Po proteście rolników w Sejmie odbyła się konferencja prasowa Konfederacji. Grzegorz Braun mówił o prowokacjach policyjnych, do których miało dochodzić podczas manifestacji.
Część posłów Konfederacji była obecna podczas protestu rolników przed Sejmem. – Konferencja prasowa Konfederacji chwilę po zakończeniu policyjnej prowokacji na manifestacji rolników i innych środowisk, którym droga jest suwerenność Polski w wymiarze gospodarczym, żywnościowym, w rolnictwie, transporcie, także w gospodarce leśnej, myślistwie – rozpoczął Braun.
– Konfederacja, to nie jest żadna nowość, zawsze, od zawsze i na każdym proteście, i na każdym przejściu granicznym, i na każdej blokadzie murem za przewoźnikami, rolnikami i wszystkimi, którym eurokołchoz i rząd warszawski, który się wysługuje i Brukseli, i Kijowowi, odbiera wolność – zaznaczył.
– Wiemy, że policja utrudniała docieranie na miejsce manifestacji, a tu, w Warszawie, doszło do prowokacji. Posłowie Konfederacji (…) starali się i udało nam się ograniczyć skutki tej prowokacji, udało nam się nie dopuścić do rozległej pacyfikacji manifestujących przez policję. Ale prowokacja była – zaznaczył.
Wskazał, że posłowie Konfederacji stanęli pomiędzy „szpalerem policji, oddziałów prewencji a manifestującymi”. – Szereg razy doprowadzaliśmy do rozdzielenia cywilów i mundurowych, szereg razy doprowadzaliśmy do wyjaśnienia sytuacji, nikt nikogo nie prowokuje, nikt nikogo nie atakuje, ale wtedy leciały kamienie, leciały race, leciały pociski gazowe – relacjonował prezes Konfederacji Korony Polskiej.
– Pierwsze kamienie, to jest wersja, którą poznaliśmy, poleciały z jednego z balkonów bloku, który stoi tutaj przy ul. Wiejskiej. Proszę się zastanowić, który oszukany rolnik wynajmuje mieszkanie przy Wiejskiej w bloku i na balkonie gromadzi kamienie, po to, żeby w sposobnym momencie móc nimi cisnąć w policjantów – oczywista prowokacja – przekazał Braun.
– Poseł Konfederacji, Pan prezes Sławomir Mentzen dostał gazem centralnie w twarz, w pierś, którą starał się osłaniać polskich patriotów manifestujących tutaj w Warszawie-Śródmieściu – dodał.
Głos zabrał też poseł Witold Tumanowicz, wieloletni organizator Marszów Niepodległości. – Panie premierze Tusk, widzę, że jesteśmy po dwóch stronach tej samej barykady znowu. Widzę, że wróciły dawne czasy, wróciły czasy z pierwszych Marszów Niepodległości – wskazał.
Jak mówił, polscy patrioci są „pacyfikowani przez policję”. – My doskonale znamy te metody, doskonale znamy tę taktykę, która jest obliczona na to, aby policja prowokowała tłum do zachowań, które mają być potem pretekstem do tego, aby wyłapywać poszczególne osoby z tłumu, zabierać je i podreperować statystykę – tak, aby właściwie odwrócić uwagę od istoty problemu – dodał.
– Dostaliśmy, jako posłowie, gazem. Zapewniam, immunitet nie chroni przed gazem. Dostaliśmy dokładnie tak samo, jak manifestujący rolnicy. Robiliśmy wszystko, aby uspokajać także tłum, rozmawialiśmy z dowódcami policji, którzy byli tak naprawdę głusi na to, że taktyka, którą zastosowali, niestety, ale nie rozwiązuje problemu, tylko eskaluje – ocenił.
– Stały element gry: osaczanie ludzi, otaczanie, zamykanie dróg wyjścia z miejsca zgromadzenia, po czym rozgłośne wzywanie wszystkich do tego, by się natychmiast rozeszli. Zagłuszanie megafonem policyjnym naszych prób kontaktu ze zgromadzonymi, które póki były możliwe, to właśnie służyły uspokajaniu nastrojów, oddzielaniu cywilów i mundurowych – wtrącił Braun.
Jak mówił, za pierwszym razem zarówno policja, jak i manifestujący pozytywnie zareagowali na prośbę o „5 kroków wstecz”. – Ale później policja dostała najwyraźniej inne rozkazy. Zostaliśmy (…) oszukani przez dowodzących akurat tym odcinkiem (…). Wykonują rozkazy, dlatego też nie domagamy się dymisji policjantów, ale domagamy się dymisji ministra spraw wewnętrznych – wyjaśnił Braun.
Wypowiadał się także poseł Konrad Berkowicz. – Jestem przekonany, że gdyby nie to, że to byli ludzie, którzy całe życie ciężko pracują, to byli ludzie często starsi, gdyby to był trochę inny przekrój społeczny, to udałoby się policji doprowadzić do tej prowokacji – powiedział.
– Jest to oczywista prowokacja. Mieliśmy na początku kadencji wielką zapowiedź uśmiechniętej Polski, likwidacji barierek przed Sejmem, wysłuchiwania protestujących, tymczasem dzisiaj do protestujących nie przyszli ani politycy PiS-u, którzy są odpowiedzialni za obecną sytuację prawną, ani politycy nowej koalicji rządzącej, którzy są odpowiedzialni za to, że tej sytuacji nie zmieniają – wskazał.
Grzegorz Płaczek natomiast mówił, iż „nigdy nie sądził, że przyjdzie mu, wraz z posłami Konfederacji dzisiaj uczestniczyć pod budynkiem polskiego Sejmu w takich scenach, jak gazowanie naszych posłów”. Jak relacjonował, gdy tłum rozpoczynał protest, weszła „mała grupa białych kasków”. – W efekcie wejścia tych białych kasków rozpoczął się pierwszy proces gazowania i doszło do całego spektaklu w wykonaniu policji – zaznaczył.
Poseł Włodzimierz Skalik mówił zaś o nagraniu, na którym widać, jak policjant rzuca kostką brukową w protestujących. – To, co jest istotne, co dzisiaj dało się dostrzec, że do protestujących rolników dołączyli bardzo licznie i myśliwi, i leśnicy. I być może ta solidarność tych różnych środowisk martwi Tuska i jego ferajnę – ocenił.
– Dysponuję filmikiem zrobionym z tyłu, zza szpaleru policjantów, gdzie jeden z nich, stający w ostatnim szeregu, sięgał po kostkę (brukową) i rzucał w protestujący tłum. Skandal, prowokacja, ale jestem przekonany, że ani rolników, ani myśliwych, ani leśników ta sytuacja, ta prowokacja nie zniechęci – dodał.
Jako ostatni głos zabrał poseł Krzysztof Mulawa. – Taktyka policji była wyraźnie konfrontacyjna. (…) Dopóki policja ukryta była pomiędzy blokami, dopóty sytuacja przed Sejmem była spokojna – relacjonował.