Strona głównaMagazynZamach na Donalda Trumpa, czyli pół centymetra od Boga

Zamach na Donalda Trumpa, czyli pół centymetra od Boga

-

- Reklama -

Rezygnacja Joe Bidena z ubiegania się o reelekcję, to czysta polityka i rzecz prosta do wyjaśnienia. Próba zamachu na Donalda Trumpa, to już sprawa poważniejsza, bo dotyczy mechanizmów społecznych i psychologicznych, w tym degrengolady i zdebilenia umysłów tzw. elit. Jeśli przez dziewięć lat świadomie, konsekwentnie i z użyciem miliardów dolarów odczłowiecza się polityka i nawołuje – w blasku fleszy – do zbrodni, nie trzeba się o to długo prosić. W kraju liczącym 350 milionów ludzi z – w miarę łatwym – dostępem do broni musi znaleźć się szaleniec, aby przynajmniej spróbować zastrzelić.

Były prezydent od zamachu powtarza, że „tylko Bóg” uratował go przed kulą niedoszłego zabójcy. Ameryka miała już swoje zamachy i nie jest wolna od przemocy w polityce. Ostatni zamach był najpoważniejszą próbą zabicia prezydenta lub kandydata na prezydenta od czasu postrzelenia Ronalda Reagana w 1981 r. Przypomnijmy, że w przeszłości zamordowano czterech prezydentów USA – Abrahama Lincolna, Jamesa Garfielda, Williama McKinleya i Johna Kennedy’ego. Tym razem zabrakło, jak wyliczono, jakieś pół centymetra, aby Trump nie żył.

W szczerych polach Butler, miejscowości w zachodniej Pensylwanii, zginął 20-letni zamachowiec, zastrzelony przez niego wcześniej jeden z uczestników wiecu, ponadto dwóch innych widzów zostało ciężko rannych.

Przestrzelone ucho Trumpa będzie obrazkiem, który zapisze się w historii, ale również pozostaną w historii obrazki nieudolności i spartaczenie roboty przez Secret Service i podległe służby. Tragedii w sobotę, 13 lipca, można było uniknąć. Zabójca Thomas Matthew Crooks został zauważony przez uczestników wiecu, strzały nie powinny paść. Nic więc dziwnego, że pojawiają się teorie o „inside job” (sugestie, że to zdarzenie na zamówienie…), że bez pomocy z wewnątrz nie byłby w stanie strzelać.

Dyrektor tajnej ochrony Kimberly Cheatle, która pełniła tę funkcję od niecałych dwóch lat, przyznaje teraz, że próba zamachu na Trumpa była „najbardziej znaczącą porażką operacyjną Secret Service od dziesięcioleci”. Na szczęście, choć z oporami, podała się do dymisji.

Nie zapominajmy jednak, że do strzałów w Pensylwanii coś doprowadziło. Są to: ideologiczne zacietrzewienie i przyzwolenie na przemoc.

Wsadzić za kratki

Wmawianie przez lata narodowi, że w przypadku Trumpa mamy do czynienia ze współczesnym Hitlerem, autokratą, dyktatorem i antydemokratą, nie tylko nie mieści się w granicach zdrowego rozsądku. To powoduje, że przeżarta ideologią „woke”, „cancel culture” i wyimaginowanego progresywizmu, gawiedź staje się groźna. Tutaj nie ma przeciwnika politycznego i ideowego, którego można pokonać w wyborach; tu mamy monstrum i diabła, którego należy zniszczyć, a nawet zabić.

– Próbowali go wyeliminować na wiele sposobów – powiedział Donald Trump Jr. o ojcu. – Próbowali finansowo. Próbowali wrzucić go do więzienia. Grozili karą śmierci, 750 latami więzienia. I to jest przerażające. Przerażające, że są kongresmani u demokratów wzywający do odebrania mu nawet ochrony Secret Service. Zastanawiam się tylko, dlaczego mieliby to zrobić – mówił syn Trumpa.

Media, celebryci i demokraci dwuznacznie wypowiadają się o zamachu i obwiniają… republikanów za przemoc polityczną i rozlew krwi.

– Lewicowe media i polityczni doradcy demokratów tak naprawdę próbują usprawiedliwiać jakiegoś psychopatę próbującego zamordować mojego ojca – oświadczył Trump junior.

Trumpa oskarżano o związki z Kremlem i że to dzięki Putinowi trafił do Białego Domu. Zarzucano mu zdradę stanu, co – mimo śledztwa specjalnego prokuratora – okazało się wydmuszką. Zrobiono mu dwukrotnie impeachment, lecz bez powodzenia. Próbowano wyrzucić go z kart wyborczych na podstawie pochodzącej z czasów wojny secesyjnej poprawki do Konstytucji, która zabrania ubiegania się o urzędy polityczne osobom działającym na szkodę USA. A tak miał rzekomo postępować Trump, wzywając podczas słynnego „szturmu na Kapitol” 6 stycznia 2021 r. do insurekcji i obalenia nowego prezydenta. To się też nie udało. Wytoczono działa poważne, bo procesy sądowe, które miały go zrujnować finansowo i ewentualnie zamknąć do więzienia. Też się nie udało, co więcej – były prezydent zyskiwał w sondażach i okazał się faworytem do prezydentury. A to działało na amerykańskich neobolszewików jak płachta na byka.

Za wszelką cenę odhumanizować

Przez dziewięć lat zohydzano i odczłowieczano Trumpa. To nie byli tylko politycy. Stoi za tym ogromny przemysł pogardy złożony z mediów, komentatorów, wykładowców akademickich i celebrytów, z całym Hollywood na czele. Jimmy Kimmel i inni gospodarze wieczornych programów rozrywkowych spokojnie sobie żartowali z ewentualnego zabicia Trumpa. Raper Snoop Dogg nagrał piosenkę i wideo jak strzela do niego. Jego piosenka „Lavender” była jaskrawym przykładem apelu wprost o zabicie ówczesnego prezydenta. Aktorka i komediantka Kathy Griffin pozowała w 2017 r. z odciętą i zakrwawioną głową Trumpa.

Piosenkarka Madonna chciała wysadzić Biały Dom, a aktor Johnny Depp wyrażał chęć zabicia gospodarza, za co zresztą później bardzo przepraszał.

Wezwań aktora Roberta De Niro nie da się nawet policzyć, ale zawsze chodziło mu o pobicie, zamknięcie lub „unieszkodliwienie” Trumpa. Aktorka Betce Midler wielokrotnie życzyła sobie, aby ktoś po prostu „Orange Mana” potraktował nożem. W 2016 r. aktor i komik George Lopez zamieścił ilustrację przedstawiającą meksykańskiego barona narkotykowego El Chapo dekapitującego Trumpa. W 2018 r. aktor i komik Jim Carrey zaprezentował z kolei ilustrację przedstawiającą płonącego na stosie prezydenta. Można byłoby przykłady podawać w nieskończoność. Co gorsze, wszystkie gwiazdy i gwiazdeczki miały przyzwolenie na te występki, niekiedy nagradzane oklaskami. Politycy liberalno-lewicowi, elity i wymiar sprawiedliwości nie widzieli w tym szaleństwie nic złego.

Skoro sam Biden, nazywający Trumpa „egzystencjalnym zagrożeniem dla Ameryki”, pięć dni przed zamachem mówi, że „trzeba go trzymać na muszce”, to droga do zbrodni wolna…

Normalizacja przemocy

Tutaj nie chodzi tylko, aby kogoś uwięzić, zbankrutować, odebrać mu firmy, ale w ogóle odhumanizować: to faszysta, dyktator, gwałciciel, zdrajca, przemocowiec, oczywiście rasista i homofob. Człowiek, który zamknie każdego „progresywistę” do więzienia. Nie będzie aborcji, LGBT i wolności. To człowiek, dla którego nie powinno być miejsca na ziemi.

Komentator telewizyjny, pisarz, analityk i były doradca Trumpa, dr Sebastian Gorka, uważa, że jeśli ktoś jest zaskoczony zamachem, to jest naiwny. Partia Demokratyczna odczłowiecza nie tylko byłego prezydenta, ale wszystkich jego zwolenników, każdego, kto nosi czapkę z napisem „MAGA”. To Biden, przypomina, otoczony przez żołnierzy piechoty morskiej nazywał połowę narodu faszystami i ekstremistami, a potem mówił do donatorów, że „Trumpa trzeba mieć na celowniku”.

– To bardzo proste, nikt nie powinien być zaskoczony tym, co się wydarzyło. Jest jedna partia w Ameryce, która znormalizowała przemoc – powiedział Gorka. Przyzwolenie na przemoc dała Partia Demokratyczna.

Choroba lewicy

Światowej sławy historyk wojskowości, profesor dr Victor Davis Hanson piętnuje „chorobę lewicy”, ostro krytykując lewicową retorykę mającą na celu normalizację przemocy wobec Trumpa. Hanson, pracownik Instytutu Hoovera, argumentuje, że groźby pozbawienia życia Trumpa są konsekwencją lat podżegającej retoryki ze strony lewicowych celebrytów i osób publicznych.

Według niego lewica „nieustannie czyni Trumpa wyjątkiem” od praktyki zakazującej normalizowania „wyimaginowanego zabijania” prezydentów lub kandydatów na prezydenta i „w ten sposób obniżania poprzeczkę przemocy”. Przypomniał, że 81-letni prezydent demokratów w przeszłości wiele razy mówił, że chętnie pobiłby swego konkurenta.

Ten ceniony naukowiec skrytykował lewicowe media, takie jak „New Republic”, które niedawno przedstawiały Trumpa jako Hitlera na okładce, sugerując, że takie portrety mogą podżegać „niezrównoważonych” lub młodych ludzi do popełniania aktów przemocy, wierząc, że zostaną „pochwaleni” za powstrzymanie masowego mordercy i dyktatora.

Trump już dawno znakomicie rozpoznał zagrożenia ze strony radykalnej lewicy, neomarksistów i globalistów. Dlatego jest tak wielkim wrogiem. „Przyjąłem kulę za demokrację” – powiedział podczas wiecu w Grand Rapids w stanie Michigan tydzień po zamachu. Ale jest w listopadzie szansa, że hordy odmóżdżonych „postępowców” zostaną zatrzymane.

Najnowsze