Podczas konferencji prasowej przedstawiciele Konfederacji Korony Polskiej zwrócili uwagę na unijne „zielone” absurdy, które uderzą w powodzian. Zaproponowali także sojusz państw dotkniętych przez niszczycielski żywioł.
– Jeszcze dobrze fala powodziowa nie zdążyła przejść przez Polskę, ale już mieszkańcy pierwszych zmiecionych, zdewastowanych przez wodę miejscowości zastanawiają się, jak powstać z tych zgliszczy, jak odbudować swoje domostwa. I tu wkracza nam kontekst, niestety, również unijny – wskazała Marta Czech.
W tym miejscu przypomniała „pakiet Fit for 55, mamy Europejski Zielony Ład za drzwiami, ale tuż, tuż Europejski Niebieski Ład, mamy ETS-1, ETS-2, wreszcie mamy dyrektywę budynkową EPBD itd.”.
– Cała ta eurokołchoźnicza buchalteria dotyczy przecież i budownictwa, i transportu, i znacznie zwiększa koszty odbudowy. Weźmy na tapet choćby dyrektywę budynkową EPBD, z którą to właśnie teraz Unia Europejska chce, o zgrozo, przyspieszać. Ludzie nie mają okien w domach, bo im te okna woda wymyła, wybiła razem z futrynami, razem z framugami, ale nie mogą sobie wstawić okien takich, jakie by chcieli, jakie im się podobają, na jakie ich stać, ponieważ dyrektywa budynkowa wymusza okna trzyszybowe – podkreśliła rzecznik Konfederacji Korony Polskiej.
– Weźmy inny aspekt tejże dyrektywy. Znawcy, doświadczeni budowlańcy, którzy myślą logicznie, potwierdzają, że w przypadku zalanych budynków ważne jest skucie tynku i pozwolenie, by mury, czyli cegły, pustaki, zaprawy, betony mogły po prostu oddychać. I te zalane budynki jeszcze przez długie lata będą oddawały wodę, którą wchłonęły podczas powodzi. Tymczasem, cóż nam proponuje Unia i dyrektywa EPBD? Otóż termomodernizację, termoizolację, obklejanie tych budynków styropianem, izolowanie ich, pogrubianie ścian. Od tego już droga prosta do stęchlizny, do grzyba, do pleśni. Efekt gwarantowany, drodzy Państwo – wskazała.
Czech podkreśliła, że „warto zastanowić się nad rozwiązaniami systemowymi, długoterminowymi, sięgającymi perspektywą dosyć daleko i niekoniecznie w pojedynkę, jako Polska”. Podkreśliła, że „ten straszliwy kataklizm powodzi dotknął nie tylko Polskę”, lecz także Czechy, Słowację, Austrię, Węgry, czy Rumunię. W jej ocenie to pięć „państw partnerskich”. – A mówiąc partnerskich, mam na myśli to, że żaden z tych krajów nie ma jakichś zapędów imperialistycznych, zapędów hegemona. Pięć państw partnerskich, z którymi możemy zawrzeć sojusz i mamy po temu właśnie teraz bardzo istotny pretekst – podkreśliła.
– Główną osią takiego sojuszu, takiego porozumienia mogłoby być na przykład na arenie unijnej żądanie odstąpienia od wszystkich restrykcji unijnych dotyczących klimatu, czyli jednym słowem od tych wszystkich idiotyzmów klimatycznych. Na początek być może na razie na czas uporania się z tymi wszystkimi konsekwencjami kataklizmu, powodziowego, potem może w dłuższej perspektywie, czyli przynajmniej takie kilkuletnie moratorium od tych wszystkich kolorowych ładów, ETS-ów, klimatycznych dyrektyw – dodała.
– Przecież byłoby to z korzyścią dla każdego z tych poszkodowanych państw, a wiemy w grupie siła, dlatego dziś wznosimy postulat i hasło powodzianie wszystkich krajów łączcie się – skwitowała Czech.
„Ogromne koszty (…) dodatkowym gwoździem do trumny osób poszkodowanych”
Z kolei sekretarz generalny partii Jan Krysiak wskazał, że „Tusk bardzo ochoczo zaangażował się w organizowanie zwolnienia z ETS-u w przypadku prądu eksportowanego na Ukrainę”. – Wszystko wskazuje na to, że ta inicjatywa się powiedzie. To dlaczego nie miałby zabrać się co najmniej tak energicznie za zorganizowanie tego, za załatwienie tego dla obszarów dotkniętych powodzią? Przecież ta powódź będzie jeszcze miała skutki przez długi czas – wskazał.
– Ściany będą się pocić, wymagają ogromnych ilości prądu, żeby to osuszyć i zdążyć przed zimą. Tak samo wymagają ogromnych ilości paliwa, żeby oczyścić teren, potem pracować przy odbudowie. To są ogromne koszty i niezałatwione są dodatkowym gwoździem do trumny osób poszkodowanych – wyjaśnił.
– A mogłoby się przy okazji okazać, że to jest dobrodziejstwo. Tani prąd, tanie paliwa, że może to trzeba rozszerzyć na cały kraj. Czemu nie? I skończyć z tym haraczem unijnym w postaci ETS-u i tą swoistego rodzaju lichwą europejską – dodał.
– Unia Europejska, Komisja Europejska z pewnością będzie kręcić nosem, powie, że się nie da, że nie ma pieniędzy i takie tam. No to wtedy należałoby się w takiej silnej grupie państw przyjrzeć starannie przez lupę, na przykład czy te wiatraki niemieckie są rzeczywiście takie ekologiczne, co się dzieje z łopatami skrzydeł, czy te fundamenty wiatraków są biodegradowalne, w których wpompowano setki ton betonu i dziesiątki ton stali. Można by się przyjrzeć na przykład, czy zachodnie sieci supermarketów przypadkiem nie wykorzystują pozycji monopolistycznej względem rolników danego kraju. Można by sprawdzić na przykład, czy na rynku usług kurierskich mamy równe warunki działania – wymieniał.
Krysiak powołał się tu na przykład InPostu. – W tym miesiącu założyciel polskiej firmy InPost, Rafał Brzoska, poinformował, że w zeszłym roku ta firma zapłaciła 250 mln zł w podatku CIT, co stanowi ponad 2,5 razy więcej niż wszystkie inne firmy kurierskie działające na polskim rynku. Z litości nie wspomnę jakie to firmy. Czyli polska firma płaci 4,7 proc. od przychodu podatku CIT, a średnia wśród pozostałych firm kurierskich to jest 0,7 proc. Fair? Nie sądzę – dodał.
– Konfederacja Korony Polskiej zwraca uwagę, że polskojęzyczni obrońcy interesu wszelakiego, tylko nie polskiego, którzy rządzą tym krajem już od wielu lat, doprowadzili do takiej sytuacji, że Polski nikt nie słucha, że Polska nie ma w ogóle argumentów, że Polska zamiast być podmiotem i twórcą polityki międzynarodowej stała się przedmiotem – podsumował.
„Agenda zrównoważonego rozboju”
Głos zabrał także poseł Roman Fritz. – Ta straszna katastrofa, która się wydarzyła i wydarza nadal na naszych oczach, udowodniła czarno na białym cały bezsens dotychczasowych pozorowanych działań zarówno Unii Europejskiej, jak i całej tej agendy zrównoważonego rozboju, czy niezrównoważonego rozumu, jakkolwiek to nazwać. Skupiły się te wszystkie pseudoelity współczesnego rozwiniętego świata na wymianie jakichś tam nakrętek, żarówek, działań absurdalnych, tylko po to, żeby był jakikolwiek efekt propagandowy. Kto dziś wierzy we wpływ i możliwości człowieka w walce z tak zwanymi zmianami klimatycznymi? Równie dobrze można walczyć z ruchem obiegowym Ziemi dookoła Słońca, czy Układu Słonecznego dookoła naszej galaktyki – stwierdził.
– Proszę państwa, kim my teraz dysponujemy? Kto stoi na czele? Kto jest twarzą walki z powodzią czy z jej skutkami? Tacy ludzie jak pan Kierwiński, jak pani Henning-Kloska, jak pani Zielińska. Ja rozumiem, że wymieniając te nazwiska, państwo od razu się czują znacznie bardziej bezpieczni. To jest oczywiście ironia i kpina i ja za to serdecznie przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać po prostu – przyznał.
Wskazał, że „na takie katastrofy czasem ratunku nie ma, ale można się do niej oczywiście przygotowywać na znacznie wyższym poziomie”. Powołał się na przykład Szwajcarii, która nie należy do UE, ale jest otoczona ze wszystkich stron państwami unijnymi. – Kraj bardzo górzysty, narażony na spiętrzanie wód, jak nigdzie praktycznie w Europie – podkreślił. Fritz podkreślił, że znajduje się tam „cała plejada czterotysięczników”, a mimo to jest „cała masa” wysoko położonych zbiorników retencyjnych.
– A co u nas? Nie można takich zbiorników budować, bo oczywiście ekologia. Czy Szwajcaria kojarzy się Państwu z krajem, który nie stawia na ekologię? – pytał.
Mówił także o licznych tunelach, schronach czy liniach kolejowych w Alpach oraz wydrążonym w skałach powyżej 2 tys. m. n.p.m. metrze. – Nikt teraz oczywiście przeciwko temu nie protestuje, bo nikomu to nie przeszkadza. W Polsce takich inwestycji być oczywiście nie może ze względu na pseudoekologów i jak to się okazało ostatnio wręcz ekoterrorystów – wskazał.
– No ale cóż, mamy takie kadry jakie mamy. Wniosek mój, Ministerstwo Klimatu od razu do zamknięcia jako punkt pierwszy wyjścia z tego potężnego kryzysu – skwitował.
Wody Polskie i resort klimatu do likwidacji
Przemawiał także poseł do Parlamentu Europejskiego Grzegorz Braun. – Szczęść Boże! Tak jest Ministerstwo Klimatu do likwidacji, a kierownictwo tego resortu do więzienia za sprowadzenie powszechnego niebezpieczeństwa, za straty mienia przeogromnej wartości. Tak powinniśmy zobaczyć tych ludzi, tych ministrów przed Trybunałem Stanu, przed sądami. I mam nadzieję, że się to stanie, dlatego że deziluzja postępuje w tempie bardzo szybkim. Narody Europy, ze szczególnym uwzględnieniem Europy Środkowej, widzą, że to wielki fałsz, to fikcja, właśnie w momentach kryzysu. A można by powiedzieć: to nie kryzys, to rezultat wcześniejszych zaniedbań – powiedział.
– Okazuje się, że wszystkie obietnice, wszystkie te obiecanki, cacanki eurokołchozowe są kompletnie bez pokrycia. Wprowadzano Polaków i inne narody do Unii Europejskiej właśnie pod tym pretekstem, że to jest taki zbiorowy system niemalże ubezpieczeń wzajemnych, że w razie kryzysu, zagrożenia Unia pomoże. Otóż nie pomaga – zaznaczył.
– Przyjechała pani komisarz von der Leyen i łaskawie zezwoliła na przełożenie z kieszeni do kieszeni tego, co i tak nasze. Nie ma żadnych dodatkowych funduszy, nie ma żadnej dodatkowej pomocy. Uwaga, jest gorzej niż byłoby bez tych obietnic bez pokrycia, dlatego że bez nich przynajmniej zadziałałyby jakieś normalne, ludzkie, międzynarodowe odruchy solidarności. Dzisiaj nie ma tych odruchów solidarności. Niemcy, Austriacy za zasłoną ulewy zamknęli, półprzymknęli granicę, zlikwidowali pokątnie w jakiejś części grupę Schengen i nie ma mowy o odruchach solidarności, dlatego że wszyscy mówią, no przecież Unia jest od tego, żeby pomogła, to pewnie pomaga. No więc nie pomaga – dodał.
– Do likwidacji nie tylko ministerstwo klimatu, damy sobie radę bez niego – nasza polityka klimatyczna: dobry klimat dla biznesu, dobry klimat dla ludzi interesu – ale do likwidacji również Wody Polskie, które jak się okazuje są doktrynerską organizacją, która dezorganizuje wszelkie przygotowania, które mogłyby, jeśli nie zapobiec, to zredukować skutki katastrof naturalnych. Właśnie z akcentem na naturalnych – one spowodują, są naturalne – wskazał.
– Tak jak za komuny wszystkie nieprawości, wszystkie niegospodarności były dokonywane pod pretekstem ścigania, podążania za mirażem pełnej sprawiedliwości społecznej, tak teraz w eurokomunie mamy miraż zrównoważonego rozwoju i zeroemisyjności. To się nigdy nie wydarzy, a po drodze idziemy w koszta. I to są koszta, które przyprawiają o bankructwo polskie rodziny, dlatego że przecież nie jest w ludzkiej mocy odbudować życie tak zdewastowane, zdewastowane właśnie przez tych, którzy uniemożliwili budowę zbiorników retencyjnych, tych, którzy wcześniej, a i dzisiaj dalej opowiadają bajki klimatystycznej religii, quasi religii. Z tym wszystkim precz – skwitował.
Braun odniósł się także do możliwych sojuszy państw poszkodowanych przez powódź. – Czas najwyższy, by mniejsi, ale mądrzejsi doszli do porozumienia. Nie widzę żadnych przeszkód na drodze do takich porozumień, no chociażby z wszystkimi państwami, które leżą w dorzeczach tych wielkich rzek, które od czasu do czasu, mimo swojego piękna, przyprawiają nas o taki ból głowy i przyprawiają nas o takie straty. Wszyscy, którzy zamieszkują dorzecze Dunaju, także Odry, Wisły, oni wszyscy powinni się porozumiewać i szybciej dojdziemy do takich porozumień, jeżeli nie będzie naszego kontaktu zaburzać ta sztuczna instancja blokująco-filtrująca, jaką jest eurokołchoz – ocenił.