Rzecznik Białego Domu Karoline Leavitt została zapytana o Francję, po tym jak określiła Raphaëla Glucksmanna jako „mało nieznanego francuskiego polityka”. W odpowiedzi dziennikarze usłyszeli, że „to dzięki Stanom Zjednoczonym Francuzi dziś nie mówią po niemiecku”.
„To fakt i Francuzi powinni być bardzo wdzięczni naszemu wspaniałemu krajowi” – dodała, jednocześnie przypominając, że Amerykanie „byli w przeszłości gwarantem globalnej wolności”. Była to pośrednia odpowiedź na słowa francuskiego eurodeputowanego Raphaëla Glucksmanna, który w ten weekend zaapelował do Amerykanów o „zwrócenie Statuy Wolności”.
Francuski eurodeputowany to syn André Glucksmanna, pisarza i filozofa pochodzenia żydowskiego, dziennikarz i socjalista. Karoline Leavitt nazwała go „mało znanym francuskim politykiem”, raczej słusznie, bo jego sława nie wyszła specjalnie poza francuskie salony.
Raphaël Glucksmann brał w niedzielę 16 marca udział w spotkaniu dotyczącym Ukrainy i przyszłości Europy. Zaatakował Donalda Trumpa i mówił m.in. „powiemy Amerykanom, którzy stanęli po stronie tyranów, Amerykanom, którzy zwalniali naukowców za korzystanie z wolności naukowej: 'Oddajcie nam Statuę Wolności’. Daliśmy wam to w prezencie, ale najwyraźniej tym pogardzacie”.
Swoją drogą Amerykanie już w pewien sposób oddali „Statuę Wolności” Francuzom, przekazując jej wierną kopię Paryżowi dla uczczenia rocznicy rewolucji francuskiej. Ci jednak ustawili ją dość wstydliwie na wysepce Aux Cygnes na Sekwanie, gdzie jest mocno przysłonięta.
Źródło: Le Figaro