Pojawiają się kolejne doniesienia sugerujące, że ranny na granicy polsko-białoruskiej żołnierz Mateusz Sitek zmarł wcześniej, niż oficjalnie o tym poinformowano. Ustalenia w tej sprawie przekazał dziennikarz Onetu Andrzej Stankiewicz.
Atak na polskiego żołnierza miał miejsce pod koniec maja nad ranem, na odcinku granicy w okolicach Dubicz Cerkiewnych (Podlaskie). Próbę siłowego, nielegalnego przekroczenia granicy przez grupę migrantów powstrzymywali żołnierze i funkcjonariusze SG.
Żołnierz Mateusz Sitek, szeregowy z 1. Warszawskiej Brygady Pancernej w Warszawie-Wesołej, używając tarczy ochronnej, zablokował wykonany przez migrantów wyłom w opłotowaniu. Wówczas z drugiej strony płotu atakujący imigrant – po przełożeniu ręki przez płot – ugodził go nożem w okolicy klatki piersiowej.
Nóż utkwił w ciele żołnierza. W trakcie udzielania pomocy rannemu, osoby przebywające po białoruskiej stronie cały czas rzucały w ich kierunku gałęziami i kamieniami. Ranny żołnierz najpierw trafił do szpitala w Hajnówce, a później został przetransportowany do Warszawy. W sumie przeszedł trzy operacje. Niestety, jego życia nie udało się uratować.
O śmierci żołnierza oficjalnie poinformowano w czwartek, 6 czerwca po południu. Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych w komunikacie podało, że żołnierz zmarł „6 czerwca w godzinach popołudniowych w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie, otoczony wsparciem rodziny i żołnierzy”. Wcześniej tego dnia, przed godziną 11 minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podczas konferencji prasowej mówił, że stan żołnierza jest ciężki.
W sieci zaczęły się pojawiać teorie sugerujące, że żołnierz w rzeczywistości zmarł wcześniej. Taką informację przekazuje też dziennikarz Onetu Andrzej Stankiewicz, który zapewnia, że potwierdził ją w kilku źródłach.
Jak relacjonuje, informację o śmierci żołnierza dostał od jednego z informatorów już w nocy ze środy na czwartek. Stankiewicz skontaktował się z dziennikarką Onetu Edytą Żemłą i poprosił o sprawdzenie informacji.
– Ona sprawdziła w kręgach wojskowych. Dzwoni do mnie, dziesiąta (godzina, rano – red.) może. Andrzej wszyscy mówią, że on nie żyje – opisuje słowa Żemły Stankiewicz.
Następnie Stankiewicz przypomina o konferencji prasowej Kosiniaka-Kamysza, który krótko przez godz. 11 mówił, że żołnierz jest w ciężkim stanie.
– Po konferencji Kosiniaka, Edyta oburzona do mnie dzwoni i pyta, dlaczego Kosiniak takie rzeczy mówi. Dzwonię wtedy do współpracownika bliskiego Władysława Kosiniaka – znamy się od lat – i mówię: „Słuchaj, jest taka sytuacja. My mamy potwierdzone we wszystkich możliwych źródłach, że ten żołnierz nie żyje. I są dwie możliwości. Albo twój szef mówi nieprawdę, albo nie wie. My nie ścigamy się na newsy o śmierci, bo to są kwestie delikatne, kwestie rodzinne. Natomiast mamy jedną prośbę. Sprawdźcie proszę, czy ten żołnierz żyje, czy nie” – mówił na łamach Onetu Stankiewicz.
I przypomniał, że dopiero kilka godzin później wystosowano oficjalny komunikat, w którym poinformowano o śmierci żołnierza. – Otóż moim zdaniem, według moich informacji, zmarł wcześniej – podkreślił Stankiewicz.
- Śmierć żołnierza broniącego granicy. Oskarżenia pod adresem szpitala. Placówka reaguje
- Wyniki sekcji zwłok zamordowanego żołnierza Mateusza Sitka, obrońcy polskich granic
Fragment „Stanu Wyjątkowego” dotyczący komunikacji instytucji państwowych w sprawie zmarłego żołnierza. Nagranie z czwartku wieczorem.
Źródło – Onet. https://t.co/x02kHUbffj pic.twitter.com/YSUC9zriMs
— Michał Wróblewski (@wroblewski_m) June 7, 2024