Po zamachu islamistów na redakcję „satyrycznej” gazety „Charlie Hebdo” we Francji, wiele osób przypinało sobie hasło „Jestem Charlie”. Tytuł znany jest z częstego publikowania wulgarnych karykatur, wyszydzania symboli religijnych chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. W przypadku islamu, jego wyznawcy srogo się zemścili. 7 stycznia 2015 roku terroryści pochodzenia algierskiego Saïd i Chérif Kouachi, wdarli się do redakcji tygodnika, zabijając 12 osób (w tym 9 członków redakcji).
Nowa prowokacja
Publikacje karykatur Mahometa przez ten tygodnik wywoływały rozruchy antyfrancuskie w różnych krajach, od Czeczenii, przez Niger, Pakistan, po Afganistan i Arabię Saudyjską. W Nigrze palono z tego powodu akurat… kościoły chrześcijańskie. Obrażanie uczuć innych ludzi krytykował ostatnio papież Franciszek. W przypadku katolików, ci kierowali sprawy o obrażanie uczuć religijnych do sądów, ale na ogół z mizernym skutkiem. We Francji przetaczały się później jedynie dyskusje o wyższości „wolności słowa i ekspresji” nad ochroną wartości religijnych.
„Charlie Hebdo” nie przestaje jednak prowokować i właśnie ogłasza „międzynarodowy konkurs na karykatury, który potępią „wpływy wszystkich religii”. Konkurs zatytułowano „#LaughDeDieu” i zaproszono do niego, „tych, którzy są zmęczeni życiem w społeczeństwie rządzonym przez Boga i religię”. To dość dziwny sposób „uczczenia” zbliżającej się 10. rocznicy zamachu na tą redakcję.
Konkurs zostanie rozstrzygnięty 15 grudnia i zaadresowano go do zawodowych „rysowników i karykaturzystów”. Nie tylko do „zmęczonych życiem w społeczeństwie rządzonym przez Boga i religię”, ale też do tych, którzy „mają dość bycia zaśmiecanym tak zwanym dobrem i złem, dla tych, którzy mają dość wszystkich przywódców religijnych, jacy dyktują nam jak żyć”’.
Czy osoby od „je suis Charlie” się wstydzą?
Od czasu tragedii w 2015 roku, linia redakcyjna tygodnika nie uległa zmianie. Wszystkie osoby utożsamiające się z tygodnikiem, także w Polsce, często nie zdawały sobie sprawy z polityki pisma. W mediach społecznościowym umieszczali bezkrytycznie „#Jestem Charlie” i wspierali antywartości propaowane przez pismo. „Charlie Hebdo” nigdy nie zrezygnowało z obrażania wszystkich religii. Rok po ataku, gazeta publikowała specjalny numer z Panem Bogiem na na pierwszej stronie, jako brodatym mężczyzną uzbrojonym w… kałasznikowa, w zakrwawionym ubraniu.
Papież Franciszek w odpowiedzi na publikacje pisma, którego dość prymitywne obrazoburstwo polega na nurzaniu wizerunków religijnych z pornografią, mówił w czerwcu, że „można śmiać się z Boga (…), ale nie obrażając uczuć religijnych wiernych”. W sierpniu tego roku, dwa francuskie stowarzyszenia katolickie złożyły skargę przeciwko „Charlie Hebdo” o „podżeganie i prowokowanie nienawiści religijnej”. W tym przypadku poszło o obrazę NMP i publikację „karykatury” Matki Boskiej zatytułowanej „Małpia ospa małpa: pierwsze pojawienie się wirusa w Europie”. Na wynik skargi trzeba poczekać, ale zapewne sądy laickiej Republiki raczej redakcjoi nie potępią.
„Tak zwane dobro i zło”
Nieustanne prowokacje trwają jednak nadal. Tygodnik reprezentuje libertyński rynsztok, ale warto zwrócić uwagę, że w ogłoszonym konkursie pisze o „zmęczeniu”, które dotyczy „tak zwanego dobra i zła”. To zacieranie granic dobra i zła i kwestionowanie aksjologii jest dość charakterystyczne dla linii pisma. Islamiści zareagowali zgodnie z zasadą „oko za oko”, chrześcijanie mają broń w postaci modlitwy i zasady „zło dobrem zwyciężaj”. W przypadku „Charlie Hebdo”, które przedstawia się jako „ofiara obskurantyzmu religijnego”, mamy w rzeczywistości do czynienia z agresorem ideologicznym testującym przez kolejne profanacje, możliwości „opiłowywania” wyznawców religii. Nie należy zapominać, że głównym wrogiem jest tu katolicyzm.
„Majowe dzieci” 1968 roku i „Der Sturmer” permisywizmu
„Charlie Hebdo” został założony w 1970 roku, ale jego źródła ideowe tkwią w słynnym buncie Maja 1968 roku. Pismo powstało jako następca magazynu „Hara-Kiri”, wydawanego przez ten sam zespół, które zostało zakazane po tytule kpiącym ze śmierci generała de Gaulle’a. Atak islamistów przyniósł gazecie dotacje, wzrost nakładów, a międzynarodowy klub PEN wręczył jej nawet nagrodę za „odwagę i wolność słowa”. Linia polityczna gazety to rodzaj „wizualizacji” idei lewicy, we Francji formacji bardzo antyklerykalnej. Angażują się mocno także w politykę i to bynajmniej nie w obronie „wolności słowa”. W 1996 r. redakcja zainicjowała petycję wzywającą do zdelegalizowania… Frontu Narodowego, pod którą zebrano 173 704 podpisów i przedłożono później Ministerstwu Spraw Wewnętrznych. Próbowano przejąć też i zastrzec nazwę „Front”, drukowano fałszywe plakaty wyborcze Marine Le Pen, itd.
Osobny rozdział to ataki na Jana Pawła II. Święty Papież był wielokrotnie obrażany, wyzywany, karykaturowany i to pornograficznie. Wydawano też pornograficzne wersje Nowego Testamentu, a słynne karykatury Mahometa były jedynie mocno nagłośnionym uzupełnieniem ataków na wszystkie religie. „Charlie” to niemal libertyński odpowiednik „Der Stürmera” z III Rzeszy, którego propaganda miała za zadnie „odpersonalizowywać” przeciwników lewicy narodowosocjalistycznej z NSDAP. Są jednak i tematy, które gazeta propaguje i nie jest jednoznaczna w ich krytykowaniu – ekologia, LGBT, antysemityzm.
W 2007 roku proces przeciwko „Charlie Hebdo” wytyczony przez CFCM (Rada Reprezentatywna Muzułmanów), zakończył się przed Sądem Najwyższym w Paryżu „uniewinnieniem” redakcji. 4 lata później siedzibę redakcji podpalono, a po kolejnych kilku latach zaatakowano. Jednak to nie muzułmanie są głównym obiektem krytyki i kpin.
Chcą „dekatolicyzować” Francję
Rysownik Charb wyjaśniał, że „w Charlie mamy do czynienia głównie z Kościołem katolickim, ponieważ jest on nadal w znacznej większości”. Z kolei inny członek redakcji, Luz pisał, że „dla ateisty jest oczywiste, że ponieważ jesteśmy w kraju katolickim to będziemy atakować katolików, a nie muzułmanów, raczej duchowieństwo, które jest prawdziwym przedstawicielem tej alienacji i papiestwa, a nie Boga. Później wszystko zależy od mediów, które niosą przekaz. W przypadku „Charlie Hebdo” krytyka nie dotyczy muzułmanów, ale alienacji ich wiary”. Rysownik Jul dodawał: „o wiele łatwiej jest rysować mocne karykatury przedstawiające chrześcijan niż inne religie. Prawdopodobnie dlatego, że jesteśmy w kraju katolickim. Nie możemy uderzać w religię mniejszości w taki sam sposób, w jaki uderzamy w religię większości. Jeśli histeria wywołana tymi rysunkami jest tak silna, to także dlatego, że w Europie panuje rasizm antyarabski i antymuzułmański”.
Ciekawostką jest, że bez wzbudzania sensacji nakład pisma spada i boryka się ono z trudnościami. Zamach z 2017 poreperował jego finanse, bo posypały się dotacje, a dodatkowo sprzedano rekordową liczbę egzemplarzy wznowionej gazety. Po zamachu sprzedawano w kioskach średnio 60 tys. tygodniowo, w porównaniu do 20 tys. przed atakiem. Obecnie sprzedaż znowu spadła do poziomu około 25 tys. Bez skandalu więc ani rusz…
🔴 CONCOURS | À ceux qui ont en marre de vivre dans une société dirigée par Dieu et la religion, Charlie Hebdo lance un concours international pour vous ! Dessinez votre colère contre l’emprise de toutes les religions sur vos libertés. Plus d’infos ici 👉 https://t.co/Dg5jqSedld pic.twitter.com/JUhX0HHa78
— Charlie Hebdo (@Charlie_Hebdo_) November 14, 2024