Strona głównaOpinieKorwin-Mikke: Jaki ustrój jest dobry? O Konstytucji 3 maja słów kilka

Korwin-Mikke: Jaki ustrój jest dobry? O Konstytucji 3 maja słów kilka

-

- Reklama -

Konstytucja 3 maja oczywiście przywracała monarchię dziedziczną i redukowała d***krację. Mimo to była nacechowana duchem Oświecenia: ograniczała Króla, który nie był władcą absolutnym, lecz konstytucyjnym.

Wszystkie późniejsze konstytucje w całej Europie traktowały Króla jako element państwa, nadając mu pewne prawa. Tym samym Król z jednej strony musiał walczyć o swoją pozycję, a z drugiej strony prowokowało to administrację do prób ograniczania władzy Króla. Król bowiem był dla administracji nieustannym zagrożeniem.

Chodzi nie tyle o to, że każdego urzędnika mógł z dnia na dzień wyrzucić z posady, ile o to, że to On płacił pensje urzędnikom, więc z natury rzeczy sprzeciwiać się musiał zwiększaniu ich liczby. Dlatego administracja odwoływała się do L**u, by ten prerogatywy Króla zmniejszał – i w końcu rola królów została sprowadzona do niemal czysto reprezentacyjnej. Oczywiście nawet wtedy Król mógł się przydać (to Wiktor Emanuel III kazał w końcu aresztować teoretycznie wszechpotężnego Mussoliniego!), ale to rzadkie przypadki.

Rozwiązaniem jest monarchia absolutna i oświecona. Absolutna, czyli Król nie jest w niej częścią państwa – Król stoi ponad państwem i konstytucja (czy raczej Prawo) nie wiąże Mu rąk. By być ścisłym: prawa ziem czy poszczególnych poddanych wiążą Królowi ręce, ale to są wyliczone starannie zasady i przywileje. Pozostaje nieskończona ilość działań, w których Król ma ręce całkowicie wolne – i może z dnia na dzień przerobić aparat państwowy wedle Swej woli. Aparat – nie poddanych!

Chodzi o to, by urzędnicy nie mieli zagwarantowanych żadnych praw, bo wtedy zaczynają walczyć o ich rozszerzenie – i w końcu zazwyczaj wygrywają z królem.

Monarchia absolutna powinna być oświecona – ale nie w duchu Oświecenia, gdzie wbijano następcom Tronu do głowy bzdury o „prawach człowieka” i konieczności aktywnego poprawiania doli L**u, lecz w duchu konserwatywno-liberalnym: Król nie powinien robić NIC. To znaczy: powinien raz na parę miesięcy zainterweniować, jeśli aparat państwa zaczyna się szarogęsić (bo niewątpliwie zacznie – taka jest jego natura…). A tak to Król zajmuje się polityką zagraniczną, czyta sprawozdania tajnych służb i policji, robi przegląd jakiejś jednostki wojska.

Te dogmaty przyszły Król musi mieć wbijane w głowę od pierwszego roku życia. Nie może chodzić do zwyklej szkoły – musi mieć guwernerów, którzy go wytresują na dobrego Monarchę. I nie może potem powiedzieć: „Mnie wbijano do głowy tyle rzeczy… Niech mój syn ma teraz lżejsze dzieciństwo”… Bo tak właśnie zaczyna się upadek Dynastii – i Monarchii.

Źródło:X

Najnowsze