W związku z wtorkowymi wydarzeniami w Sejmie, przypomniany został wykład Grzegorza Brauna o tym, co tak naprawdę Żydzi świętują podczas chanuki. Polityk podkreślił w nim, że słodycze i prezenty pojawiły się około stu lat temu. Wcześniej akcenty kładziono zupełnie gdzie indziej.
– Co robią ci, którzy stoją na narodu czele? W tym samym czasie zapalają chanukowe świece – mówił już w 2017 roku Grzegorz Braun. Od tamtej pory zmieniło się niewiele.
Przypomnijmy, że we wtorek w Sejmie odbywała się uroczystość poświęcona żydowskiemu świętu Chanuki. Grzegorz Braun postanowił położyć kres tej kolonizacji polskiego parlamentu i ugasił Chanukiję (świecznik ze świecami chanukowymi) gaśnicą.
– O co chodzi z tymi świecami? Narracja oficjalnie obowiązująca i podawana do użytku publicznego, to jest narracja odwołująca się do wydarzeń z historii narodu wybranego, z II mianowicie wieku przed Chrystusem, czasy powstania Machabejczyków przeciwko hellenizującym się Żydom i Hellenistom, którzy ich hellenizują – wyjaśniał Braun.
– Co to znaczy hellenizują? Wprawiają w stan, który oddala ich od tradycji, od ortodoksji żydowskiej. No i, ponieważ się ci Żydzi hellenizują, w związku z tym też nawet i praktyki, ortodoksyjny rytuał w świątyni jerozolimskiej zostaje zakłócony, zawieszony, Machabejczycy podnoszą powstanie, gromią Greków, ale też gromią Żydów, swoich pobratymców, którzy zostali odstępcami, odstąpili od ortodoksji – dodał.
– Machabeusze wkraczają do świątyni i tam – i to jest właśnie ta taka chanukowa legenda na Państwa użytek – reszta koszernej oliwy, która na zdrowy, świecki rozum powinna była wyczerpać się w ciągu niewielu godzin, wystarczyła na to, żeby lampa oliwna płonęła w świątyni przez cały tydzień z okładem. 8 dni się te święta obchodzi – wskazał.
– Oprócz tego, święta chanukowe to są takie święta dla dzieci. Prezenty, cukierki, podarki, słodycze specjalne – zwrócił uwagę.
– I otóż, Państwu przedstawia się to jako tradycję sięgającą właśnie czasów Machabeuszy, jako tradycję sięgającą 2 200 lat wstecz, z okładem. I otóż, jest prawdą, że takie święto było w żydowskim kalendarzu np. w czasach Pana Jezusa, ponieważ u św. Jana czytamy, że w dniu odnowienia świątyni Pan Jezus właśnie w Jerozolimie się znajdował i właśnie zawitał do świątyni jerozolimskiej wtedy wówczas jeszcze istniejącej – zaznaczył.
– Ale wtedy nie było żadnych prezentów dla dzieci. Wtedy dzieci nie dostawały żadnych podarków. Wtedy akcent był zupełnie gdzie indziej. Skąd się wzięły prezenty i ten tydzień trwający festyn? Jest to tradycja mająca nie 2 200 lat, ale 100 – i to może nie wszędzie – dodał.
– Święta chanukowe w ich współczesnej wersji są bowiem odpowiedzią żydowskiego marketingu handlowego w USA w I poł. XX w. – wyjaśnił Braun.
– Wzięło się to z tego, że amerykańscy Żydzi (…) popadli w głęboką zadumę, zmartwili się faktem, że ich dzieci i młodzież asymilują się. A dlaczego się asymilują? No m.in. dlatego że dzieci gojów dostają różne prezenty pod choinkę i dobrze im się dzieje i nasze dzieci są z tego powodu markotne – mówił. Jak dodał, „pewien rabin amerykański zaczął propagować rozdawanie podarków na święta chanukowe i tak to już poszło”.
Braun podkreślił, że „wcześniej gdzie indziej były akcenty”. – Akcent był mianowicie na Judytę. Judyta, dzielna niewiasta, odrąbała Holofernesowi łeb. Zupełnie inny klimat z tego się wyłania (…). Tu mamy świeczki i podarki, a tam Judyta z głową Holofernesa. Tak było przez wieki – zaznaczył.
Podkreślił też, że „święto chanuka nie należało do najważniejszych świąt żydowskich”.
– To powstanie Machabeuszy było powstaniem przeciwko Grekom, ale także przeciwko hellenizującym się Żydom. To była z pewnego punktu widzenia wojna domowa pomiędzy Żydami – wskazał.
Braun przytoczył też opinię „pewnego współczesnego komentatora tradycji żydowskiej, Amerykanina”. „Chanuka jest w istocie świętem nietolerancji żydowskiej” – zacytował.
– Nietolerancji względem wszystkiego, co nieortodoksyjne, wszystkiego, co niekoszerne. Nie jest świętem (chanuka – przyp. red.) zbratania wszystkich ze wszystkimi, jest świętem ścisłego diagnozowania, kto jest nasz, a kto nie jest nasz, kto się zadawał z Grekami, kto się zhellenizował, temu odrąbiemy łeb, wzorem Judyty, a kto się nie zadawał, kto jest koszerny, to proszę bardzo do świątyni, lampka oliwna się pali – wyjaśnił.
Braun zwrócił też uwagę na słowa modlitwy, którą podczas zapalania chanukowych świec wypowiada rabin. – Ja się doczytałem (…), zapamiętałem kilka zdań, które w wolnym przekładzie z angielskiego brzmią: Dziękujemy Ci Panie Boże – bo to jest modlitwa dziękczynna (…) – że oddałeś wielu w ręce nielicznych. Dziękujemy Ci Panie Boże, że oddałeś niekoszernych w ręce koszernych. Brudnych, grzesznych w ręce czystych. Dziękujemy Ci dobry Panie Boże za to, że oddałeś swawolnych bezbożników w ręce wiernych studentów Twojej Tory, Twojej nauki – powiedział.
– Jeszcze raz powtórzę, to nie jest „Kochajmy się” z „Pana Tadeusza”, to nie jest Jankiel, ani nawet Berek Joselewicz pod Kockiem ginący za Polskę – wskazał, podkreślając, że Joselewicz nie został pochowany na kirkucie, ponieważ zbratał się z gojami.
Mówiąc o chanuce, Braun zaznaczył po raz kolejny, że jest to „święto nietolerancji żydowskiej, święto ścisłych podziałów, podziałów wytyczanych mieczem przez Judytę”.
– Cóż my zatem świętujemy? Świętujemy odpowiedź amerykańskich Żydów na Boże Narodzenie, świętujemy święto nietolerancji – wskazał.
– Nota bene jest tego pamiątka taka, że w menu chanukowym jest taki specjał żydowski – są serki Judyty, bardzo słone, bo Judyta nakarmiła tego Holofernesa tym słonym serkiem i jak ktoś tyle zje słonego serka Judyty, to musi też i orzeźwić się, pragnienie zaspokoić, upił się Holofernes i stracił dla Judyty głowę, w sensie dosłownym – stwierdził.