Strona głównaMagazynPartyjne deklaracje i zapowiedzi

Partyjne deklaracje i zapowiedzi

-

- Reklama -

9 kwietnia postchadecy z CDU i bawarskiej CSU oraz socjaliści z SPD uzgodnili i dość uroczyście ogłosili tekst ich koalicyjnej umowy. Kolejny soc-demokratyczny rząd RFN, tym razem z kanclerzem Fryderykiem Merzem na czele, ma rozpocząć pracę 6 maja.

Ta koalicyjna umowa stanowi w istocie kontynuację – z niewielkimi zmianami, poprawkami i uzupełnieniami – podobnej umowy rządzącej SPD o jej wspólnym rządzie z Zielonymi i FDP. Umowy zawartej na początku grudnia 2021 r. Teraz zamiast lewackich Zielonych i demoliberalnej FDP, głównym partnerem socjalistów z SPD są lewicowo-centrowi politycy CDU i CSU.

W obecnej 144-stronicowej umowie zaplanowano m.in. „zaostrzenie” polityki imigracyjnej, ponoć nawet z możliwością „odsyłania migrantów” z granic Niemiec, „walkę z imigracją nielegalną”, deportacje tych cudzoziemców, którzy popełnili przestępstwa, a także ograniczenie przyjazdów do Niemiec członków rodzin tych przybyszów, którzy otrzymali w RFN jedynie tzw. tymczasową ochronę. Nowością prawną ma być możliwość zablokowania wjazdu tym nielegalnym przybyszom, którzy twierdzą, że ubiegają się o azyl (obecnie takiego prawa odmowy wjazdu nie ma).

Europa Suwerennych Narodów

Koalicja chce również zwiększyć liczby miejsc w deportacyjnych aresztach i samych deportacji. Zniesiony ma zostać urzędowy obowiązek przyznawania przybyszom, przed ich deportacją, bezpłatnego dla nich prawnika. A prawnie dopuszczalne deportacje mają być możliwe już także do Afganistanu i Syrii.

Przyznawanie obywatelstwa RFN już po trzech latach pobytu ma być prawnie zniesione, a Ukraińcy mają być traktowani już tak samo jak azylanci z innych państw. Dostaną więc troszkę mniejsze zasiłki i pomoce niż dotychczas. W praktyce prawdopodobnie tylko niektóre z tych szumnych zapowiedzi zostaną zrealizowane i to raczej na niewielką skalę.

Szefowie CDU-CSU i SPD zapowiedzieli też zwiększenie uprawnień policji i poprawę bezpieczeństwa w kraju oraz wyższe wydatki na wojsko. Jednak nie planują przywrócenia obowiązkowej służby wojskowej – zniesionej w roku 2011. Nie wspomnieli też ani słowem o jakiejkolwiek redukcji „zielonego ładu” UE – tak fatalnego dla gospodarki Niemiec i innych krajów euro-sowchozu ani o ponownym uruchomieniu zamkniętych i sprawnych elektrowni atomowych.

Wręcz przeciwnie – umowa CDU-CSU i SPD stwierdza wyraźnie: „Popieramy niemieckie i europejskie cele klimatyczne. (…) Pracujemy zdeterminowani, aby osiągnąć te cele” (wg DPA). Szefowie tych partii potwierdzili zamiar całkowitego odejścia Niemiec od węgla do roku 2028 i zapowiedzieli „ograniczenie cen energii” dla przemysłu, choć nie wiadomo, jakim sposobem i na czyj koszt. W ich koncepcji gaz ma być paliwem uzupełniającym OZE, czyli wiatr, wodę i słońce. Chcą też „dążyć” do zbudowania nowych elektrowni gazowych o łącznej mocy 20 gigawat – do roku 2030.

Chcą także inwestować we wszelkie „możliwe źródła niskoemisyjnej energetyki wodorowej”. Zapowiedzieli także oczywiście kolejny znaczący „wzrost płacy minimalnej”, tym razem do aż 15 euro za godzinę pracy, co na pewno znów osłabi chęci i możliwości przedsiębiorstw do zatrudniania nowych pracowników, do inwestowania itd. Obiecują stopniowe obniżki podatku dochodowego dla osób o niskich i średnich dochodach oraz stopniową redukcję podatku dochodowego od osób prawnych do maksymalnie 25 proc. Ale dopiero od roku 2028 (!). Obiecują także ulgi podatkowe dla przedsiębiorstw inwestujących w „transformację zieloną i cyfrową”. Wunderbar!

Szefowie ww. koalicyjnych partii, występując 9 kwietnia na wspólnej konferencji prasowej, nie podali ani podziału resortów, ani nazwisk kandydatów na poszczególne stanowiska ministerialne. Bo „najpierw członkowie SPD wypowiedzą się w [partyjnym] referendum na temat treści umowy, a dopiero potem zostaną podane nazwiska ministrów” – zapowiedziała współprzewodnicząca SPD Saskia Esken. Media podały jednak, że CDU oprócz stanowiska kanclerza ma otrzymać sześć resortów: dyplomacji, gospodarki i energii, ochrony zdrowia, ministerstwo „rodziny, seniorów, kobiet i młodzieży”, a także to od transportu i nowe ministerstwo cyfryzacji.

Bawarska CSU ma dostać MSW i ministerstwa rolnictwa i badań naukowych, natomiast SPD – ważne resorty finansów, obrony i sprawiedliwości oraz cztery inne. Współprzewodniczący SPD Lars Klingbeil ma zostać federalnym ministrem finansów i wicekanclerzem. Szefem dyplomacji ma zostać polityk CDU Johann Wadephul. Na stanowisku ministra obrony ma pozostać Boris Pistorius z SPD, a tekę ministra spraw wewnętrznych ma otrzymać Aleksander Dobrindt z CSU.

Tę koalicyjną umowę muszą jeszcze zatwierdzić statutowe gremia trzech ww. partii. W przypadku SPD mają wypowiedzieć się wszyscy członkowie tej partii – w liczbie prawie 400 tysięcy – we wspomnianym partyjnym referendum. W CDU o umowie z SPD zdecyduje tzw. mały zjazd partii, a w bawarskiej CSU ma wystarczyć zgoda jej zarządu.

Komentarze opozycji i prasy

W związku z tą umową dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pytał między innymi: „Czy zapowiadane stopniowe podatkowe ulgi dla firm, obniżenie im cen prądu i zwolnienie firm z przepisów i obowiązków dotyczących łańcuchów dostaw wystarczą, żeby wyjść z zastoju na drogę gospodarczego wzrostu? To się dopiero okaże”. Zdaniem opozycyjnej (wobec rządu CDU i SPD) lewicy z kilku partii: mimo wielu obietnic zredukowania biurokracji, nowy rząd ma liczyć o jedno ministerstwo i kilka innych ważnych stanowisk więcej niż poprzedni.

Przedstawiciele lewicy krytykują też między innymi, że w umowie CDU i SPD „brak rozwiązań narastającego problemu wysokich czynszów mieszkaniowych i nadal rosnących cen”. Natomiast polityk liberalnej FDP Christian Dürr uważa, że w ww. umowie brakuje planów prawdziwych reform i zmian. Więc „nie można mówić o jakimkolwiek zwrocie gospodarczym”, bo CDU-CSU i SPD odkładają to „na odległą przyszłość”. A ich zapowiedź obniżenia podatku dochodowego od osób prawnych, w tym przedsiębiorstw, dopiero w latach 2028–2032 „jest całkowicie niezrozumiała w obliczu obecnego kryzysu” i nie jest jasne, czy w ogóle do tego dojdzie – podkreślał Dürr.

Natomiast szefowa Alternatywy dla Niemiec Alicja Weidel uważa, że umowa ww. partii jest „świadectwem kapitulacji” lidera CDU Fryderyka Merza wobec szefów SPD. Między innymi dlatego, że Merz i jego koledzy „już odłożyli na półkę faktyczny zwrot w sprawach imigracji”. Krytyka p. Weidel i innych polityków AfD wydaje się zasadna, bo w koalicyjnej umowie nie ustalono między innymi konkretnego limitu i rocznej liczby imigrantów, którzy mogliby legalnie przybyć do Niemiec – wbrew wcześniejszym obietnicom Merza i innych. Zapowiedziano jedynie wydłużenie o dwa lata obecnej procedury „szybkiej naturalizacji”, gdyż do tej pory imigranci mogą starać się o obywatelstwo RFN już po trzech latach pobytu w Niemczech (!). A nowy okres oczekiwania na paszport miałby wynieść pięć lat. Super!

Także dla innych prawicowych komentatorów umowa CDU-CSU i SPD jest dla kraju wręcz „katastrofalna”. Bo np. wprawdzie przewiduje małe obniżenie podatkowych obciążeń części firm i niektórych obywateli, ale dopiero od stycznia 2028 r. I nie ma mowy o obniżeniu podatku dochodowego od osób fizycznych, obniżeniu podatku od spadków itp. Wskutek twardego oporu SPD i euro-komunistycznych Zielonych, którzy w marcu zgodzili się poprzeć w głosowaniu w Bundestagu zniesienie konstytucyjnego „hamulca długu”, który obowiązywał od roku 2009, nie będzie także jakiejkolwiek faktycznej reformy systemu emerytalnego, systemu podatkowego ani powrotu do energii atomowej. Widać, że szefowie CDU i CSU poszli wobec SPD i Zielonych na wielkie ustępstwa. Schlimm!

Niemiecka prasa zastanawia się, czy obie wiodące w niemieckiej polityce partie staną się faktyczną „koalicją przełomu i odnowy”, co od lutego obiecuje Friedrich Merz i inni, czy tylko jakąś „koalicyjną komisją”, jaką są obecnie? Np. dziennik „Südwest Presse” pisał: „Od wielu lat istnieje wyraźna potrzeba przeprowadzenia kompleksowej reformy emerytalnej. Kolejne rządy unikały zajęcia się tą sprawą w sposób zasadniczy. Niestety obecna umowa koalicyjna nie jest tu wyjątkiem.

Co prawda niektóre plany wydają się obiecujące: emerytury zakładowe mają zostać wzmocnione, prywatne świadczenia emerytalne mają zostać dostosowane do obecnej sytuacji, a niektóre ograniczenia dotyczące zatrudniania [emerytów] mają zostać zniesione. Każdy, kto pracuje po przekroczeniu ustawowego wieku emerytalnego, w przyszłości będzie zarabiał pierwsze 2 tys. euro bez podatku. Decydujące będzie jednak to, jak będą wyglądać te przepisy w praktyce i czy uda się osiągnąć porozumienie w negocjacjach budżetowych? Ale jedno jest już jasne: składki emerytalne raczej wzrosną. W umowie koalicyjnej brakuje rozwiązania tej kwestii. Jak długo jeszcze da się utrzymać ten stan rzeczy?”.

Z kolei „Augsburger Allgemeine” pytał: „w jaki sposób ten nowy rząd zamierza spłacić gigantyczne zadłużenie, które zaciągnie w nadchodzących latach? Te długi będą musiały spłacać przyszłe pokolenia”. Natomiast zdaniem „Volksstimme” z Magdeburga „zawarte w umowie ustalenia dotyczące podatków i innych opłat, cen energii, polityki imigracyjnej i bezpieczeństwa są tylko deklaracją dobrej woli, której konsekwentne wprowadzenie w życie, jak uczą nas doświadczenia z przeszłości, wydaje się mało prawdopodobne i do tego trudne do sfinansowania. A w odniesieniu do wojny na Ukrainie strategia nowej koalicji może nas wprawić w zdumienie. CDU-CSU i SPD podtrzymują bowiem perspektywę wstąpienia Ukrainy do NATO i ustanowienia specjalnego trybunału, który miałby osądzić rosyjskich polityków i wojskowych. Ale ceną za to będzie przedłużanie tej wojny w nieskończoność”. Zu Recht!

AfD wygrała sondaż popularności – po raz pierwszy w historii

Tego samego 9 kwietnia, gdy rządzący Niemcami „demokraci” ogłaszali swoje radosne rządowe plany, konserwatywno-narodowa i opozycyjna wobec nich Alternatywa dla Niemiec (AfD) po raz pierwszy w historii zajęła pierwsze miejsce w sondażu popularności politycznych partii. W badaniu ośrodka Ipsos otrzymała bowiem aż 25 proc. ankietowych głosów – wyprzedzając o jeden procent systemowe CDU-CSU. To poparcie aż o 4,2 proc. większe niż AfD osiągnęła w lutowych wyborach. A w zestawieniu z poprzednim badaniem Ipsos z początku marca AfD zyskała 3 proc., a post-chadecy utracili aż 5 proc. poparcia. Gut!

Socjaliści z SPD uzyskali zaledwie 15 proc. ankietowych głosów, a euro-komunistyczni Zieloni i pokomunistyczna Die Linke po 11 procent. Ta ostatnia partia zyskała 2 proc. i osiągnęła najwyższe poparcie od grudnia 2016 r. Natomiast mocno lewicowy Sojusz Sahry Wagenknecht – dla Rozsądku i Sprawiedliwości (BSW) dostał 5 proc. głosów (o 0,1 proc. więcej niż w wyborach w lutym), a centrowo-liberalna FDP, która po wyborach z 23 lutego nie weszła do Bundestagu, bo otrzymała tylko 4,33 proc. głosów, w kolejnym sondażu znów otrzymała zaledwie 4 procent poparcia. Schlimm! Bo to niedobrze rokuje nie tylko przyszłości tej partii, ale też przyszłości firm i gospodarki Niemiec.

Warto dodać, że dzień wcześniej partia Beatrix von Storch i Aleksandra Gaulanda znacznie zyskała też w innym sondażu. W badaniu instytutu Insa dla gazety „Bild” AfD otrzymała aż 24 proc. ankietowanych głosów obywateli RFN – tyle samo, co CDU-CSU. A 15 kwietnia w sondażu Forsa padło 25 proc. głosów na CDU-CSU i znów aż 24 proc. na AfD. Widać wyraźnie, że od końca marca br. wiatr politycznych nastrojów zmienia się w Niemczech istotnie. Wieje coraz bardziej w prawo. Gut!

Najnowsze