Pomimo poważnego kryzysu gospodarczego w kraju, irański minister Shahram Dabiri wybrał się na luksusową wycieczkę. W dodatku zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcia z podróży statkiem wycieczkowym, co mocno zdenerwowało wielu ludzi, których poziom życia zatruwa hiperinflacja.
Zdjęcia opublikowane w mediach społecznościowych w ostatnich dniach przedstawiały Shahrama Dabiriego z kobietą zidentyfikowaną jako jego żona, na statku wycieczkowym „Plancius”. Statek oferuje od 2009 roku luksusowe wyprawy na Antarktydę. Plancius został zwodowany w 1976 r. i początkowo przeznaczony był do badań oceanograficznych.
Przeszedł jednak gruntowną przebudowę w 2009 r. i oferuje rejsy turystyczne. Według opisów biur podróży, statek ma około pięćdziesięciu kabin, restaurację i może pomieścić maksymalnie 108 pasażerów. Przykładowa podróż 8-dniowa na jego pokładzie kosztuje 3885 euro za osobę.
Po tej kosztownej jak na Irańczyka, podróży na Antarktydę, 5 kwietnia prezydent Iranu Massoud Pezeszkian swojego ministra odwołał. Wyjaśnił, że „w kontekście, w którym presja ekonomiczna na populację pozostaje wysoka, drogie wycieczki rekreacyjne urzędników, nawet na ich własny koszt, nie dają się obronić, ani uzasadnić”.
Decyzję irańskiego prezydenta cytuje oficjalna agencja prasowa IRNA. Agencja dodała, że w związku z tym Massoud Pezeszkian „zwalnia” pana Dabiriego ze stanowiska. Dabiri to 64-letni lekarz z zawodu i bliski znajomy prezydenta Pezeszkiana od wielu lat. Został mianowany na to stanowisko w sierpniu 2024 r. Prezydent ugiął się jednak pod społeczną presją i szeroką falą krytyki. To kolejny cios w jego wizerunek.
Na początku marca minister gospodarki Abdolnasser Hemmati został zdymisjonowany przez parlament w związku z gwałtownym słabnięciem krajowej waluty wobec dolara i galopującą inflacją. Trend ten szczególnie przyspieszył od czasu powrotu do Białego Domu w styczniu prezydenta USA Donalda Trumpa. Trump już w czasie pierwszej kadencji wywierał na Iran dużą presję i groził sankcjami. Teheran ostatnio odmówił Waszyngtonowi bezpośrednich negocjacji.
Źródło: Le Figaro