Francuskie media, niestety teoretycznie, stawiają pytanie – „jakie środki z arsenału argentyńskiego liberalnego prezydenta Javiera Milei można zastosować we Francji?”. To efekt podróży prezydenta Francji do Ameryki Południowej i spotkania m.in. z prezydentem Argentyny.
Javier Milei, któremu od początku nad Sekwaną „przyprawiano gębę” wariata, okazuje się w czasach kryzysu politykiem inspirującym. Emmanuel Macron podczas spotkania w Buenos Aires z prezydentem Argentyny Javierem Milei omawiał głównie „kwestie klimatyczne”, umowę UE z krajami Mercosuru, ale też możliwości współpracy ekonomicznej.
To jednak zderzenie dwóch światów. Francuskiego etatyzmu i próby libertariańskiej Javiera Milei, który rządzi w Argentynie prawie od roku. Aby położyć kres deficytowi budżetowemu, zwolnił już w Argentynie 28 000 urzędników służby cywilnej, a docelowo liczba zwalnianych pracowników biurokracji ma wynieść 75 000.
Milei zmniejszył także o połowę liczbę ministerstw (z 18 do 9) i sekretariatów stanu (ze 106 do 54), m.in. poprzez połączenie ministerstw: Edukacji, Szkolnictwa Wyższego i Badań Naukowych, Kultury, Pracy, Dzieci i Rodziny oraz Spraw Społecznych.
Javier Milei chce budżetu bez zakładania w nim jakiegokolwiek deficytu. M;IN ;sama na siebie ma zarabiać kultura. Obcięto np. trzy czwarte funduszy i zredukowano personel Narodowego Instytutu Kina i Sztuk Audiowizualnych. W ramach oszczędności zredukowano wspieranie ideologii „progresywnych”. Prezydent rozwiązał np. Krajowy Instytut walki z Dyskryminacją, Ksenofobią i Rasizmem (Inadi). Zmniejszono także subsydia krajowe dla władz lokalnych.
Francuskie media przedstawiały te działania w najczarniejszym świetle, co w kraju pogrążonym w etatyzmie i przyzwyczajonym do omnipotencji państwa specjalnie dziwi. Jednak prawicowy tygodnik francuski „Valeurs” wskazuje, że takie działania przynoszą „spektakularne sukcesy”. Prognozuje, że w 2025 r. Argentyna pogrążona w ciągłych kryzysach, ma szansę powrócić do silnego wzrostu ekonomicznego, inflacja jest pod kontrolą, a budżet państwa wykazuje… nadwyżkę.
Negatywne skutki to czasowy wzrost poziomu ubóstwa niektórych grup społecznych, a zubożenie dotyka połowę populacji. Milei nadal cieszy się jednak dużą popularnością i jego eksperyment przywrócenia normalności ekonomicznej ma duże szanse powodzenia..
Tygodnik zastanawia się, czy działania podjęte przez argentyńskiego liberalnego prezydenta Javiera Milei dałoby się przeszczepić do Francji? Jednak kolejne pokolenia ludzi w tym kraju po prostu z pseudo-socjalnym państwem się zżyły na tyle, że tego typu kandydat miałby nad Sekwaną niewielkie szanse powodzenia.
Dobrym przykładem są tu działania lokalnych władz w Kraju Loary, gdzie Christelle Morançais, szefowa tego francuskiego regionu, wysłała ledwie sygnał o budowie nowego modelu kultury, bardziej niezależnego od publicznych pieniędzy. Wywołało to natychmiastowy atak na władze regionu opozycji i związków zawodowych.
Christelle Morançais, prezydent regionu Pays de la Loire, to nie żądana prawica, ale polityk prezydenckiej partii „Horyzonty”. Szuka 100 milionów oszczędności w budżecie regionalnym ze względu na zmniejszenie dotacji centralnych. Morançais musi ciąć rożne wydatki, ale ośmieliła się zapytać, czy akurat „kultura jest nietykalnym monopolem?”. Wskazała na „bardzo upolitycznione stowarzyszenie, które utrzymują się z publicznych pieniędzy”.
„Osłabienie i decentralizacja kultury oznacza osłabienie Republiki” – zagrzmiał natychmiast Aymeric Seassau, komunistyczny radny regionu. W podobnym duchu krytykowali też taką ideę Zieloni, a nawet sojusznicy przewodniczącej regionu z obozu Macrona. Natychmiast wezwano do „mobilizacji”, którą wyznaczono na 25 listopada… Warto przypomnieć, że w 2023 r. podobną lawinę krytyki za obcięcie niektórych dotacji na kulturę, wywołał już szef regionu Owernia-Rodan-Alpy Laurent Wauquiez.
Źródło: AFP