Strona głównaWiadomościPolska"Mama Ginekolog" żali się w internecie. Stanowski dosadnie odpowiada

„Mama Ginekolog” żali się w internecie. Stanowski dosadnie odpowiada

-

- Reklama -

„Mama Ginekolog” twierdzi, że bycie influencerką i „gadanie do telefonu” to bardzo ciężka praca. Krzysztof Stanowski sugeruje jej, by spróbowała naprawdę ciężkiej pracy.

Lekarka Nicole Sochacki-Wójcicka, która w sieci występuje pod pseudonimem „Mama Ginekolog” i może pochwalić się sporymi zasięgami, a co za tym idzie kontraktami reklamowymi na solidnym poziomie finansowym, pożaliła się w internecie na „ciężką” pracę influencerki.

Być może Wam się wydaje, że przyjście do pracy i nagrywanie czegoś na Instagram, pracowanie w marketingu i gadanie do telefonu, to jest jakaś taka praca marzeń, wymarzona praca, łatwiutka, w ogóle ekstra, twoim celem w życiu jest być umalowaną, ładnie ubraną, coś tam powiedzieć do telefonu. Nic bardziej mylnego – rozpoczęła swój wywód „Mama Ginekolog”.

Praca w naszym dziale marketingu, praca influencera lub w zespole influencerskim, to jest jedna z najtrudniejszych prac, jakie możecie sobie wyobrazić. Ostatnio zresztą Ola Marianowska bardzo fajnie nagrała, że jest studentką medycyny i wydawałoby się, że studiowanie medycyny to jest jedna z najtrudniejszych rzeczy, a dla niej jeden dzień w firmie jest trudniejszy i bardziej obciążający, tak jakby mentalnie i nawet fizycznie, niż studiowanie medycyny. To jest bardzo, bardzo ciężka praca, także nie dziwię się też, że niektórzy chcą tę pracę zmienić – dodała. Nagranie było odpowiedzią na pytanie, dlaczego z jej zespołu marketingowego odchodzą ludzie.

Stanowski odpowiada „Mamie Ginekolog”

Do filmu krótko, acz dosadnie w mediach społecznościowych odniósł się Krzysztof Stanowski. „Idź na budowę, kobieto, to ci będzie lżej” – odpowiedział na X/Twitterze dziennikarz.

W komentarzach do wpisu Stanowskiego ironicznie zauważono natomiast, że praca w marketingu może być naprawdę bardzo ciężka, jeśli za szefową ma się „Mamę Ginekolog”.

„Mama Ginekolog” przyjmuje poza kolejnością

O Sochacki-Wójcickiej zrobiło się głośno w lutym ub.r., gdy bez cienia wstydu przyznała, że jako lekarz przyjmuje znajomych poza kolejnością. To oczywiście żadna nowość, lecz „Mama Ginekolog” była na tyle „bystra”, że publicznie się tym pochwaliła.

W mediach społecznościowych zdradziła, że w swoim gabinecie regularnie przyjmuje znajomych z pominięciem systemowych procedur, czyli de facto poza kolejką. By nieco wyjść z twarzą dodawała, że robi to rzekomo w czasie wolnym, po dyżurze, ale na sprzęcie służbowym.

Każdy tak robi. Ja o tym rozmawiałam z zarządem, z profesorem. To jest normalne. To jest też sposób, żeby skrócić kolejki i dostęp po prostu do lekarza. Ktoś pisze, że to nie jest normalne… Rozumiem, że możesz tak się czuć, bo nie masz w rodzinie lub znajomych lekarzy. Tak po prostu jest na całym świecie – powiedziała.

Gdy zrobiła się z tego afera, „groźne” oświadczenie wydał Narodowy Fundusz Zdrowia. Grzmiał, że „nie ma zgody” na takie zachowanie i tego typu formułki. Domagał się wyjaśnień Uniwersyteckiego Centrum Zdrowia Kobiety i Noworodka WUM, gdzie pracowała Sochacki-Wójcicka, ale gdy temat medialnie przycichł, to i działania NFZ się skończyły.

Stanowski nie podejmie tego tematu, bo się boi. „Tu uczciwie mówię”

Najnowsze