Skąd u Polaków mentalność niewolnicza? Czy współczesny europejski system niewolniczy wybiega poza masońską piramidę? Muzeum Polin podtrzymuje i symbolicznie promuje wiarę w wyższość narodu żydowskiego! Z polskim Posłem do Eurokołchozu Panem Grzegorzem Braunem rozmawia red. Marek Skalski.
Marek Skalski: W sobotę na XV Konferencji Prawicy Wolnościowej mówiłem o sprawach związanych z niewolnictwem Słowian. A w niedzielę Poseł Braun wystąpił ze swoją prelekcją!
Grzegorz Braun: Czekam bardzo na tę książkę, o której mówiliśmy, ponieważ rozmawiamy o niewolnictwie Słowian w kontekście historycznym, a Unia Europejska to powrót do niewolnictwa w opakowaniu nowego frazesu. To jest projekt, który ma służyć mającym władzę i bogactwo do wyciśnięcia wszystkiego, co da się wycisnąć, z biednych i bezsilnych. A któż nie stanie się biedny, kto nie będzie skazany na biedę, jeśli Zielony i Niebieski Ład, Dyrektywa Budowlana, a na dodatek polityka wojenna Eurokołchozu zaczną być kontynuowane? Więc nasza rozmowa o sprawach zamierzchłych i historycznych jest bardzo à propos i zmierza do współczesności. Staramy się opisać pewne stałe warianty gry i mechanizmy życia politycznego, gospodarczego, społecznego i staramy się opisać naszą cywilizację w kategoriach bardzo praktycznych. Nie poetyckich, nie tylko sentymentalnych, nie mistycznych, ale w kategoriach praktycznych. Co takiego cywilizacja łacińska daje człowiekowi i co oferuje w doczesnym świecie, w maksymalnym możliwym stopniu? W porównaniu z tym, co cywilizacja oferuje, widzimy, co nam odbiera antycywilizacja. Może nie zwieńczeniem całej tej masońskiej piramidy, ale jakimś kolejnym – z jednej strony śmiesznym, a z drugiej strony tragicznym – etapem jest projekt Eurokołchozu.
Tak, i żeby to ująć w pewną klamrę zarówno 1000 lat temu, jak i teraz: działania, o których mówimy, w szczególny sposób uderzają – bo tak to jest zaprogramowane – w mieszkańców właśnie tej części świata i obszarów, które zamieszkują narody słowiańskie. To się nie zmienia, mimo że upłynęło już tyle stuleci. Interesując się genezą przemysłu niewolniczego, dowiedziałem się, że Żydzi w swoich pismach dokonywali rozróżnień pomiędzy gojami. Musieli to oczywiście jakoś sobie umotywować i uznali, że na przykład Niemcy: Frankowie, Germanie itd. pochodzą od Aszkenazego i stąd są Żydzi aszkenazyjscy. Aszkenazy był synem Gomera, który z kolei był synem Jafeta – jednego z trzech synów Noego, który nie został potępiony. Słowianie natomiast według żydowskich uczonych pochodzą niestety od Chama i w związku z tym mogą być skazani na los niewolniczy. Nawet więc pomiędzy gojami występowały różne kategoryzacje. Byli np. goje „bardziej wartościowi”, którzy pomagali przy biznesie. Eksterminacja i brutalne traktowanie części gojów pochodzących od Chama (który został potępiony) było więc dla Żydów usprawiedliwione. W średniowieczu powstawało wiele listów dokumentujących ten proceder. Niestety znajdują się one poza percepcją polskiej klasy intelektualnej i nikt tego nie bada.
Warto zauważyć, że polska elita, szlachta, posesjonaci, właściciele majętności z biegiem czasu w jakimś stopniu przejęli to brzydkie podejście także nad chłopstwem pańszczyźnianym. Udzielili sobie licencji na traktowanie chłopstwa vel chamstwa. Panowie postrzegali „chamów” jako niższą klasę, kastę, gatunek człowieka, za istotę mającą z urodzenia ograniczone prawa. Te istoty z urodzenia były obciążone pewnymi cechami, które uprawomocniają nawet i nieludzkie traktowanie. Ciekawe, że to się pojawia wraz z biegiem dziejów. Wcześniej przecież mówiliśmy o tym, że w swoim czasie polski chłop „potęgą był i basta”. Polski kmieć był kmieciem zbrojnym jeszcze w czasach łokietkowych. Odwołując się do popkultury, może warto przypomnieć, że siatka agentury, która szykuje dywersję na tyłach krzyżackich, nie odpowiada temu realnie. Kmieć ówczesny w państwie krzyżackim jest już prędzej rozbrojony i zagoniony do pługa. Ale jest on jeszcze człowiekiem wolnym, nie jest jeszcze włączony w ograniczające go więzy pańszczyzny.
Mówiliśmy, że pańszczyzna nie taka straszna, jak ją malują, ale mówiliśmy o niewolnictwie we wczesnym średniowieczu i u początków państwa polskiego. Mówiliśmy o tym, że państwo polskie genetycznie próbuje wybudować taką hipotezę, że jest za rozwiązaniem prawno-ustrojowym, które ratuje i zabezpiecza ludzi przed łowcami niewolników. To ważne, żebyśmy wiedzieli, że niewolnictwo nie znika. Ono odwraca się od kuchni. Warto sięgnąć po pożyteczną lekturę: „Włoski handel niewolnikami w późnym średniowieczu”. Jest to kapitalna książka, która jest absolutnie rewelacyjna i wręcz wybuchowa w treści, a formalnie jest ściśle podporządkowana imperatywowi poprawności politycznej. Podam zaczerpnięty z tej książki drobny, konkretny szczegół. Pani Profesor w tej książce wzmiankuje o transakcjach opiewających na ludzi i niewolników, zawieranych na ziemiach Rzeczypospolitej nawet w XVI w. Jest tam zawarty fragment transakcji pojedynczej. Niewolnik imieniem Kondrat został sprzedany w Wilnie, a nabywcą był niemiecki kupiec imieniem Szaja. Mamy drugą połowę XVI w., czasy Zygmunta Augusta. Na Sejmie w Parczewie został przyjęty cały dorobek soboru trydenckiego, parę lat później Unia Lubelska, a tu nagle turecki kupiec imieniem Szaja kupuje niewolnika. Imię Szaja jest jednym z anegdotycznych imion żydowskich i na użytek gojów tak mógł się ktoś przedstawiać.
Chętnie wróciłbym jeszcze do tego, co mówiłeś o polskiej szlachcie, że oni się tak niegrzecznie zachowali wobec swoich rodaków, czyli wobec niższej, kmiecej klasy. Stąd wynikała słynna teoria sarmatyzmu: prawdopodobnie pod wpływem lektury pism żydowskich, które czytały warstwy oświecone, chcąc się wyprzeć pochodzenia od Chama, bo Sarmaci – tak uważano – pochodzili od Jafeta, podobnie jak inni obywatele zachodnioeuropejscy. I rzeczywiście ta zbitka chłop – cham, która funkcjonuje w naszym języku jako synonimy, funkcjonuje tylko w języku polskim, czeskim, ukraińskim, białoruskim i słowackim, ale nie w południowosłowiańskich. To się stało prawdopodobnie pod wpływem lektury pism żydowskich. Żydzi określali Polaków przez okres XVI w. mianem Kananejczyków. Mieli dziwaczną teorię, że część Kananejczyków, którą wyrżnęli w czasach biblijnych, aby zająć Ziemię Obiecaną, ocalała, wywędrowała i osiedliła się nad Wisłą, na naszych ziemiach. I w tych pismach mówi się, że język kananejski to język polski. Polska to ziemia Kanaan, a Polacy to Kananejczycy. Pojęcia „Polonia”, „Polania”, „Polen” i wreszcie to osławione „Polin” pojawiają się stopniowo dopiero od mniej więcej od XVI wieku…
Warto pamiętać, jaki był los przeznaczony ludom Kanaanu. Muzeum Polin jest centralnym ośrodkiem propagandy zarówno religijnego talmudyzmu do użytku zewnętrznego, jak i holocaustyzmu, który jest wersją zasad talmudycznych dla świeckich bezbożników i jako rózga do chłostania niesprawiedliwych dobrze się nadaje. Kiedy wejdziemy do Muzeum Polin, to nieprzypadkowo pierwszą ekspozycją jest puszcza, zielony las. Są tam jakieś zwierzątka, ale nie ma ludzi i dopiero Żydzi tę puszczę ożywią, użyźnią i ucywilizują. Twój przykład pokazuje, że to nie żarty, że tak istotnie było. Niektórzy błędnie sądzą, że relacje polsko-żydowskie to miłe klimaty i „Skrzypek na dachu”… Dlatego tak ważne jest, żeby wiedzieć, z kim mamy do czynienia.
Dziękuję za rozmowę.