W kwestii imigracji Polska miała szansę być „mądrym przed szkodą”. Przykłady innych krajów pokazywały prawdziwe skutki „otwierania granic” przed imigrantami. Argumenty o ekonomicznej konieczności, czy humanitarnym charakterze azylu, zawsze rozsypywały się w pył przed ponurą rzeczywistością.
Problemy bezpieczeństwa i wzrost przestępczości, nadużywanie i ruina systemów opieki społecznej, zdrowotnej, handel narkotykami, gwałty, antycywilizacyjne postawy, upadek systemu edukacji, powolna islamizacja, strefy bezprawia i gettoizacja niektórych dzielnic, pokazywały, że negatywne skutki przewyższają pozytywy (pozorny dopływ pracowników na rynek pracy). Właściwie jedynym pozytywem „wielokulturowości” bywa zasilenie potomkami imigrantów reprezentacji sportowych swoich krajów…
Problem w tym, że uchylenie drzwi do imigracji powoduje, że one się już nigdy nie domykają. Łączenie rodzin, zapraszanie potomków i znajomych, duża dzietność przybyszów, powodują, że ich kolonia szybko się powiększa mając już oparcie w zasiedziałych ziomkach. Dodatkowo migracja zasilana jest nieprzerwanym napływem kolejnych chętnych do osiedlania się w Europie.
Tutaj chodzi najczęściej o nielegalną imigrację. W Europie nie ma politycznej woli do jej zatrzymania, a wręcz odwrotnie. Np. dla polityków lewicy jest to plan „denacjonalizacji” Europy przez napływ nie utożsamiających się z zastaną kulturą, wartościami, patriotyzmem kraju, przybyszy. Ma to być utworzenie nowego, wielokulturowego tygla, który zbuduje na gruzach „starej, białej” Europy, nowy utopijny ład przyszłości.
Opamiętanie przychodzi zwykle zbyt późno, kiedy procesy integracyjne się załamują, a społeczeństwa żądają od polityków działań. Stąd wzrost notowań partii, które stawiają postulat ograniczenia liczby imigrantów. Kiedy wreszcie rządzą, okazuje się jednak, że niewiele mogą zrobić.
Dobrym przykładem jest tu Wielka Brytania i załamanie się wielkiego planu odsyłania nielegalnych imigrantów do Rwandy. Rozmaite instytucje międzynarodowe i sądy skutecznie torpedowały takie działania, a w końcu upadek rządu Sunaka oznacza, że cały plan zostaje wyrzucony do kosza.
W Italii pewne działania podejmuje Girgia Meloni, dość sprytnie grając z Brukselą i starając się osiągnąć pewne efekty bez rozgłosu, małymi krokami. Tak było z budową centrum dla migrantów wybudowanym niedawno przez Włochy w porcie Shengjin w Alabii, około 60 km na północny zachód od Tirany.
Meloni uczyniła z tego jeden z symboli swojej polityki. Od kilku miesięcy Włochy budują obozy dla migrantów, ale po drugiej stronie Adriatyku, w Albanii. Ośrodki te są finansowane i prowadzone przez władze włoskie. Rocznie ma tu trafiać 36 000 osób, które wyławia się na morzu i proszą o azyl.
Albania na tym też zarabia i projekt taki popierany jest przez premiera tego kraju. To jednak rozwiązanie tymczasowe, bo przeciw ośrodkom buntują się także sami Albańczycy. W Shëngjin restauratorzy tej nadmorskiej miejscowości są przeciwni projektowi, bo boją się utraty turystów. Pojawiają się głosy, że Albania staje się „wasalem Włoch”.
Projekty premier Meloni znajdują też opory „prawne”. Zdaniem wielu „ekspertów” przeniesienie włoskich ośrodków detencyjnych do Albanii jest niezgodne z prawem europejskim. Za przykładem Włoch chce jednak pójść około 15 państw UE. Problem w tym, że to rozwiązanie tymczasowe i nie koniecznie odstraszy innych kandydatów do europejskiego „azylu”.
Je suis trop conne pour comprendre, quelqu’un va devoir donc m’expliquer… si je résume la situation :
Les musulmans ne sont pas heureux à Gaza… d’akkor, il n’y a plus de métros (sous-terrain) !
Ils ne sont pas heureux en Égypte… Très bien ! Sissi fait la gueule !Ils ne… pic.twitter.com/kddtWCjy87
— Dosinda (@Dosinda961308) June 24, 2024
Źródło: France Info