Strona głównaMagazynNowa twarz Konfederacji

Nowa twarz Konfederacji

-

- Reklama -

Partie polityczne można podzielić na koniunkturalne oraz ideowe. Partie koniunkturalne mówią to, co wyborcy chcą usłyszeć. Partie ideowe głoszą swój program i przekonują do niego jak największą liczbę wyborców, niezależnie od tego, jakie aktualnie przyniesie to poparcie.

Właśnie ta kwestia, a więc to, jaką partią ma być Konfederacja, spowodowała już podczas kampanii wyborczej niezadowolenie i niezrozumienie części elektoratu, głównie po stronie „starych” stażem, wiernych wyborców partii związanych z Januszem Korwin-Mikkem.

Rozróżnić należy narrację od praktycznych działań. Na tym polu w Konfederacji nastąpiło przed wyborami parlamentarnymi kompletne pomieszanie z poplątaniem.

Konfederacja powinna była prezentować bezkompromisową narrację, a jeżeliby udało się zostać „języczkiem u wagi”, to wówczas powinna iść na ustępstwa przy tworzeniu rządu.

Tymczasem Konfederacja prezentowała złagodzoną narrację, bezkompromisowo deklarując przy tym, że nawet gdyby została „języczkiem u wagi”, to i tak z nikim nie wejdzie w koalicję.

Ugrupowania Korwin-Mikkego zawsze miały jeden i ten sam program, niezależnie od tego, czy dawało to słynny „protokół jeden procent”, czy też rekordowe ponad siedem procent poparcia (wybory do unioparlamentu w 2014 roku). Wiele z tych postulatów, głoszonych wówczas przez partię KORWiN, znalazło się w programie Konfederacji z 2019 roku.

Ku zdumieniu części sympatyków, cztery lata później formacja obrała kurs na centrum, czego wyrazem było przygarnięcie zaskakujących osób na listy, a nawet uczynienie z nich medialnych twarzy ugrupowania oraz zmiana narracji i odejście od części postulatów.

Kiedy o tym wspominam, niektórzy – niemal ze świętym oburzeniem – utrzymują, iż Konfederacja ani o jotę nie zmieniła swego programu. To jednak nieprawda, a by się o tym przekonać, wystarczy krótki „powrót do przeszłości” i porównanie sytuacji z 2019 roku z obecną.

Wówczas, przed uniowyborami, przedstawiciele Konfederacji maszerowali w stolicy, niosąc na czele baner „Nie dla UE”. Cztery lata później kandydaci ugrupowania, pytani o POLexit, zapierali się nogami i rękami, podkreślając, że absolutnie nie chcą wyprowadzać naszego umęczonego kraju z Unii Europejskiej. Istotę tego podejścia można ująć w słowach: UE tak, wypaczenia nie.

W programie przygotowanym na wybory parlamentarne w 2019 roku Konfederacja proponowała PIT 0 procent, a także dobrowolny ZUS dla wszystkich. Obecnie pojawił się zaledwie postulat obniżenia podatku dochodowego do… kilkunastu procent, zaś ZUS miałby być dobrowolny, z tym że… jedynie dla przedsiębiorców.

Wprawdzie wicemarszałek Krzysztof Bosak podczas XIII Konferencji Prawicy Wolnościowej, odpowiadając na postawione przeze mnie pytanie, stwierdził, że „nigdy nie postulowali zniesienia ZUS-u dla wszystkich” i „nie wie, skąd ta informacja, nie było takiego postulatu”. Nie jest to jednak prawda, gdyż w programie „Polska dla Ciebie” znalazło się hasło „dobrowolnego ZUS-u” bez żadnych gwiazdek, haczyków i ograniczeń.

To drobne przykłady, o które może i nie warto byłoby kruszyć kopii, gdyby nie fakt, że są ilustracją szerszego zjawiska, a więc ulegania przez Konfederację koniunkturalizacji. Procesy takie nie dzieją się, rzecz jasna, z dnia na dzień, lecz jego symptomy (teoretycznie możliwego do powstrzymania oraz odwrócenia) są widoczne i pojawiają się także po wyborach.

Tendencja, jakiej ulega Konfederacja, znalazła swój wyraz m.in. w innej części przytaczanej już odpowiedzi Bosaka: „Jeżeli nie chcemy, aby Konfederacja miała 1,5 mln wyborców, ale 7 mln, jak PiS, to musimy mówić zarówno do tych, którzy uważają, że z bycia w UE jest korzyść ekonomiczna, jest jakaś stabilność polityczna, jak i do tych, którzy chcą z Unii wyjść”.

Ponadto Bosak mówił o niskim (około 5-10 proc.) poparciu dla POLexit-u i ocenił, że „zrobienie tego, co zrobił były europoseł Stanisław Żółtek, czyli założenie partii POLexit, to jest recepta na to, abyśmy zmieścili pod progiem 1 punktu procentowego”.

Z wypowiedzi Bosaka wyraźnie widać, że Konfederacja pewnych rzeczy nie może mówić, gdyż te cieszą się zbyt małym poparciem. Efektem takiego podejścia jest próba złapania dwóch srok za ogon poprzez jednoczesne krytykowanie UE i podkreślanie, że nie ma mowy o jej opuszczeniu.

Podczas drugiego dnia Konferencji poseł Bronisław Foltyn, pytany przeze mnie, czy Konfederacja ma być partią koniunkturalną, czy ideową, odparł, że powinna być hybrydą, stwierdzając również, że formacja „musi się otworzyć na pewne środowiska, co oznacza także rezygnację z pewnych postulatów”. Traktuję tę odpowiedź jako najlepszą i najszczerszą ze strony polityków Konfederacji, gdyż klarownie wynika z niej, jak Foltyn widzi przyszłość partii.


Czytaj także: Trudne pytania do posłów Konfederacji. Tak odpowiadali o przyszłości partii [VIDEO]


Z podejściem hybrydowym wiąże się jednak pewien problem, ponieważ wymaga ono wstąpienia na drogę, z której bardzo trudno jest zawrócić. Ostatecznie wędrujemy po ścieżce koniunkturalizmu i nim się obejrzymy, ideowość pozostaje ledwo widzialnym punkcikiem za naszymi plecami.

Jeżeli nie mówimy, że podatek dochodowy trzeba zlikwidować, ale go obniżyć, to przyznajemy, że jego istnienie jest uzasadnione. Jeżeli nie mówimy, że przymus ubezpieczeń trzeba zlikwidować, to dajemy przyzwolenie na istnienie takiego systemu. Jeżeli nie mówimy, że ochronę zdrowia trzeba sprywatyzować, to uznajemy sens istnienia państwowej kontroli.

Pierwsza próba skrętu do centrum przez Konfederację zakończyła się porażką, choć nie katastrofą, bo tak trzeba traktować wynik wyborczy ugrupowania. Nie trudno jednak odnieść wrażenie, iż z raz obranej drogi do centrum partia nie zamierza zawracać.

Dalsza „normalizacja” może przynieść Konfederacji „sukces”, czyli dobry wynik wyborczy. Będzie to jednak okupione samodzielnym wyrwaniem sobie zębów, upodobnieniem się do innych partii systemowych i niezdolnością dokonania poważnych zmian.

Może być też tak, że formacja przez brak wyrazistości straci swój „twardy elektorat”, a nowego nie pozyska, bo w końcu, po co komu kolejna siła podobna do innych.

Walorem Konfederacji, od jej powstania, była antysystemowość oraz wiarygodność, obecnie przez nią zatracane. Niezależnie od tego, który scenariusz się spełni, obrana przez Konfederację ścieżka może ją doprowadzić co najwyżej do pozornego sukcesu.

Tekstem tym zamykam cykl artykułów i felietonów poświęconych zmianom w Konfederacji i jej nowej, upudrowanej twarzy, którą mogliśmy obserwować w tym roku. Od tego momentu do oceny poczynań Konfederacji przyjmuję nieco inne kryteria, gdyż inaczej patrzy się na partię ideową, a inaczej na partię – jeszcze nie koniunkturalną – ale ulegającą koniunkturalizacji.


Czytaj więcej:


 

Najnowsze