Strona głównaMagazynKto stoi za Mentzenem, czyli Hołownia dla prawicy

Kto stoi za Mentzenem, czyli Hołownia dla prawicy

-

- Reklama -

Złośliwcy błyskawicznie spostrzegli, że na zdjęciach z inauguracji kampanii prezydenckiej Sławomira Mentzena za prezesem Nowej Nadziei stoi Przemysław Wipler, co miałoby być symbolicznym potwierdzeniem teorii spiskowej, zgodnie z którą działaniami lidera partii z tylnego siedzenia kieruje właśnie poseł Konfederacji. Są to jednak jedynie plotki rozpuszczane przez nikczemnych wrogów kandydata wybranego, a scentralizowany program oraz hasło wyborcze niemal identyczne, jak Janusza Korwin-Mikkego przed dekadą nie mają z tym nic wspólnego.

W ostatnią wakacyjną sobotę wybrany przez Radę Liderów Konfederacji kandydatem na prezydenta Polski Mentzen podjął, podobnie jak całe ugrupowanie rok wcześniej, próbę politycznego samobójstwa. Wówczas Konfederacja rozpoczęła kampanię, organizując pierwszą konwencję aż osiem miesięcy przed wyborami parlamentarnymi. Efekt był taki, że notowania formacji nieprzerwanie rosły od lutego aż do połowy lipca, a następnie doszło do przełamania i rezultat „osiągnięty” podczas głosowania był niemal najniższy w całym roku. Ubiegłoroczna próba okazała się zatem nieskuteczna, bowiem udało się prześlizgnąć nad progiem wyborczym i przeżyć. Teraz, na osiem miesięcy przed wyborami prezydenckimi, na podobny manewr zdecydował się Mentzen. Lider Nowej Nadziei podjął ryzyko, które może – choć wcale nie musi – skończyć się jego polityczną śmiercią.

- Reklama -

Czytaj także: Dobra mina do złej gry. Trzy główne błędy Konfederacji


Kampanijny falstart

Podczas gdy Mentzen już rozpoczął i dalej będzie prowadził kampanię, w obozach politycznych oponentów przez długie tygodnie, a nawet miesiące toczyć się będą gorące dyskusje na temat tego, kto jest przystojniejszy, zna więcej języków obcych i ma większe szanse w wyścigu o prezydencki fotel. Wobec braku konkurencji dojdzie zatem do nieuchronnego wzrostu popularności Mentzena, który prawdopodobnie zostanie określony „czarnym koniem” zbliżających się wyborów. Taka sytuacja nie może trwać jednak nieprzerwanie przez długie miesiące i prędzej czy później będzie musiało dojść do przełamania. Złoży się na to kilka czynników, w tym z jednej strony „opatrzenie się” Mentzena, z drugiej natomiast wejście do gry „świeżych” zawodników. To kiedy dojdzie do zmiany trendu oraz czy zaistnieją okoliczności umożliwiające niezwykle trudne odbicie, będzie miało kluczowe znaczenie dla ostatecznego wyniku kandydata wybranego.

Wobec oczywistych argumentów przeciwko powtarzaniu manewru z ubiegłego roku zaskakiwać może to, jak prozaiczne są przyczyny tak wczesnego startu kampanii. W rozmowie z „Interią” Wipler powiedział, że „termin mieli zaplanowany dużo wcześniej”, chociaż miało być to „wydarzenie inaugurujące ich wewnętrzne prawybory”, ale wobec wycofania się z rywalizacji Krzysztofa Bosaka „zmienili formułę”. Wypowiedź niezwykle ważnego posła Konfederacji ujawnia, iż Konfederacja od dłuższego czasu szykowała się do organizacji prawyborów. W tym kontekście jeszcze bardziej tajemniczo wygląda decyzja wicemarszałka Sejmu, który w połowie sierpnia najpierw ogłosił swoją decyzję w Radio Zet, a następnie zaapelował w mediach społecznościowych o „zaufanie, że to najwłaściwsza decyzja, pozwalająca utrzymać jedność i rozwój Konfederacji”.

Deklaracje o jedności są jednak podawane przez media w wątpliwość. Na sobotnim wydarzeniu pojawili się głównie politycy Nowej Nadziei, a wielkim nieobecnym był właśnie Bosak. Wokół absencji wicemarszałka Sejmu powstało zamieszanie, bowiem zapytany przez „Interię” Wipler początkowo potwierdził, że Bosak „przebywa na urlopie”. Pech chciał, że lider narodowców zamieścił w mediach społecznościowych wpis dokumentujący jego obecność tego dnia na Zjeździe Okręgu Małopolskiego Ruchu Narodowego. Niezależnie od tego, dlaczego Bosak nie pojawił się na warszawskiej konwencji prezesa Nowej Nadziei, nie można powiedzieć, by miał czego żałować. Wygłoszone przez Mentzena przemówienie było nudne i schematyczne, a wobec tego, co Konfederacja pokazała podczas poprzednich kampanii, rozczarowaniem okazała się nawet oprawa i organizacja.


Czytaj również: Zdradzony elektorat. Kto boi się prawyborów w Konfederacji?


Hołownia dla prawicy

Trwające kilkadziesiąt minut wystąpienie było charakterystyczne dla Mentzena. Kandydat wybrany rozpoczął od historii, następnie przeszedł do nakreślenia problemów, z jakimi obecnie boryka się nasz umęczony kraj, a na koniec w dość ogólny sposób przedstawił własne propozycje na przyszłość. Lider Nowej Nadziei powtórzył mainstreamową narrację o rzekomym zagrożeniu wojennym, przedstawił się jako umiarkowany wolnościowiec, a także stanowczo i celnie skrytykował Unię Europejską, której jednak rzecz jasna nie ma zamiaru opuszczać. Pierwszą część autoprezentacji Mentzen zakończył populistycznym zwrotem „ja wiem jak do tego doprowadzić”, co nieuchronnie przywiodło na myśl powtarzane przez Szymona Hołownię jak mantra w ubiegłorocznej kampanii parlamentarnej hasło „wiemy jak to zrobić”.

Po krótkiej przerwie, w której trakcie z głośników popłynęła muzyka, rozbłysły światła, a publiczność otrzymała czas na niewymuszone brawa, Mentzen snuł wizję tego, jakim przywódcą państwa chciałby być. Polityk opowiedział przy tym do czego się nadaje, a do czego nie, co zapewne miało wśród wyborców wywołać poczucie, iż mają do czynienia z uczciwym kandydatem. To jednak póki co nie do końca się udaje, gdyż już na samym początku kampanijnej przygody złośliwi Internauci wypominają Mentzenowi, choć czasem nieco na wyrost, zmianę podejścia do Ukraińców oraz długu publicznego. Lider Nowej Nadziei w czasie wystąpienia kilkukrotnie powtórzył hasło o „silnej, dumnej i bogatej Polsce”, będące niemal kalką hasła wyborczego Korwin-Mikkego z kampanii prezydenckiej sprzed dekady. Również wówczas w bliskim otoczeniu kandydata znajdował się obecnie niezwykle ważny poseł Konfederacji. Na koniec Mentzen stwierdził, że „niemożliwe nie istnieje”, co jest jedynie inną formą użytego w kampanii 2023 roku zwrotu „możemy wszystko”.

Kandydat wybrany jedynie z grubsza omówił swój program, przedstawiony szczegółowo w dwudziestu punktach dostępnych w Internecie, i w dużej części były to ogólne pobożne życzenia, charakterystyczne dla wieców wyborczych. Spośród konkretnych propozycji na uwagę zasługują postulaty utrzymania polskiego złotego, regulowania wielkich międzynarodowych korporacji, budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, kompleksowych reform upraszczających podatki, uwolnienia pokera oraz zniesienia przymusu szczepień dla dzieci. Redaktor naczelny „Najwyższego Czasu!” Tomasz Sommer zauważył na portalu X, że „programowe wystąpienie Sławomira Mentzena mógłby równie dobrze wygłosić [Jarosław] Kaczyński, a nawet [Marianna] Schreiber”. Jego zdaniem „środowisko wolnościowe powinno poważnie zastanowić się, czy na pewno odejście od jasnego werbalizowania idei nie doprowadzi do jej ewaporacji”.


Czytaj też: Fale i prawybory. Nieuchronna reorganizacja na prawicy


Potrzeba kandydata prawicowego

Kwestia tego, czy Mentzen jest w swych poczynaniach samodzielny, czy też jak głosi teoria spiskowa ktoś jednak za nim stoi, nie byłaby w ogóle poruszana, gdyby nie poglądowa przemiana, jaką od czasu przejęcia sterów w partii można zaobserwować u toruńskiego polityka. Tezę o tym, iż taką osobą jest Wipler, dałoby się poprzeć nawet słowami prezesa Nowej Nadziei, choć nie w takim sensie, jak chcieliby tego internetowi przeciwnicy posła. Podczas historycznego Kongresu partii KORWiN Mentzen zdradził, że „naprawdę do polityki, tak na poważnie, wprowadził go (…) w 2016 roku Wipler”, któremu wówczas podziękował ze sceny. Także wtedy Mentzen zadeklarował, że Korwin-Mikke będzie dla nowych władz „jak ta latarnia morska”, pokazując im kierunek i pilnując, by z niego nie zboczyli. Rok później, kiedy kierunek wskazywany przez „latarnię morską” nie odpowiadał kapitanowi statku, zdecydowano się ją zatopić. Komentując w rozmowie z Julią Gubalską wybór Mentzena na kandydata Konfederacji, Korwin-Mikke ocenił, iż dla tej formacji „kandydat centroprawicowy jest jak najbardziej na miejscu”, ale „przydałby się jednak jeszcze kandydat całkiem prawicowy”. Słuchając pierwszego kampanijnego wystąpienia Mentzena nietrudno odnieść wrażenie, że po zatopieniu latarni morskiej, wyrzucono za burtę także busolę.

Tak upada Konfederacja. Koniec będzie przykry

Najnowsze