Francuski prezydent wziął 2 grudnia udział w konferencji prasowej w Dubaju z okazji pobytu na szczycie COP 28. Macron stwierdził tam, że „skuteczną walką z terroryzmem nie są systematyczne i ciągłe bombardowanie”.
Wezwał, by „podwoić wysiłki na rzecz osiągnięcia trwałego zawieszenia broni” w Strefie Gazy po wygaśnięciu w piątek rozejmu między Izraelem a Hamasem. Dalej była jednak szpilka pod adresem Izraela.
Macron ostrzegł Izrael, że jego cel „całkowitego zniszczenia Hamasu” musi zostać „dookreślony”, ponieważ grozi doprowadzeniem do „dziesięciu lat” wojny. „Skuteczna walka z terroryzmem to są systematyczne i ciągłe bombardowania” – dodał prezydent Francji.
Emmanuel Macron uważa, że sytuacja wymaga „podwojenia wysiłków”, aby „uzyskać uwolnienie wszystkich zakładników nadal przetrzymywanych przez Hamas i dać Izraelowi pewność, że jego bezpieczeństwo zostało przywrócone”.
Na razie rząd izraelski mówi o „impasie” w negocjacjach z palestyńskim ruchem po wygaśnięciu rozejmu. Izraelscy negocjatorzy, którzy prowadzili w Katarze rozmowy na temat rozejmu z Hamasem w Gazie, wrócili do Izraela.
O ile prezydent Francji stara się działać tak, by nie drażnić żyjących w jego kraju licznych muzułmanów, ale też przyznaje rację Izraelowi, tyo francuska lewica nie kryje swoich sympatii. Izraelskie bombardowania w Strefie Gazy „wskazują na ludobójcze zamiary” – stwierdził np. przywódca lewicowej partii Zbuntowana Francja (LFI) Jean-Luc Mélenchon.
Lider LFI przemawiał w sobotę przed rozpoczęciem marszu na rzecz Palestyńczyków („Marszu dla pokoju i sprawiedliwości”) w Paryżu. Ocenił w sobotę, że wznowienie izraelskich bombardowań w Strefie Gazy „wskazuje wszelkie oznaki ludobójczego pragnienia” i krytykował Macrona za powtarzanie bezskutecznych wezwań do „trwałego zawieszenia broni”.
Propalestyńska postawa Jean-Luca Mélenchona sprawiła, że komuniści, ekolodzy i socjaliści wycofali się z ze wspólnej lewicowej koalicji Nupes. Melenchon nie uznał Hamasu jako organizacji „terrorystycznej”, a atak na Izrael nazywał „zbrodnią wojenną”. Reakcję armii izraelskiej w Gazie określił jednak jako „masową masakrę”.
Na wiecu w Paryżu, lewicowy trybun mówił, że „w ciągu 42 dni bombardowań w Gazie zginęło tyle samo osób, ile zginęło podczas czterech lat oblężenia Sarajewa w latach 1992–1996”. Dodał, że tylko globalna reakcja opinii publicznej jest obecnie „obroną biednych Palestyńczyków w Gazie”, a apeli Macrona nie słucha żadna ze stron konfliktu.
Źródło: AFP