Konfederaci reagują na słowa Anny Marii Żukowskiej z Lewicy, która skomentowała możliwość podniesienia cen prądu w lipcu.
1 lipca kończy się okres zamrożenia cen prądu w Polsce. Po tej dacie rachunki milionów Polaków mogą poszybować w górę.
W szokujący sposób sytuację tę skomentowała w Polsat News posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska.
– Na pewno uwalnianie cen energii w lipcu jest lepsze niż w grudniu, czyli w okresie grzewczym. Zanim się Polki i Polacy zorientują, o ile tak naprawdę urosło, to minie pół roku – powiedziała polityk należąca do koalicji rządzącej.
Zanim Polacy się zorientują ile na prawdę kosztuje "Zielony ład" minie jeszcze pół roku. Cenię za szczerość. pic.twitter.com/sZ1ZUvshdA
— Ryszard Wilk (@ryszard_wilk) March 5, 2024
Na słowa Żukowskiej zareagowała Konfederacja. Jacek Wilk i Marek Szewczyk podczas konferencji w Sejmie mówili o tym, że w imię ekologii nie można rujnować budżetów Polaków.
– Od lipca będziemy dopłacać już bezpośrednio z własnej kieszeni. To nie jest skutek działania rynku, tylko obłąkanego, szaleńczego, absurdalnego podejścia Unii Europejskiej do spraw związanych z energetyką, czyli absurdalnej polityki klimatycznej – powiedział Wilk.
Były poseł Konfederacji zauważył, że Polaków po prostu na to nie stać. – Cały czas jesteśmy państwem na dorobku. Nie stać nas na takie polityki. Nie możemy pozwolić sobie na to, by wpędzać polską gospodarkę i gospodarstwa domowe w tak ogromny problem – stwierdził.
Wilk dodał, że słowa Żukowskiej były po prostu przejawem szczerości. – PiS, PO i PSL do tej pory te polityki wprowadzały, że – może Polacy się nie zorientują – powiedział.
Marek Szewczyk przypomniał, że aż 2/3 cen energii w Polsce to efekt kosztów narzuconych przez unijną politykę klimatyczną.
– Do 2040 roku chcą redukcji emisji dwutlenku węgla o 90 procent. Przecież nie da się tego zrobić, nie jest to w żaden sposób uzasadnione ekonomiczne. To czyste wymysły brukselskich biurokratów, podczas gdy cała UE odpowiada za ok. 7 procent globalnych emisji CO2 – mówił polityk.