Strona głównaMagazynWybory prezydenckie już w maju. Na kogo zagłosują młode kobiety?

Wybory prezydenckie już w maju. Na kogo zagłosują młode kobiety?

-

- Reklama -

Przed nami wybory prezydenckie w maju. W USA mieliśmy do czynienia ze zjednoczeniem się kobiet i mężczyzn przeciw lewicowej degrengoladzie i tłumne poparcie dla Donalda Trumpa. Jego druga kadencja jako Prezydenta skutkuje wycofywaniem się Stanów Zjednoczonych z wielu szkodliwych dla nich umów. To, czy Polacy nadal będą kontynuować nieszczęsny układ KO-PiS, w demokracji zależy już tylko od nich. Tymczasem kobiety są dumne z prawa do głosowania i twierdzą, że zawdzięczają je waleczności feministek, co niekoniecznie jest prawdą. Czy w podziękowaniu zagłosują na Trzaskowskiego?

Preferencje polityczne młodych wyborców

- Reklama -
1,5 proc. dla Fundacji Najwyższy Czas!

Poglądy ludzi zmieniają się wraz z przebiegiem przemian kulturowych i gospodarczych, mających miejsce w danym miejscu na świecie. Przykładowo, po upadku komunizmu w 1989 roku możemy zauważyć mocny spadek poglądów lewicowych wśród obu płci, który przez kolejne 25 lat utrzymywał się na w miarę stałym poziomie, z łagodniejszymi skokami i spadkami. Kolejną ciekawą przemianą jest mocny skok mężczyzn w kierunku prawicy na przełomie lat 2013/2015. Przyczyny takiej przemiany widziałabym w obserwacjach zapoczątkowanego kryzysu migracyjnego na Zachodzie Europy, które swoje początki datował właśnie w tych latach. Co ciekawe, obserwujemy również tendencję wśród kobiet, jaką jest podążanie za mężczyznami w poglądach. Wraz ze wzrostem poglądów prawicowych wśród mężczyzn widzimy również delikatne odbicie kobiet na prawo, a także lekki spadek wśród poglądów lewicowych.

Europa Suwerennych Narodów

W 2019 roku wszystkie poglądy u kobiet i mężczyzn przybierają tendencję wzrostową. Zadziało się jednak coś wyjątkowego, czyli radykalne jak nigdy dotąd od 20 lat wybicie kobiet na lewo. Czerwona linia obrazująca to zjawisko idzie w górę niemalże pionowo. Co ciekawe, analogicznego zjawiska wśród mężczyzn nie widzimy, a nawet ich prawicowe poglądy utrzymały się na mniej więcej podobnym poziomie. Czy zatem funkcjonowanie wśród antykobiecych mizoginów należałoby uznać za piekło, w jakim przyszło dziś żyć kobietom, a prawicowe poglądy wśród mężczyzn należałoby przypisać większości z nich? Nic bardziej mylnego. Okazuje się, że to współczesnym mężczyznom przyszło żyć w czerwonym piekle radykalizujących się lewaczek (40 proc. kobiet w wieku 18–24), co jest owocem niczego innego, jak propagandy feministycznej. Opisane zjawisko ilustruje poniżej zamieszczony przeze mnie wykres, będący analizą comiesięcznych badań CBOS na przestrzeni 20 lat.

- XVI Konferencja Prawicy Wolnościowej -

Z kolei w badaniach Ipsos z 2024 r. widzimy światełko w tunelu, jest nim zgodne w 51 proc. stwierdzenie kobiet i mężczyzn w wieku 18–29, którzy deklarują, że współcześnie od mężczyzn oczekuje się zbyt dużo w kwestii wspierania „równości płci”. Aż 46 proc. badanych zgodnie potwierdziło fakt, że w związku z walką z „różnicami płciowymi”, zaczęto dyskryminować mężczyzn. W Polsce, 39 proc. kobiet i 27 proc. mężczyzn utożsamia się z pojęciem feminizmu. Powody takiego zjawiska dr hab. Katarzyna Krasucka widzi w sposobie wychowania kobiet zmieniającego się wraz z falami feminizmu czy w zmianach statusu socjoekonomicznego kobiet. Prof. Małgorzata Fuszara twierdzi natomiast, że poziom wykształcenia również wpływa na poglądy kobiet i że kobiety z wyższym wykształceniem mają większe tendencje do skoków poglądowych w lewo, w związku ze wzrostem pewności siebie oraz możliwościami, jakie daje im zdobycie wyższego stanowiska czy aktywne uczestniczenie w życiu publicznym.

Prawdziwa kobieta, czyli feministka?

Utożsamianie posiadania takich możliwości z poczuciem długu wobec feminizmu nie jest trafne, ponieważ wpływu kobiet na funkcjonowanie świata nie zapewnił feminizm. Kobiety zawsze miały poniekąd wpływ na funkcjonowanie świata – „z tylnego fotela” – królowe, żony, kochanki i inne przyjaciółki doradzały wpływowym mężczyznom, mogąc również działać, uczyć się i uczestniczyć w życiu środowisk elitarnych. Nie miały nic do powiedzenia w klasach niższych. Ale współczesny feminizm nie jest niczym innym jak marksizmem – nie ma się co dziwić, że „każdej według potrzeb”, zaczyna być utożsamiane z bezpośrednią wywalczoną zasługą feministek, zamiast ze sztandarowym hasłem komunistycznym.

Kobiety, które swojego sukcesu nie odbierają jako owocu własnej pracy, ale jako dar starszych sióstr feministek, a możliwość edukacji czy działania w życiu politycznym odbierają jako „dar przodkiń”, będą się radykalizować w lewo. Warto podkreślić, że takiej postawy dłużności wobec systemu i feminizmu kobiety uczą się w dzisiejszym systemie edukacji. Funkcjonuje narracja, że „nie będąc feministką, czyli nie będąc lewicowa, nie jesteś prawdziwą kobietą”. Cóż za paradoks! Czy to nie feminizm miał rzekomo zdjąć z kobiet konieczność podporządkowania się konkretnym standardom i zapewnić wolność w wyrażaniu poglądów? Jak widać, jedynie teoretycznie.

Feministki również ochoczo podkreślają fakt, że zawdzięczamy im prawo do głosu w wyborach. Czy jednak w interesie kobiet jest posiadanie czynnego prawa głosu? Oczywistym wydaje się, że prawo bierne jest przydatne, albowiem chodzi o możliwość startu w wyborach. W przypadku wyjątkowych, inteligentnych jednostek, kobiety powinny mieć takie prawo. Jednakże tylko w przypadku odejścia od parytetów, które zakładają obowiązek startu konkretnej liczby kobiet w wyborach, aby lista mogła wystartować. Być może 95 proc. zmuszonych do startu wolałaby zostać w domu, a chcą jedynie wspomóc mężczyzn w starcie, więc same muszą startować? Cóż za opresja! Jako kobiety nie potrzebujemy jednak czynnego prawa wyborczego.

Nasze lewicowe tendencje w oczywisty sposób przekładają się na głosy, zatem prawie zawsze owocem głosowania kobiet w wyborach będą rządy socjalistyczne. A tutaj, jak w przypadku wielu innych zjawisk, źródła należałoby dopatrzeć się w naturze. Mężczyźni mają częstszą tendencję do pracy samodzielnej nad konkretami oraz swoimi słabościami i poszerzaniem swojego potencjału, a następnie organizowaniu sobie ludzi, których będą mogli prowadzić za sobą. Kobiety od początku do końca działają w bardziej szerokim spektrum, zajmują się kilkoma rzeczami naraz oraz wolą działać w grupie. Samodyscyplina niejednokrotnie wymaga od nich dużo większego poświęcenia i przejścia w „męską energię”, zatem chętniej korzystają z pracy zespołowej. Miało to miejsce już na początku dziejów, w sytuacjach takich jak wspólne wychowywanie dzieci w rodzinach wielopokoleniowych czy wielożeństwo w czasach starożytnych, jak i współpraca babć, matek i córek wokół zajmowania się domem, kiedy mężczyźni wychodzili z domu walczyć o zasoby niezbędne dla przetrwania. To działanie zespołowe, kobiety podświadomie przekładają dziś na swoje poglądy polityczne. Komuniści i marksiści doskonale o tym wiedzą, dlatego są zdolni przejmować potrzeby opieki i wspólnoty, jaką wykazują kobiety i prezentować je w swoich postulatach, tym samym jednocząc sobie ich głosy. I to właśnie komuniści są winni przyznania kobietom czynnego prawa głosu. Zrobili to z czystego cynizmu i z korzyścią dla siebie.

Na kogo zagłosują kobiety w wyborach prezydenckich?

Przewidując prognozy dla wyników wyborów prezydenckich, warto się przyjrzeć, jak kobiety głosowały w zeszłorocznych wyborach do Parlamentu Europejskiego. 40,9 proc. kobiet zagłosowało na Koalicję Obywatelską, 33,7 proc. na PiS. Jest to różnica od 1–5 proc. w porównaniu z wynikiem głosowań mężczyzn 35,9 proc. PO i 32,5 proc. na PiS. Różnica była większa w przypadku głosów oddanych na Konfederację, która zyskała 16,3 proc. głosów mężczyzn i taką samą połowę, bo tylko 8,1 proc. głosów kobiet. Sondaż pracowni Ibris dla Onet z 31. stycznia 2025 o frekwencji 62,2 proc. prezentuje się następująco:

Jeśli kobiety by nie głosowały, a wciąż reprezentowały jedynie 1/3 elektoratu Konfederacji, to Sławomir Mentzen osiągnąłby wynik ok. 5 proc. Wygląda na to, że kobiety mogą stać się docelową grupą, do których będzie chciała dotrzeć Konfederacja. Albowiem głosy kobiet okazują się być cenne dla Sławomira Mentzena. Wygląda na to, że jest pewien odsetek kobiet, które wiedzą, że dużo bardziej realnym problemem codzienności są dla nich wysokie podatki niż prawo do aborcji czy zmiany płci na życzenie. Część z nich z pewnością zdecyduje się również na głos na Grzegorza Brauna czy Marka Jakubiaka. W przypadku udziału kobiet w wyborach znacząco zwiększają się również szanse Trzaskowskiego na wygraną.

Gdyby przełożyć wyniki z wyborów do PE w 2024 r. na wybory prezydenckie jedynie w przypadku głosów mężczyzn, mielibyśmy konkurencję z różnicą zaledwie 3 proc. Zatem wygrana kandydata niezwiązanego z koalicją rządzącą, bezpośrednio zapewniająca zachowanie pluralizmu w rządzie byłaby dużo bardziej prawdopodobna. Co kieruje kobietami głosującymi na Trzaskowskiego? Warto zadawać sobie (i im) takie pytania. Obserwujemy przejmowanie narracji Konfederacji, w tym Konfederacji Korony Polskiej przez innych kandydatów, którzy zaczynają podkreślać znaczenie gospodarcze Polski, wspominać o ekshumacjach na Wołyniu. W kampanii Trzaskowskiego zniknęły flagi Ukrainy, flagi tęczowe. Został nam uśmiechnięty kandydat z lewicowo-socjalistyczną narracją. Ciężko będzie dostrzec w tym fałsz w przypadku obywatelki czującej się na co dzień w męskiej opresji, lecz bez zainteresowań politycznych, a jej głos nie jest w naszym interesie. Przed nami ciekawe wybory, tymczasem liczymy na wybór niezależnej prasy i mediów przez świadomych Polaków.

Najnowsze