Niestety zmarł nestor francuskiej prawicy narodowej Jean-Marie Le Pen. Był idolem mojej młodości. Uczyłem się pilnie języka francuskiego, aby czytać pisma Charlesa Maurrasa i właśnie Jeana-Marie Le Pena. Miałem także marzenie, aby przeprowadzić wywiad ze „starym Le Penem”. Dwie osoby obiecywały mi taki wywiad załatwić i nie zawahałbym się specjalnie w tym celu polecieć do Francji. Niestety za każdym razem moje kontakty były „zbyt krótkie” i wywiadu nie udało się umówić. Musiałem się zadowolić rozmową z córką Zmarłego – Marine Le Pen. Jakkolwiek nie było to już to samo, co rozmowa z Ojcem, to też coś. Może kiedyś będę mógł powiedzieć, że przeprowadziłem wywiad z Panią Prezydent Szóstej Republiki Francuskiej?
O co walczył Jean-Marie Le Pen? O Etat-Nation, o państwo narodowe. My, Polacy nie rozumiemy roli i znaczenia państwa narodowego, ponieważ po dziś dzień grasują między nami upiory „Polski Jagiellońskiej”, czyli wielonarodowego potworka, mutującego się nam jako Trójmorze, Nędzymorze czy UkroPol (żartobliwie dodam jeszcze UkroPolin!).
Francuzi tę ideę znakomicie rozumieją, gdyż cała ich tradycja polityczna kształtowała się w afirmacji własnego jestestwa politycznego. Najpierw w opozycji do uniwersalnego cesarstwa, które w X wieku przechwycili Niemcy i uważali Francję za wiecznie krnąbrną i zbuntowaną część cesarstwa, aż Innocenty III obdarzył króla Francji przywilejem z 1205 roku, wedle którego władca ten „w sprawach doczesnych nie podlega nikomu z zewnątrz” (łac. cum ipse superiorem in temporalibus minime recognoscat), co spowodowało, że nawet formalnie król francuski stał się równy cesarzowi, mając tylko skromniejszą tytulaturę i nie mogąc otwierać obrad soboru powszechnego! Potem francuskie państwo narodowe budowało swoje jestestwo w opozycji do uniwersalizmu papieskiego, powołując się na formułę innocencjańską, że „nie podlega nikomu z zewnątrz”! Jak nikomu, to nikomu i z punktu widzenia prawa międzynarodowego Biskup Rzymu też jest „z zewnątrz”. Pierwsze walki o niezależność wobec Rzymu rozpoczął Filip IV Piękny, a uwieńczył je Ludwik XIV, utrwalając zasadę, że papież nie ma uprawnienia ekskomunikowania króla Francji, a gdyby nawet to zrobił – choć rzekomo mu tego nie wolno uczynić – to fakt taki nie pociąga za sobą jakichkolwiek skutków prawno-politycznych. Poddani ekskomunikowanego nie nabywają prawa do prawowitego buntu, obalenia go i osadzenia na tronie kogoś innego.
Świadomie lub nieświadomie Jean-Marie Le Pen permanentnie odwoływał się do formuły cum ipse superiorem in temporalibus minime recognoscat, stosując ją do nowych okoliczności, okoliczności demokratycznych, gdy ukształtowała się i przyjęła formuła suwerenności narodu. Tak jak kiedyś absolutnie suwerenny władca Francji nie podlegał ani cesarzowi, ani papieżowi, tak teraz, na przełomie XX i XXI stulecia, absolutnie suwerenny naród francuski także „w sprawach doczesnych nie podlega nikomu z zewnątrz”. Le Pen oczami widział tutaj Unię Europejską i anty-Chrystusową – z perspektywy francuskiej tradycji państwowej – instytucję Komisji Europejskiej. Myślę, że w oczach odchodzącego z tego świata Jeana-Marie Le Pena, Ursula von der Leyen była takim „Antychrystem” (może lepiej z feminatywem: „anty-Chrystystką”), która uzurpowała sobie sprawowanie władzy nad absolutnie suwerennym państwem i narodem francuskim. W końcu, jak uczył znany prawnik w służbie kard. Richelieu (który także pojęcie suwerenności doskonale rozumiał), a mianowicie Cardin Le Bret, „suwerenność króla z natury jest jeszcze bardziej niepodzielna niż punkt w geometrii” (fr. souveraineté du roi par nature n’est pas plus divisible qu’un point en géométrie). Tak, suweren nie może podzielić swojego władztwa nad Francją pomiędzy siebie i Ursulę von der Leyen czy Parlament Europejski. Każdy Francuz rozumie, że z suwerennością jest jak z ciążą: albo się jest w ciąży, albo się nie jest.
Zmarły konsekwentnie nauczał, że idea i praktyka Unii Europejskiej jest nie do pogodzenia z zasadą absolutnie pojętej suwerenności państwa narodowego przynajmniej w kilku miejscach:
- absolutnie nie do przyjęcia jest zasada nadrzędności prawa europejskiego nad prawem państwowym, gdyż absolutnie suwerenne państwo z samej definicji nie może być zmuszone do wykonywania i stosowania prawa, które jest mu narzucane z zewnątrz; 2/
- Francja może dobrowolnie przyjąć pewne normy czy dyrektywy europejskie, lecz w ograniczonym zakresie i gdy 60 czy 70 proc. stanowionego w parlamencie francuskim prawa to przetłumaczone na francuski normy unijne, to wybierający francuskich parlamentarzystów suwerenny Naród staje się suwerenem poniekąd fikcyjnym;
- suwerenny naród tworzący suwerenne państwo nie może w żadnym razie i z jakimkolwiek wyjątkiem zgodzić się na proponowaną zasadę większości głosów w Radzie UE, ponieważ suwerenne państwo nie może zostać przegłosowane i zmuszone do realizacji cudzej polityki.
W tej sytuacji Jean-Marie Le Pen proponował program tzw. Nowej Europy, gdzie panować miały zasady:
- tożsamości, co oznacza, że członkami wspólnoty mogą być tylko państwa oparte na filozofii greckiej, prawie rzymskim i tradycji chrześcijańskiej;
- zasada jednomyślności, przy czym w razie jej nieuzyskania niektóre państwa mają prawo „prywatnie” umówić się na realizację jakiejś wspólnej polityki;
- absolutnej supremacji prawa państwowego nad europejskim;
- odbudowy granic poprzez zniesienie strefy Schengen, za pomocą której imigranci swobodnie poruszają się po Europie, gdy raz do niej wjadą;
- przywrócenie możności protekcjonizmu handlowego, gdy suwerenne państwo wyraża taką chęć;
- postulat najważniejszy: likwidacja Komisji Europejskiej i zastąpienie jej sekretariatem, organizującym spotkania szefów państw na ich polecenie, zapewniającym noclegi i wyżywienie.
Gdyby idee Zmarłego spełniły się, to moglibyśmy zobaczyć, jak szefowa sekretariatu Ursula von der Leyen przynosi na tacce filiżankę kawy Viktorowi Orbanowi. Marzenie!