Strona głównaMagazynCzego sobie nie życzę?

Czego sobie nie życzę?

-

- Reklama -

Idą Święta. Wszyscy sobie wzajemnie czegoś życzą. A ja sobie wielu rzeczy nie życzę. Czy to oznacza, że życzę sobie mało rzeczy?

Nie, to byłoby niedorzeczne. Jeśli ja sobie czegoś nie życzę – to znaczy, że życzę sobie bym miał spokój od wielu rzeczy, które mi ten spokój zakłócają. Które naruszają stan mojego posiadania. Które naruszają podstawy mego bytowania.

Otóż, przede wszystkim, nie życzę sobie, by mnie traktowano jak dziecko.

To zdanie jest eufemizmem. Nowoczesne państwo traktuje mnie nie jak dziecko, tylko jak bydlę robocze, jak niewolnika. Krótko mówiąc: podejmuje za mnie decyzje, które w normalnym świecie człowiek podejmuje sam.

Przede wszystkim dotyczy to podatków. To banalne – ale powtórzę. Nowoczesne państwo zabiera mi 83% moich pieniędzy. Część od razu, w PITcie lub CITcie, część w akcyzie, część w VATcie – i to płaci Człowiek Pracy. Jeśli jednak patrzeć na Człowieka Konsumpcji – a przecież Ludzi Pracy jest znacznie mniej, niż ludzi Konsumpcji, bo przecież każdy jest Człowiekiem Konsumpcji – to dostrzegamy właśnie te 83%, które on płaci w tym, co spożywa bądź zużywa. Jest to rzeczywiście mniej, niż płacił swemu panu niewolnik w Rzymie (90% od pieniędzy zarobionych przezeń poza domem) ale pan dawał mu za te pieniądze jedzenie, picie, schronienie i odzież…

Otóż ja nie domagam się, by państwo dawało mi za moje podatki jedzenie, picie, schronienie i odzież – co właśnie Lewica obiecuje ludziom. Ja tylko chcę bym płacił podatku 10%. Klasyk powiedział: „Dumny jestem, że płacę podatki na moje państwo – ale byłbym jeszcze bardziej dumny, gdybym płacił połowę!”. Od tego czasu podatki wzrosły, więc dziś ja mówię: „Byłbym dumnym i wolnym człowiekiem, gdybym płacił 1/8 !”

I nie życzę sobie płacić więcej.

Zastanówmy się teraz: dom, jedzenie, picie i odzież to podstawowe potrzeby człowieka. Jeśli państwo zabiera mi 7/8 by wydawać je na moje potrzeby – to na co właściwie te pieniądze idą??!?

Bo jeśli na A idzie 7/8 pieniędzy – to są to widocznie sprawy ważniejsze, niż B, na które idzie 1/8 pieniędzy.

Hmmm. Przede wszystkim jest to „bezpieczeństwo”.

Kiedy człowiek ma (z tej 1/8) zapewnione schronienie, jedzenia, picie i odzież – to domaga się bezpieczeństwa.

Przede wszystkim pewności, że na starość nie umrze z głodu. To zapewnia ubezpieczenie emerytalne.

Po drugie pewności, że nie umrze z braku pomocy lekarskiej. Co zapewnia ubezpieczenie medyczne.

Po trzecie (pomijam kilka drobnych ubezpieczeń…) zabezpieczenia, by jakiś wróg nie napadł na mój kraj i nie zrobił krzywdy mnie, mojej rodzinie i mojemu majątkowi. Otóż stwierdzam, że obecne państwo, czyli III Rzeczpospolita Polska, robi bardzo dużo w tym kierunku, bym nie czuł się bezpiecznym. Przede wszystkim rozdrażnia Rosję, po drugie wzmacnia naszego agresywnego sąsiada, Ukrainę – a i Niemcy też drażnimy. Na razie Niemcy nie są niebezpieczne – ale za kilka lat? W sojuszu z Rosją lub Ukrainą?

Otóż ja sobie tego nie życzę.

Po czwarte przed bandytą i złodziejem. Jak pisał śp. Aleksy de Focqueville: gdy we Francji zdarzy się napad, Francuz domaga się od razu postawienia policjanta na każdym rogu ulicy; Anglik mówi: trudno, stało się – ale chwała Bogu płacimy niskie podatki na policję”.

Być może ten klangor podnosi w Polsce większość – a być może tylko histeryczna mniejszość – ale państwo z najwyższa chęcią ulega tym naciskom i rozbudowuje policję – która potem może użyć w różnych, nie koniecznie słusznych celach.

Otóż ja sobie tego też nie życzę.

Jednak rzut okiem na budżet pokazuje, że na to wszystko wcale nie idzie 7/8 moich pieniędzy!

Gdzie podziewa się reszta? Otóż 40 procent idzie na zmarnowanie. A tego sobie całkiem nie życzę.

A reszta idzie na utrzymanie aparatu państwowego. To, wbrew pozorom , nie są sumy tak duże – i kraj powinno być stać, by elity żyły na wysokim poziomie. Problem w rozbudowie tego aparatu – który nie tylko pochłania pieniądze, ale automatycznie niemal wydaje tysiące rozporządzeń… podejmując tym samym za mnie decyzje. Ot, np.: zakazuje sprzedaży muchomorów. Otóż ja sobie tego nie życzę! Co prawda żyję na tym świecie 82 lata i jeszcze nie widziałem, by ktoś na bazarze sprzedawał muchomory – ale jeśli ktoś pragnie kupić muchomora, to ma do tego prawo! I ja się o jego prawo upominam bezinteresownie, bo sam muchomorów nie jadam!

Ci działacze państwowi, którzy niewątpliwie nad tym „problemem” debatowali i zagadnienie roztrząsali – oraz urzędnicy, którzy stosowne rozporządzenie wydali – kosztują.

I oświadczam – jak Anglik, nie jak Francuz – że jeśli nawet bez tego rozporządzenia zmarłyby w Polsce rocznie dwie osoby – to lepiej, gdy dwóch idiotów zejdzie z tego świata, niż pozwolić rządowi wydawać tego typu decyzje i utrzymywać urzędników, którzy wcielają je w życie!

Nie życzę sobie – i już!

Polska była bodaj ostatnim krajem w Europie, który zniósł pańszczyznę – bo głupia większość szlachty nie mogła zrozumieć, że chłop na swoim będzie pracował lepiej, więc ogólna suma bogactwa wzrośnie – i należy się tylko tą nadwyzkę jakoś rozsądnie podzielić. Podobnie dziś nasza „klasa polityczna” nie rozumie, że bez jej opieki powstałoby znacznie więcej dóbr wszelakich.

Otóż co jakiś czas przed Świętami Bożego Narodzenia życzyłem sobie i wszystkim, by ta klasa polityczna zmądrzała i zrozumiała.

Tymczasem patrząc na to, co wyczyniał poprzedni rząd – i co się stało z byłym liberałem Tuskiem – zrozumiałem, że w tych warunkach nie ma mowy o zmądrzeniu. ONI mogą tylko głupieć i głupieć.

PZPR się jednak czegoś uczyła. Ci nowi tylko głupieją.

Więc stawiam ostro postulat: NIE ŻYCZĘ SOBIE!

I proponuje, by każdy sobie taki postulat wziął do serca!

Najnowsze