomnożyć, utrzymać. To jest prawdziwy koszmar naszych przeciwników. Nie, że ludzie tacy jak my dojdą do władzy, ale że dojdą i nie stracą popularności, utrzymają władzę i zaczną robić z nimi to, co oni by chcieli zrobić z nami, czyli trwale, ośmieszenia, przekonania o nieprofesjonalizmie, czy wręcz zagrożeniu dla spokoju egzystencji zwykłego obywatela – zauważył.