Liderzy Konfederacji stanowczo zaprzeczają, jakoby ich ugrupowanie przeszło z pozycji prawicowych do centrum. Wedle narracji powtarzanej przez czołowych polityków partii, to scena polityczna się przesunęła w ich kierunku. Spór nie tylko o to, jak ma wyglądać Konfederacja, ale także, jak de facto wygląda już teraz, toczy się w tle trudnej walki o przetrwanie koalicji, co wobec nadciągającego Kongresu może okazać się beznadziejnym zadaniem.
Na początku 2023 roku Rada Liderów Konfederacji wskazała współprzewodniczących, którymi zostali dwaj politycy młodego pokolenia, czyli świeżo upieczony prezes KORWiN-y przemianowanej na Nową Nadzieję Sławomir Mentzen i lider Ruchu Narodowego Krzysztof Bosak. Szybko okazało się, że pod nowym przewodnictwem ugrupowanie przechodzi zaskakującą przemianę, łagodząc narrację oraz wykonując manewr skrętu do centrum. W jego ramach nie tylko zmodyfikowano przekaz, ale także odżegnano się od niektórych bardziej radykalnych postulatów, nazywając je niekiedy „żartem”, a inne zmieniono tak, by nie odstraszały elektoratu poszukującego swych wybrańców w „bagnie”. Ostatecznym etapem dopasowywania się do systemu była wymiana kadr. O ile w IX kadencji parlamentu koło poselskie składało się głównie z wyrazistych i ideowych postaci, o tyle w obecnej – pomimo wzrostu liczebności i posiadania klubu – wyróżniających się posłów można policzyć na palcach jednej ręki.
Gdzie jest centrum?
Chociaż pierwsze symptomy tego, co Janusz Korwin-Mikke określił niegdyś „wyrwaniem zębów”, po którym można być już pokazywanym w telewizji, bowiem nie stanowi się zagrożenia dla systemu, można było odnotować już blisko dwa lata temu, to w środowisku konserwatywno-liberalnym ciągle trwa debata na ten temat. Zmianie – wbrew faktom – zaprzeczają bowiem nie tylko wierni sympatycy, przypominający w coraz większym stopniu wyborców określanych pogardliwie mianem „pelikanów” albo „lemingów”, ale przede wszystkim najważniejsi politycy ugrupowania. Pretekstem do kolejnej dyskusji było przedstawienie przez kandydata Koalicji Obywatelskiej w wyborach prezydenckich Rafała Trzaskowskiego propozycji odebrania „800 plus” niepracującym Ukraińcom, co do złudzenia przypominało dotychczasową narrację Konfederacji. Prezydent Warszawy zdawał się jednak tym nie przejmować i buńczucznie ogłosił w zamieszczonym w mediach społecznościowych nagraniu, że „ktoś w końcu musiał to głośno powiedzieć”. Spotkało się to z reakcją Mentzena, który zupełnie słusznie zauważył, że jego formacja mówiła o tym od dawna.
Zawłaszczenie przez Trzaskowskiego postulatu Konfederacji miałoby wskazywać, że to nie ugrupowanie przesuwa się do centrum, ale centrum przesunęło się tam, gdzie od zawsze stała partia. Taką przynajmniej linię obrony przyjęli jej liderzy. W wywiadzie z Michałem Cichym Bosak ocenił, że „cała ta narracja o tym, że Konfederacja gdzieś tam skręca, coś zmienia, jest jego zdaniem pozbawiona podstaw” i dodał, iż „ma wrażenie, że nie oni idą do centrum”, ale „to centrum polskiej debaty politycznej jest przyciągane do nich”. Wpis w podobnym tonie zamieścił na portalu X Mentzen, który oznajmił, że „Konfederacja nie idzie do centrum”, ale „to centrum idzie do Konfederacji”. Ponadto prezes Nowej Nadziei napisał, iż jego formacja stoi tam, gdzie stała, a „reszta próbuje nieudolnie przejmować ich hasła”, co celnie podsumował działacz Konfederacji Paweł Wyrzykowski, zwracając uwagę, że Mentzen „starając się konkurować z faktycznymi (…) centrystami opuścił rdzenny elektorat”, wobec czego „inni po niego sięgają”.
Problem w tym, że partyjny przekaz liderów Konfederacji nie ma oparcia w rzeczywistości. Zjawisko centralizacji niegdyś typowo prawicowej partii można wykazać, zarówno odnosząc się do szczegółowych propozycji, jak i na poziomie języka. Zmianę w tym drugim zakresie dość uroczo wyjaśnił zresztą sam wicemarszałek Sejmu, mówiąc w przytaczanym już wywiadzie, że „na różnych etapach rozwoju politycznego, mogą swój język perswazji politycznej do ich postulatów trochę modyfikować”, co w tłumaczeniu z politycznego na polski oznacza przyznanie, na okrętkę, ale jednak, że coś się zmieniło. Do podmianki doszło także wśród kadr, czego dobitnymi przykładami były usunięcie przy pomocy sądu partyjnego Korwin-Mikkego z Rady Liderów, marginalizowanie i wypychanie środowiska Grzegorz Brauna, a także zaskakujące promowanie na listach wyborczych narodowej zwolenniczki sanitaryzmu, pomimo licznych głosów oburzenia „twardego elektoratu”.
Prezes Korony wskazywał nie raz na centralizację partii, a w niedawnej rozmowie we wRealu24 stwierdził, że „kto idzie do centrum, ten bardzo szybko ocknie się po lewej stronie” i dodał, że „to centrum, to się czasem nazywało po prostu bagnem”. Nie trzeba jednak wierzyć złowrogim krytykom formacji, bowiem już w listopadzie 2023 roku niezwykle wpływowy poseł Przemysław Wipler z obfitości serca ogłosił w rozmowie z „Onetem”, że jego ugrupowanie „siedzi w środku sali sejmowej, co oddaje miejsce, w którym są”.
Przejmowanie narracji
Podbieranie aktualnych propozycji Konfederacji 2.0 – jak nazywają tę formację złośliwcy – nie dowodzi w żadnej mierze tego, że to centrum przesuwa się w jej kierunku. Trzaskowski może podkradać pomysły Konfederacji właśnie dlatego, że wcześniej wykonała ona manewr skrętu do centrum. W rzeczywistości postulat odbierania „800 plus” nie jest szczególnie radykalny, za to niesie za sobą ryzyka. Podnosząc konieczność odebrania komuś świadczenia socjalnego, jednocześnie – nie wprost – przyznaje się, że komuś innemu należy je zostawić, a więc następuje odcięcie od pryncypialnej krytyki rozdawnictwa. Proponując obniżkę oraz uproszczenie podatku dochodowego pośrednio przyzwyczaja się ludzi do jego istnienia w jakiejś formie, a więc następuje odżegnanie się od postulatu likwidacji PIT. Proponując wyborcom pozostanie w Unii Europejskiej i w jej ramach walkę o narodowe interesy, sugeruje się, że jest to możliwe, a więc idea opuszczenia Wspólnoty okazuje się zupełnie zbędna. Dawniej, gdy prawicowa wówczas jeszcze koalicja głosiła hasła bardziej radykalne, podobne zjawisko nie występowało na taką skalę, jak obecnie.
Tymczasem, w związku z ogłoszeniem startu w wyborach prezydenckich przez Brauna, w przekazie formacji oraz jej kandydata wybranego doszło do drobnej zmiany. Wspomnienie przez Brauna o mordowanych Palestyńczykach podczas minuty ciszy w Parlamencie Europejskim poświęconej ofiarom Holokaustu spotkało się z powszechnym potępieniem, ale akurat niektórzy politycy Konfederacji wypowiadali się dość powściągliwie, a nawet bronili parlamentarzysty. Z kolei w czasie spotkania we Wrześni Mentzen – dość nieśmiało – zaczął „mówić Braunem” i ogłosił, że „nie powinniśmy pozwolić Niemcom pisać nam historii”. Złośliwi internauci zauważyli, że do złudzenia przypominało to słowa prezesa Korony, który podczas czerwcowej Konwencji Konfederacji w 2023 roku zadeklarował, że „nie będą uczyć nas historii Niemcy ani Żydzi”, co nie spotkało się wtedy ze szczególnym aplauzem doktora z Torunia. Media obiegła wówczas informacja o niezadowoleniu liderów z wystąpienia koalicjanta, z czego ci musieli się gęsto tłumaczyć.
Gra o Konfederację
To, czy rozstanie Brauna z koalicjantami z Nowej Nadziei i Ruchu Narodowego będzie ostateczne, może rozstrzygnąć się podczas planowanego na początek marca Kongresu Konfederacji. Jak wynika z nieoficjalnych informacji, ma podczas niego dojść do czystki, czyli wycinania wewnętrznych przeciwników. Chociaż przypomina to bardziej dyktatorski styl zarządzania partią Jarosława Kaczyńskiego, aniżeli praktyki koalicyjnej formacji wolnościowej, to nie powinno to budzić niczyjego zdziwienia. Już kilka lat temu w rozmowie z „Onetem” Mentzen powiedział – w kontekście konfliktu z Arturem Dziamborem – że ów powinien zapisać się do Platformy Obywatelskiej albo Prawa i Sprawiedliwości, a wtedy miałby „zobaczyć, jak działa dobrze działająca partia” i niejako wykładając swoją filozofię polityczną, wskazał, że szeregowy poseł powinien być posłuszny temu, co mówią władze partii. Pomimo tego, że kolejna okazja do wycięcia niepokornych nadarzy się już za kilka tygodni, może się jeszcze okazać, że to nie koniec sagi.
Po pierwsze ciągle możliwe jest, że sąd przychyli się do wniosku Korwin-Mikkego o ustanowienie kuratora w Konfederacji, uznając tym samym, że kadencja władz partii wygasła, a co za tym idzie, podejmowane przez nie decyzje nie mają mocy prawnej. Po drugie w rozmowie na kanale „Otwarta Konserwa” na YouTube niezwykle ważny poseł Wipler przyznał, że Braun nie miał „pozycji równorzędnej z Mentzenem i Bosakiem”, a także zdradził tajemnicę poliszynela, iż lider Korony „był niezadowolony z pozycji, którą miał”. Co ciekawe, toruński spadochroniarz Nowej Nadziei ocenił, że europoseł liczy na osiągnięcie w wyborach prezydenckich takiego wyniku, przez który „będzie poważną zagwozdką dyskusja, czy znów siąść razem do stołu i prowadzić wspólny projekt”. Zdaniem Wyrzykowskiego jest to potwierdzenie jego tezy, że ten, „kto chce jedności Konfederacji, głosuje na Brauna”.