W piątek 29 listopada prezydent elekt Stanów Zjednoczonych przyjął premiera Justina Trudeau i kilku członków rządu Kanady w swojej rezydencji Mar-a-Lago w Palm Beach. Celem rozmów przy kolacji, o które poprosiła Ottawa, było omówienie potencjalnej podwyżki ceł o 25% na wszystkie produkty z Kanady, Chin i Meksyku.
Donald Trump nie wykluczył takiej możliwości dla ochrony rynku USA. Jego wypowiedź spowodowała, że liberał Trudeau, który traci w sondażach przed wyborami, zdecydował się niemal na pokutną podróż na Florydę.
Pod koniec posiłku, składającego się podobno z krabów i ostryg, który trwał prawie trzy godziny, obie strony oświadczyły, że są z rozmowy zadowolone. Przyszły 47. amerykański prezydent mówił o „bardzo produktywnym” spotkaniu, a kanadyjski premier dziękował na X (dawniej Twitterze) i dodał, że jest „wiele pracy, którą możemy wspólnie wykonać, po raz kolejny”.
Kolacja nie okazała się jednak tak udana, jak ją przedstawiono. Niektóre szczegóły spotkania wyciekły i 2 grudnia Fox News poinformował, że Donald Trump, choć serdeczny i gościnny, był bardzo bezpośredni, jeśli chodzi o to, czego oczekuje od sąsiada z Północy.
Podobno oświadczył, że Kanada „nie spełnia swojej misji na granicy amerykańskiej”, przepuszczając przez nią duże ilości narkotyków i migrantów, w tym nielegalnych imigrantów z ponad 70 różnych krajów. Przypomniał też, że deficyt handlowy wymiany z Kanadą wynosi 100 miliardów dolarów?
Prezydent-elekt miał powiedzieć, że jeśli Kanadzie nie uda się rozwiązać problemów granicznych i nie zmniejszy deficytu handlowego, już pierwszego dnia urzędowania jednak nałoży 25% cła na wszystkie kanadyjskie produkty.
Justin Trudeau odpowiedział Donaldowi Trumpowi, że nie może nałożyć takich ceł bez ryzyka całkowitego zduszenia kanadyjskiej gospodarki. Prezydent elekt podobno ripostował – „to mówisz, że wasz kraj nie przetrwa, jeśli nie oszuka Stanów Zjednoczonych na kwotę 100 miliardów dolarów?”. Dalej zasugerował Trudeau, aby Kanada stała się… 51. stanem Stanów Zjednoczonych, wywołując tym dość nerwowy śmiech premiera i innych kanadyjskich gości.
Podobno Donald Trump kontynuował temat i nabijał się z lewicowego premiera, że bycie gubernatorem stanu nie jest gorsze od funkcji premiera. Donald Trump żartował nawet, że można by utworzyć dwa stany, konserwatywny i liberalny, którego gubernatorem miałby być Justin Trudeau.
3 grudnia prezydent-elekt posunął się jeszcze dalej, publikując w sieci Truth Social zdjęcie wygenerowane przez sztuczną inteligencję, przedstawiające go w kanadyjskich górach, patrzącego w dal, obok liścia klonowego. Obrazkowi towarzyszył napis „Och, Kanada!”. Uznano, że to o jeden żart za dużo…
Oficjalnej reakcji Ottawy nie było. Kanadyjski minister bezpieczeństwa Dominic LeBlanc tłumaczył nawet, że Donald Trump „opowiadał dowcipy podczas miłego wieczoru”, który upłynął w „serdecznej i ciepłej” atmosferze. „Prezydent sobie z nas pożartował” – dodał, co jego zdaniem świadczy o dobrych stosunkach.
Jednak konserwatywny poseł kanadyjski Pierre Paul-Hus dał się ponieść emocjom i zaatakował premiera Trudeau, za to, że ten pozwolił na „wyśmiewanie Kanady”. Pisał nawet o „kolacji dla idiotów… Lider Bloku Québécois (partia nacjonalistyczna), Yves-François Blanchet, na kanale LCN oświadczył, że jeśli był to żart to w złym guście.
Jednak już były premier Kanady Jean Charest w poście na X w konwencji humoru ostrzegł, że „gdyby był prezydentem Trumpem, pomyślałby dwa razy, zanim najechałbym Kanadę. Ostatni raz, gdy Stany Zjednoczone próbowały czegoś takiego – podczas wojny 1812 roku – nie skończyło się to zbyt dobrze. Kanadyjczycy nawet spalili Biały Dom” – dodał.
Si j'étais le président Trump, je réfléchirais à deux fois avant d'envahir le Canada. La dernière fois que les États-Unis ont tenté une telle chose —pendant la guerre de 1812—ça ne s'est pas très bien terminé. Le Canada a même incendié la Maison-Blanche. 🔥😅#polcan https://t.co/2au3LWlJLw
— Jean Charest (@JeanCharest_) December 3, 2024