Dzisiaj o tym, dlaczego Polska pod rządami Tuska zmienia się w Bantustan, opresyjne, niegodne minimalnego zaufania państwo, rządzone przez zakłamanych i owładniętych manią łupienia czyjegoś majątku zawistnych małych ludzi o mentalności czysto bolszewickiej.
Ciężko w to uwierzyć, ale wygląda na to, że nawet pod względem podatkowym, obecny rząd jest gorszy od poprzedniego. Wielokrotnie mówiłem, żeby nie łapać się na kampanijne kłamstwa polityków PO, że będą upraszczać podatki. Ministrem Finansów jak zwykle został człowiek bez żadnej pozycji politycznej, bez żadnej siły przebicia i bez żadnej wiedzy o podatkach. Miałem nadzieję, że może chociaż nie będzie on szkodzić, może nic nie poprawi, za to nic nie zepsuje, ale nie. Zapowiadane zmiany będą niestety szkodliwe dla polskich przedsiębiorców. Co więcej, mają zepsuć te nieliczne dobre rozwiązania wprowadzone przez PiS.
Nie mamy jeszcze projektów ustaw (a jest już koniec sierpnia, a zmiany mają wejść od stycznia!), ale z zapowiedzi wynika, że po kieszeni mają dostać programiści na IP BOX, spółki komandytowe i fundacje rodzinne. I dzisiaj skupię się na tych ostatnich.
Fundacje rodzinne można zakładać od lata zeszłego roku. Służą one gromadzeniu majątku przez pokolenia i istnieją w wielu państwach Europy. Do tej pory majętni Polacy zakładali takie fundacje w Austrii, Luksemburgu, Andorze czy innych państwach. Kapitał, a często i przedsiębiorca ze swoją rezydencją podatkową uciekali nam na Zachód. Po latach nacisków udało się przekonać rząd PiS, że skoro takie rozwiązania i tak istnieją, to może wprowadźmy je do naszego prawa, dzięki czemu pieniądze i przedsiębiorcy zostaną w Polsce.
Udało się w zeszłym roku i od tego czasu Polacy założyli ponad 1000 fundacji rodzinnych. To był jeden z najlepszych ruchów PiS. Założenie FR wymagało jednak elementarnego zaufania do państwa. W momencie, w którym fundator wnosił majątek do fundacji, to nie mógł już go wyjąć bez wysokich podatków. Można było się obawiać, i wielu się obawiało, że wniesie się do fundacji udziały w przedsiębiorstwach wartych dziesiątki, jeśli nie setki milionów złotych, a potem państwo położy na tym łapę, chociażby poprzez zmianę opodatkowania fundacji rodzinnych.
Wydawało się to mało możliwe. Jakakolwiek negatywna zmiana w opodatkowaniu FR uderzyłaby bezpowrotnie w zaufanie do państwa i jego instytucji, a polscy przedsiębiorcy znowu wróciliby do przerzucania majątku do państw, których priorytetem nie jest łupienie majątków ludzi, którzy rozwijają ich gospodarkę. Do tego w umowie koalicyjnej rządzącej nami bandy znajduje się taki zapis:
„Koalicja zamierza jak najszybciej doprowadzić do powrotu przewidywalności w systemie podatkowym, poprzez ustabilizowanie prawa i przywrócenie dialogu z organizacjami reprezentującymi pracodawców i związkami zawodowymi. Strony Koalicji zgodnie przyznają, że stabilny, przyjazny i sprawiedliwy system podatkowy to warunek niezbędny dla zwiększenia stopy inwestycji w gospodarce”.
I jak w praktyce wygląda ta umowa? Bez żadnego dialogu z organizacjami przedsiębiorców, rząd chce dodatkowo opodatkować fundacje rodzinne w sposób, który praktycznie likwiduje korzyści z wnoszenia tam majątku. Gdyby tak to wyglądało rok temu, to prawie nikt by ich nie zakładał. Co więcej, bez zapłacenia 19% podatku, tego majątku z fundacji nie będzie dało się wyjąć! Co więcej, zmiany mają wejść od stycznia. Jak to się ma do obiecanego również w tej umowie sześciomiesięcznego vacatio legis w sprawach podatkowych?!
Jedyna negatywna zmiana, jaka powinna objąć fundacje rodzinne, to zobowiązanie osób składających oświadczenia majątkowe, do ujawnienia majątku zgromadzonego w fundacji. Tutaj rzeczywiście jest luka prawna, która umożliwia ukrywanie majątku przez polityków. Sam mam FR i zamierzam w swoim najbliższym oświadczeniu ujawnić zupełnie dobrowolnie również majątek wniesiony do mojej fundacji rodzinnej. Niestety tej luki MF nie chce załatać, chce nałożyć na fundacje podatek pozbawiający je racji bytu!
To, co MF planuje zrobić z fundacjami rodzinnymi, zakrawa o oszustwo, na doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzania własnym majątkiem. To nie jest nawet standard białoruski, to jest standard dzikich krajów afrykańskich. Przedsiębiorcy ucieszyli się, że w Polsce mają wreszcie rozwiązania prawne, których wcześniej szukali na zachodzie, które ułatwiają kumulowanie majątku i utrzymanie go w rodzinie, a po roku dowiedzieli się, że zostali złapani w pułapkę. I to przez własne państwo. Jak to ma się do zapowiedzi, że system podatkowy ma być stabilny, przyjazny i sprawiedliwy? Nawet jeśli uda się ten bandycki pomysł zablokować w Sejmie czy za pomocą weta, to sama ta zapowiedź uderzyła w zaufanie do państwa i do fundacji rodzinnych.
To właśnie przez takie działania poziom inwestycji prywatnych w Polsce szoruje od lat po dnie. Nie da się inwestować w państwie, które inwestora (w sumie to tylko takiego z Polski, ci zagraniczni dostają mnóstwo zwolnień, dopłat i prezentów) traktuje jak wroga, którego trzeba złupić, oszukać i jak najszybciej się pozbyć.
Wielu przedstawicieli polskiego biznesu liczyło na to, że nowy rząd będzie traktował nas lepiej niż poprzedni. Wielu wspierało Tuska w kampanii wyborczej. To Tusk w podziękowaniu pokazuje im teraz jedną ręką środkowy palec, a drugą sięga do ich kieszeni. Mam tylko nadzieję, że chociaż niektórzy przedsiębiorcy zrozumieją ten komunikat i przestaną wspierać ten bandycki rząd.
Artykuł pochodzi z mediów społecznościowych prezesa Nowej Nadziei i lidera konfederacji Sławomira Mentzena. Tytuł nadała redakcja.