Strona głównaMagazynWielkie zastąpienie. Konfederacja wchodzi w buty PiS-u

Wielkie zastąpienie. Konfederacja wchodzi w buty PiS-u

-

- Reklama -

Wyniki wyborów parlamentarnych z października 2023 roku prawie wszyscy ich uczestnicy uznali za swój sukces. Prawie, albowiem był tutaj jeden wyjątek w postaci partii Konfederacja Wolność i Niepodległość (KWIN). Liderzy tego ugrupowania już w wieczór wyborczy nie ukrywali rozczarowania swoim rezultatem. Od razu po wyborach rozpoczęły się też w tej partii rozliczenia, publiczne spory, szukanie winnych i wzajemne oskarżenia. Na pewno działania te nie przyczyniły się do wzrostu popularności KWIN wśród elektoratu.

Patrząc obiektywnie, wynik wyborczy Konfederacji wcale nie był jednak taki zły. KWIN, w porównaniu z poprzednimi wyborami, polepszył swoje notowania zarówno w procentach otrzymanych głosów, jak i w liczbie uzyskanych mandatów poselskich. Poczucie niedosytu nie wzięło się jednak z racjonalnej analizy tego wyniku, tylko z emocjonalnej reakcji na gwałtowny wzrost notowań sondażowych Konfederacji przed wyborami. W pewnym momencie był to nawet wynik dwucyfrowy, pozwalający realnie myśleć o „wywróceniu stolika”, przy którym zasiadał cały ówczesny polski układ polityczny. Wzrost ten jednak okazał się efemeryczny i wyniki sondażowe KWIN spadły równie szybko, jak wcześniej urosły.

Polityczne fluktuacje

W Polsce jest bardzo niewielu polityków, konkretnie dwóch, którzy nie tylko realnie wiedzą, jakie grupy społeczne na nich głosują i, co ważniejsze, dlaczego to robią, ale i potrafią z tej wiedzy zrobić polityczny użytek. Żaden z nich jednak nie reprezentuje KWIN, zatem nikt tam na serio nie zastanawiał się, skąd się wziął ten gwałtowny przypływ poparcia i gdzie się później podział. Uznano ten fenomen za coś oczywistego, coś, co się po prostu ugrupowaniu słusznie od wyborców należało. Równie nagły spadek poparcia odebrano zaś jako karę od elektoratu za odejście od „jedynie słusznej linii”.

Nikt w KWIN nie zauważył, że te przedwyborcze fluktuacje nie miały nic wspólnego z działalnością samej partii i praktycznie w stu procentach były wywołane czynnikami, w stosunku do KWIN, zewnętrznymi, konkretnie błędami w kampanii Donalda Tuska, który chwilowo odstraszył część swoich zwolenników, a ci postanowili go demonstracyjnie ukarać, przenosząc poparcie na KWIN właśnie. Stąd w Konfederacji poczucie wielkiego zawodu, kiedy poparcie wróciło do „naturalnego” dla KWIN poziomu. Inna sprawa, że elity partyjne nie uczyniły realnie nic, aby tych efemerycznych i kapryśnych wyborców przy sobie zatrzymać, niezależnie od tego, jak nikłe były na to szanse.

W tej sytuacji można było oczekiwać, że pogrążona w powyborczych wewnętrznych sporach Konfederacja stopniowo rozpadnie się i zniknie, tracąc kolejnych wyborców na rzecz politycznej konkurencji. Aby zobaczyć, czy tak faktycznie się stało, przyjrzyjmy się średniej kroczącej poparcia sondażowego dla zasiadających obecnie w Sejmie poszczególnych partii politycznych. Na poniższym wykresie pokazano taką średnią z 15 ostatnich sondaży. Zaznaczony jest również zakres błędu dla poziomu ufności 20%. Rzeczywiste poparcie dla danego ugrupowania mieści się w pokazanym zakresie z prawdopodobieństwem 80%. Data na osi czasu to mediana z danego przedziału 15 ostatnich sondaży.

Jak widzimy, w porównaniu do wyników październikowych wyborów, spadek poparcia dotknął kilka ugrupowań, ale akurat nie KWIN. Elektorat tracą słabsi członkowie obecnej koalicji rządzącej: Lewica i Trzecia Droga. Spory spadek zanotowała również, odcięta, po utracie władzy, od znacznej części swojego dotychczasowego aparatu propagandowego, partia PiS. Są też jednak partie, które swoje poparcie zwiększyły. Jedną z nich jest rządząca Koalicja Obywatelska, co nie powinno dziwić, bo jako najsilniejszy koalicjant konsumuje ona swoje przystawki, koalicjantów słabszych. Drugi fenomen już dziwić powinien, bo chodzi właśnie o Konfederację, która nie tylko znajduje się w opozycji, ale i do tej pory, pogrążona w wewnętrznych sporach, nie czyniła jakiś zauważalnych działań, mających na celu rozszerzenie swojej bazy wyborczej. Pomimo tej bierności w ciągu pół roku poparcie dla KWIN rosło powoli, ale stabilnie, i wzrosło o połowę z 6,5% w październiku 2023 roku do prawie 10% w kwietniu 2024 roku. Wzrost ten nie jest tak spektakularny jak ten przedwyborczy, ale o wiele bardziej stabilny i – jak można oczekiwać – trwały. Skąd ci nowi zwolennicy partii Mentzena, Bosaka i Brauna się wzięli?

Aby odpowiedzieć na to pytanie, nie wystarczy nam badanie samej dynamiki poparcia. Musimy zobaczyć jak poparcie dla jednego ugrupowania, w tym przypadku Konfederacji, zmieniało się w zależności od poparcia dla innych ugrupowań. Uczynimy to, badając korelację kroczącą ostatnich 15 sondaży, pomiędzy poparciem dla KWIN a poparciem dla pozostałych obecnych w Sejmie ugrupowań. Wynik widoczny jest na poniższym wykresie. Zacieniowany obszar na środku wykresu to miejsce, w którym korelacje te są statystycznie nieistotne, czyli prawdopodobieństwo, że pojawiają się przypadkowo, jest większe niż 5%. Korelacja dodatnia oznacza, że poparcie dla skorelowanych partii rośnie lub spada synchronicznie. Istotna jest jednak dla nas korelacja ujemna. Im większe poparcie dla partii X, tym mniejsze poparcie dla KWIN, i na odwrót. Pojawienie się takiej korelacji oznacza, że pomiędzy tymi partiami nastąpił przepływ sympatyków.

Pomijając incydentalne wymiany elektoratu z TD, a nawet z… Lewicą (sic!!!), KWIN w omawianym okresie wymieniała się wyborcami głównie z KO, co jednak już się pod koniec stycznia zakończyło, oraz z PiS, który to proces trwa nadal. Zważywszy, że KO w tym czasie nie straciła znacząco poparcia, można wywnioskować, że chodzi tu o wyborców, którzy KWIN na rzecz KO porzucili. Dokładnie odwrotnie jest w przypadku PiS. Tutaj wyraźnie widać, że to wyborcy partii Kaczyńskiego przechodzili do KWIN. Ponieważ w tym czasie poparcie dla Konfederacji, jak już wiemy, systematycznie rosło, napływ nowo zachęconych wyborców z PiS musiał być sporo większy niż odpływ rozczarowanych do KO.

Ostatni wykres pokazuje zależność poparcia dla KO i PiS od poparcia dla KWIN w omawianym okresie. Dla PiS do kwietnia 2024 roku, a dla KO – do stycznia tego roku.

Aproksymacja (zastąpienie elementu takiego jak np. liczba czy funkcja innym, w jakimś sensie bliskim, podobnym obiektem, mającym prostszą strukturę – dop. red.) dla PiS jest bardziej stroma niż dla KO, co oznacza, że wymiana elektoratu jest tu silniejsza i obejmuje większy odsetek rozczarowanych dotychczasowym swoim politycznym wyborem, niż to jest w przypadku KO.

W stronę KonfedePiS?

Cała powyższa analiza jest analizą techniczną, ilościową, opartą o odpowiednie modele matematyczne, niedopuszczającą w związku z tym żadnych wątpliwości i wieloznaczności. W tym miejscu musimy jednak ją zakończyć i przejść do analizy jakościowej, politycznej opisanego zjawiska, gdzie grunt, na którym będziemy się poruszać, jest znacznie bardziej grząski, wnioski mniej pewne, a oceny bardziej subiektywne. Ryzyko, że ktoś może poczuć się wynikami analizy osobiście obrażony, też zdecydowanie narasta. Samemu niżej podpisanemu poniższe wnioski również wcale się osobiście nie podobają i chciałby, aby były one inne. Nie ma się co jednak obrażać na rzeczywistość i należy ja przyjąć taką, jaka jest, dostosować się i podjąć odpowiednie działania.

Zacznijmy od tego, że opisany powyżej proces wymiany elektoratu KWIN nie zaczął się bynajmniej wraz z ostatnimi wyborami parlamentarnymi. W 2019 roku, czego autor niniejszego eseju już wielokrotnie dowodził, przeciętny wyborca Konfederacji nie różnił się zauważalnie od ówczesnego wyborcy KO czy Lewicy. Był to człowiek młody, a nawet bardzo młody, bystry – KWIN miała najbardziej inteligentnych wyborców w Polsce – mieszkający, a przynajmniej głosujący, w wielkim ośrodku miejskim, wykształcony. Typowy „młody, wykształcony z wielkiego miasta”. Właściwie jedyną różnicą między wyborcami KWIN i jej poprzedników (KORWIN, UPR) a wyborcami PO/KO było to, że ci drudzy byli nieco zamożniejsi. Na KWIN bowiem najczęściej głosowali studenci, którzy się jeszcze w życiu nie dorobili. Nie należy się zatem dziwić, że przepływy elektoratu pomiędzy tymi środowiskami na linii KWIN-KO i KO-Lewica, choć już nie bezpośrednio KWIN-Lewica, były częste i zwyczajne. Z PiS natomiast, mających wyborców o dokładnie przeciwstawnych cechach, starszych, niewykształconych, ze wsi, żadnej wymiany nie było.

Zmiana tego stanu rzeczy nastąpiła podczas wyborów prezydenckich w 2020 roku. Na kandydata Konfederacji po raz pierwszy zagłosowała zauważalna reprezentacja wyborców, którzy wcześniej popierali PiS i w drugiej turze wybrali Andrzeja Dudę. W wyborach w 2023 roku zaś elektorat KWIN opuścił swoje dotychczasowe miejsce w przestrzeni fazowej cech, miejsce tuż obok elektoratu KO, a znacząco zbliżył się do elektoratu PiS, choć jeszcze nie był z nim tożsamy. Również w zorganizowanym wtedy referendum wyborcy Konfederacji głosowali raczej podobnie do wyborców PiS, a zupełnie inaczej niż wyborcy wszystkich innych, niż PIS i KWIN, ugrupowań. Obecnie widzimy ostatnią fazę tego procesu. Reszta dawnych wyborców właśnie KWIN opuściła, przenosząc się do KO, a ich miejsce zajęli dawni sympatycy PiS. Konfederacja Wolność i Niepodległość właśnie dokończyła proces zamiany w PiS-bis. Ma to bardzo znaczące konsekwencje.

Co reprezentuje/reprezentowała Konfederacja?

Program środowisk wolnościowych tworzących przed 2020 rokiem KWIN/KORWIN/UPR mógł być z grubsza opisany za pomocą trzech haseł.

  1. Wolność – maksymalne rozszerzanie wolnego rynku i pozwolenie na działanie jego niewidzialnej ręki, która w miażdżącej większości przypadków jest bardziej efektywna niż, choćby nawet najbardziej uczciwe i kompetentne, ręczne sterowanie gospodarką, tym bardziej jeżeli jest ono skorumpowane i nieudolne. Zmniejszanie i likwidacja wszelkich barier dla wolnego rynku: biurokratycznych i fiskalnych. Prawa konsumenta zawsze mają być ważniejsze niż prawa producenta, zwanego kiedyś szyderczo w publicystyce wolnościowej – „ludziem pracy”. W skrajnym ujęciu dochodzi do tego również postulat „państwa minimum”, ograniczającego się do roli nocnego stróża.
  2. Własność – promocja i rozpowszechnienie własności prywatnej, jej ochrona prawna i instytucjonalna, szeroko zakrojona prywatyzacja własności państwowej, jako nieefektywnej i marnotrawnej.
  3. Sprawiedliwość – inaczej praworządność; sprawny, kompetentny, uczciwy i niepodatny na naciski wymiar sprawiedliwości, przejrzysty system prawny, bez których nie jest możliwe ani funkcjonowanie wolnego rynku, ani istnienie własności prywatnej. Równość wobec prawa obejmująca również, a nawet przede wszystkim, instytucje i przedstawicieli władzy politycznej.

Tymczasem program PIS, narodowosocjalistyczny, odrzuca i neguje wszystkie te trzy punkty. Wolny rynek jest zły, bo ludzie pracowici, zdolni i oszczędni bogacą się na nim szybciej niż tępe, rozrzutne obiboki, co wg PiS prowadzi do niedopuszczalnej „nierówności” czy wręcz „monopolu”. Prywaciarze myślą tylko o tym, jakby tu oszukać i „wydoić” państwo i pracowników, dlatego własność prywatną PiS może łaskawie, jako zło niekiedy konieczne, tolerować tylko wtedy, jeżeli nie przekracza ona określonej skali – prywatny hotel jest dopuszczalny, ale już sieć hoteli, tym bardziej międzynarodowa, w żadnym razie. Natomiast co do sprawiedliwości, to nie przypadkiem po ośmiu latach rządów PiS Polska ma najniższy wskaźnik „judical effectivness” w całej Unii Europejskiej.

Takie właśnie poglądy panują w PIS, zarówno u liderów, jak i w elektoracie. Skoro ostatecznie zastąpił ten drugi w KWIN wyborców liberalnych, to należy się spodziewać, że albo partia ta zmieniła się w kierunku, który ów elektorat satysfakcjonuje, albo zrobi to w najbliższej przyszłości. Poglądy polityków bowiem ostatecznie zawsze dopasowują się do poglądów ich wyborców. Wystarczy przypomnieć, jak długą drogę ideologiczną przeszli w swojej politycznej karierze Donald Tusk czy Jarosław Kaczyński. Jeżeli bowiem politycy do swojego elektoratu się dostatecznie szybko nie dostosują, to elektorat pójdzie sobie gdzie indziej, co właśnie spotkało KWIN przed wyborami w 2023 roku.

Niezależnie jednak od tego, czy to zmiany w partii spowodowały zmiany w jej elektoracie, czy też na odwrót, zmiany te są, bo muszą być, synchroniczne. Już widać polityków KWIN, którzy ostentacyjnie przyłączają się do tzw. strajków rolników, najbardziej antywolnorynkowej grupy społecznej, domagają się wraz z nią wprowadzenia i podwyższenia ceł na żywność, nie mając przy tym nic przeciwko dotacjom do paliw rolniczych czy będącym kpiną z równości wobec prawa rolniczym przywilejom podatkowym. Lider KWIN w debacie telewizyjnej krytykuje, co prawda, „socjal” przydzielany ukraińskim uchodźcom, ale nie ma równocześnie żadnych obiekcji wobec „socjalu” udzielanego innym grupom narodowościowym.

Ta ewolucja z jednej strony pozwala KWIN rosnąć w siłę i przejąć poparcie od PiS-u, z drugiej jednak strony oznacza, że Konfederacja staje się po prostu PiS-em, nową odmłodzoną jego wersją, i nie ma wyborcom liberalnym czy nawet konserwatywno-liberalnym już literalnie niczego do zaoferowania, co oni dostrzegli i odpowiednio zareagowali. Może nawet doprowadzić tak zmieniona Konfederacja obecny PiS do upadku i przejąć większość jego wyborców, ale realną politykę będzie prowadzić wtedy dokładnie taką samą jak obecny PiS, bo tego właśnie ci wyborcy oczekują.

Najnowsze