Strona głównaOpinieMichalkiewicz o "zakazanym" polexicie. "Albo w Unii Europejskiej, albo suwerenni"

Michalkiewicz o „zakazanym” polexicie. „Albo w Unii Europejskiej, albo suwerenni”

-

- Reklama -

Stanisław Michalkiewicz odniósł się do postulatu polexitu nieużywanego w eurokampanii. W rozmowie z Łukaszem Karpielem z PCh24.TV ocenił, że najwyraźniej politycy „mają surowo zabronione wypowiadanie słowa „PolExit””.

W ocenie publicysty w dyskursie publicznym istnieje przyzwolenie na „konstruktywną krytykę”, niemal jak za czasów sowieckich, a więc zaaprobowana przez reżim.

– Tu mamy dokładnie tą samą historię. Można krytykować Zielony Ład – no za bardzo nie można – ale ta konstruktywna krytyka jest dopuszczalna, natomiast na nieubłaganym gruncie uczestnictwa w UE. Dlatego pewne rzeczy nie mogą naszym politykom przejść przez gardło. Skoro my to wiemy, że mają to surowo zakazane, to oni tym bardziej to wiedzą – wskazał Michalkiewicz.

Zdaniem publicysty zakaz ten został nałożony z góry przez tych samych, którzy „wystrugali z banana” polityków, których on dotyczy.

– Tak było 20 lat temu. Przypomnę, że w czerwcu 2003 roku, kiedy było referendum w sprawie anschlussu, PiS ramię w ramię z dzisiejszą PO i Lewicą, a nawet częścią przewielebnego duchowieństwa, zgodnie agitowało za anschlussem. Więc co dzisiaj mają mówić? – dodał.

– Jarosław Kaczyński latem ubiegłego roku w Bogatyni powiedział, że w UE jesteśmy i być chcemy, ale suwerenni. Nie wiem jak on sobie to wyobraża, bo to jest próba skonstruowania kwadratury koła – albo w UE, albo suwerenni – skwitował.

Teraz podobną narrację przyjęła także Konfederacja. Niedawno rzecznik tej formacji i kandydatka na europosła Ewa Zajączkowska-Hernik stwierdziła: „Chcemy żyć normalnie, chcemy być po prostu w Unii Europejskiej i wolnymi ludźmi”.

Zajączkowska-Hernik: „Chcemy być po prostu w Unii Europejskiej i wolnymi ludźmi” [VIDEO]

Przypomniał też, że Polska w traktacie akcesyjnym zobowiązała się m.in. do wejścia do strefy euro. Wskazał też, że samo referendum akcesyjne odbyło się 10 lat po wejściu w życie traktatu z Maastricht, który ukierunkował rozwój Unii Europejskiej na powstanie „IV Rzeszy”, które miało się odbywać „na drodze do pokojowego jednoczenia Europy”. Podkreślił, że zmienił on w sposób istotny formułę funkcjonowania Wspólnoty Europejskiej – z „Europy ojczyzn” na superpaństwo.

– Powinni nasi umiłowani przywódcy wiedzieć co tak naprawdę nam stręczą, stręcząc nam UE. Dalszym krokiem było wejście w życie traktatu lizbońskiego, który amputował każdemu państwu członkowskiemu, z wyjątkiem Niemiec, ogromny kawał suwerenności. Do dzisiaj nie wiemy jak duży. Nie jesteśmy w stanie uzyskać odpowiedzi ani od Pana prezydenta, ani od Pana premiera, od nikogo – do czego Polska się zobowiązała w traktacie lizbońskim – zaznaczył publicysta.

– Częściowo wyjaśnia to okoliczność, że Donald Tusk, który traktat podpisał 13 grudnia 2007 roku, przyznał, że go nie czytał. Stąd też jest wielce prawdopodobne, że posłowie, którzy 1 kwietnia 2008 roku głosowali nad ustawa upoważniającą prezydenta Kaczyńskiego do ratyfikacje tego traktatu, też go nie czytali. W tej okoliczności trudno oczekiwać od prezydenta, żeby on ów traktat czytał – dodał ironicznie Michalkiewicz.

Źródło:PCh24

Najnowsze