1 marca doszło do dużej, technicznej, kontrwywiadowczej i propagandowej wpadki władz Niemiec i ich armii. Bo świat mógł usłyszeć, jak czterej dowódcy Luftwaffe rozmawiali sobie między innymi o ewentualności wsparcia ukraińskich ataków m.in. na strategicznie bardzo ważny rosyjski Most Kerczeński. W tym ataków przy użyciu nowoczesnych niemieckich rakiet manewrujących Taurus. Co mogłoby wywołać – gdyby zostało przeprowadzone – gwałtowny militarny odwet Rosji.
W pierwszych dniach marca, głównymi tematami doniesień i komentarzy niemieckiej prasy był – już wyraźny i chyba ostateczny – sprzeciw kanclerza Olafa Scholza wobec postulatów części niemieckich polityków (głównie tych chadeckich i Zielonych) i części mediów dot. przekazania kijowskiej Ukrainie nowoczesnych niemieckich rakiet manewrujących Taurus. I wysłania nad Dniepr bliżej nieokreślonej grupy niemieckich żołnierzy wojsk lądowych. A także przechwycona przez rosyjski wywiad, nagrana i opublikowana 1 marca przez rosyjskie telewizje tajna telefoniczna narada czterech wysokich rangą dowódców Bundeswehry – m.in. o tych rakietach i ich możliwym wykorzystaniu przez armię ukraińską.
Szczególnie ta druga sprawa, dla władz RFN i niemieckiej armii mocno drażliwa i dość zawstydzająca, wywołała w Niemczech liczne obawy i krytyki. Tym większe, że autentyczność 38-minutowego nagrania opublikowanego m.in. przez rosyjską anglojęzyczną telewizję RT została potwierdzona przez władze niemieckie. Np. minister obrony Niemiec Boris Pistorius z SPD 3 marca określił to nagranie i opublikowanie poufnej rozmowy niemieckich wojskowych jako „hybrydowy i dezinformacyjny atak Rosji”. Jego zdaniem, także termin publikacji tego nagrania nie był przypadkowy, bo wynikał z kalkulacji władz Rosji. Gdyż „do tego wycieku danych nie doszło przypadkowo, ale w tygodniu szczególnie trudnym dla Kremla”, bo tego samego dnia w Moskwie odbywał się uroczysty pogrzeb Aleksieja Nawalnego. Minister podsumował w swoim oświadczeniu, że Rosja już prowadzi „wojnę informacyjną” przeciwko Niemcom. Wojnę, która służy „podważaniu naszej determinacji” i „naszej jedności” przez władze Rosji. Pistorius potwierdził też wcześniejszy komunikat rzeczniczki niemieckiego MON, że na razie (tj. do 3 marca po południu) nie ma doniesień o innych wyciekach ważnych informacji lub o innych podsłuchanych rozmowach telefonicznych. Zapowiedział, że w tej sprawie zostanie przeprowadzone „pełne śledztwo” i jego MON poczeka na wyniki tego dochodzenia (wg DPA). I dopiero 5 marca rano minister Pistorius ogłosił, odnosząc się do ww. afery podsłuchowej, że „systemy łączności Bundeswehry są bezpieczne”. Bo Rosjanie przechwycili i nagrali ww. rozmowę czterech oficerów sił lotniczych, ponieważ jeden z uczestników tej telekonferencji połączył się z niezabezpieczoną linią, poinformował minister. Winnym tej fatalnej sytuacji był więc podobno „indywidualny błąd aplikacji”.
W rozmowie – naradzie czterech wyższych oficerów Luftwaffe, do której doszło 19 lutego, omawiano m.in. możliwe cele rakiet Taurus, gdyby zostały wystrzelone z terytorium kontrolowanego przez armię ukraińską. Zastanawiano się, czy te rakiety (i w jakiej potrzebnej ilości) zdołałyby zniszczyć wielkie rosyjskie składy amunicji – te położone w głębi Rosji – i superważny Most Kerczeński – łączący Krym z Rosją. Niemieccy wojskowi, w tym dwaj generałowie, rozważali ponoć także sposoby wsparcia ukraińskich wojsk przez Bundeswehrę w razie rozmieszczenia na Ukrainie rakiet Taurus, a także możliwości zdalnej kontroli lotów tych rakiet.
Sprawa ta jest też drażliwa politycznie. Bo w ujawnionej rozmowie oficerowie Luftwaffe mówili, że przekazanie rakiet Taurus Ukraińcom z Kijowa nie musiałoby się koniecznie wiązać z obecnością na ukraińskim froncie walk jakiegoś większego niemieckiego oddziału wojskowego – z zadaniem obsługi tych rakiet. A to już kilka tygodni wcześniej był główny argument kanclerza Scholza, żeby nie dać Ukraińcom tych superrakiet dalekiego zasięgu. Bo razem z rakietami i dodatkowym sprzętem trzeba by było wysłać nad Dniepr co najmniej kilkuset niemieckich wojskowych specjalistów i żołnierzy. Kanclerz uzasadniał ten swój zamiar zbyt dużym ryzykiem zaangażowania Niemiec jako strony w trwającą wojnę. Richtig! Należy przypomnieć, że już 22 lutego Bundestag nie zgodził się na dostarczenie kijowskiej Ukrainie tych rakiet Taurus. Wniosek o te dostawy rakiet został złożony przez parlamentarną frakcję CDU-CSU. Za wnioskiem głosowało jednak zaledwie 182 posłów, a aż 480 było przeciw. Sehr schön und demokratisch!
Krytyczne opinie prasy
Niemieccy komentatorzy zastanawiali się też, co właściwie spowodowało, że szef rządu RFN jest już zdecydowanie przeciwny przekazaniu kijowskiej Ukrainie rakiet Taurus? A także zdecydowanie przeciwny wysłaniu do tego kraju jakiejkolwiek części niemieckich wojsk lądowych – choćby tylko do oficjalnych celów szkoleniowych i „doradczych”, co od 26 lutego postuluje m.in. prezydent republiki francuskiej. Dlaczego teraz kanclerz Scholz stał się nagle „kanclerzem pokoju”? – zastanawiał się m.in. komentator mocno lewicowego tygodnika „Der Spiegel”. Doszedł do wniosku, że kanclerz głośno zapowiadając, że nie wyśle żadnych żołnierzy Bundeswehry na Ukrainę, już „stosuje wypróbowany chwyt populistów”. Bo „odrzuca coś, czego prawie nikt od niego się nie domaga, a przy okazji stylizuje się na kanclerza pokoju”. Bo powtarzając m.in. krótkie i zrozumiałe przez wszystkich zdania, że np. „nie będziemy stroną tej wojny ani bezpośrednio, ani pośrednio”, Scholz odzyskuje swoje społeczne i wyborcze poparcie. Bo takie zdania i opinie podobają się niemal wszystkim wyborcom, pisał „Der Spiegel”. To zapewne racja. Richtig! Bo w czerwcu odbędą się wybory do parlamentu UE, a we wrześniu ważne wybory do parlamentów trzech landów w Niemczech wschodnich. A mieszkańcy tych terenów post-NRD-owskich wykazują od ponad dwóch lat szczególny krytycyzm wobec pomysłów jakichkolwiek dostaw niemieckiej broni ofensywnej dla władz w Kijowie. Tym sposobem Scholz może zdobyć dla swojej SPD kilka dodatkowych procent wyborczego i politycznego poparcia – nie tylko na obszarze byłej NRD. A że to był i jest główny powód dość manifestacyjnej odmowy kanclerza wysłania ww. rakiet nad Dniepr, świadczą m.in. reakcje jego partyjnych towarzyszy. Od 27 lutego mocno chwalą oni kanclerza Scholza za jego konsekwentną postawę w kwestii rakiet Taurus i innej niemieckiej broni ofensywnej. Chociaż zdaniem niektórych ekspertów podobno istnieją techniczne możliwości ograniczenia zasięgu tych rakiet tak, żeby strona ukraińska nie mogła ich użyć przeciwko celom w głębi Rosji. A do ich obsługi ponoć nie są koniecznie potrzebni niemieccy żołnierze i specjaliści.
Zdaniem kilku innych komentatorów, chodzi tu przede wszystkim o odpowiedź na pytanie, czy doszło do naruszenia zasad bezpieczeństwa i czy rozmowa oficerów powinna była być uznana za tajną? Co wykluczałoby możliwość jej prowadzenia przy pomocy zwykłej platformy internetowej – jak to było feralnego 19 lutego. Po drugie należy wyjaśnić, co jeszcze Rosjanom udało się podsłuchać. Czy należy spodziewać się dalszych przecieków ważnych informacji i opinii wojskowych?
Komentator dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” Berthold Kohler tak podsumował te pytania i wątpliwości: „Publikując rozmowy oficerów Luftwaffe z 19 lutego, Moskwa zmusiła kanclerza Scholza do pozostania przy odmowie przekazania Ukrainie rakiet Taurus. A podsłuchana telekonferencja niemieckich generałów powiększa skalę kompromitacji oraz powstałe szkody w polityce zagranicznej – ocenił komentator. Gdyż „u sojuszników [głównie tych z Waszyngtonu i Londynu] znów pojawiają się ich dawne wątpliwości co do wiarygodności Niemiec i ich zdolności do zachowania tajemnicy”. Natomiast dziennik „Augsburger Allgemeine” chyba słusznie zauważył, że „za słowami kanclerza Scholza mogły kryć się także zupełnie inne względy. Na przykład to, że kanclerz po prostu z jakichś względów nie ufa obietnicom Ukraińców, że nie użyją oni tej groźnej broni ofensywnej przeciwko celom położonym w Rosji. I to dlatego kanclerz nalegał na jej kontrolowanie przez niemieckich żołnierzy”.
4 marca po południu kanclerz Olaf Scholz chyba ostatecznie przeciął ww. prasowe spekulacje, pytania i wątpliwości i oświadczył, że odmowa wysłania rakiet Taurus na Ukrainę jest już „niepodważalna” i ostateczna, bo to on jest kanclerzem rządu i to on o tym decyduje. Richtig! Wunderbar! Tego dnia okazało się także, że rządząca SPD i kierownicy euro-komunistycznych Zielonych są jednak przeciwni powołaniu specjalnej komisji śledczej w sprawie nagranej przez Rosjan rozmowy niemieckich oficerów. Bo wyjaśniać tę drażliwą sprawę trzeba by już teraz i szybko. A liczne spotkania i narady takiej komisji mogłyby potrwać nawet i dwa lub trzy lata – jak słusznie argumentowali posłowie SPD. Opozycja z CDU i CSU domagała się jednak w związku z powyższym podsłuchowym „skandalem” przynajmniej wystąpienia kanclerza rządu w Bundestagu i złożenia przez niego szczegółowych wyjaśnień na temat: jak to możliwe, że rozmowy dowódców niemieckiej armii są tak łatwe do przechwycenia i nagrania przez rosyjski wywiad?
Wydaje się, że już chyba niedobrze się dzieje w niemieckim „demokratycznym państwie prawnym” i we władzach jego sił zbrojnych. Zapewne między innymi z powodu nadmiernej niemieckiej i „europejskiej” biurokracji i z powodu jednoczesnych zbyt małych wydatków na cele technologiczne i wojskowe. A także z powodu nadmiernej codziennej władzy tysięcy cywilnych urzędników i funkcjonariuszy państwa nad wojskowymi. Nicht gut!