Spotkanie PiS w Krakowie specjalnie nie porwało. Burmistrz Stalowej Woli w roli konferansjera wypadał gorzej, niż dawniej np. Bochenek, entuzjazm był dość sztuczny, przemówienia średnie, a kandydat znany już od kilku dni.
Reakcje przeciwników politycznych PiS też są przewidywalne. Nie ma się co spodziewać jakichkolwiek dyskusji programowych i ideowych, chociaż np. w czasie wystąpienia prof. Nowaka takowe wątki się pojawiały. Hala „Sokoła” i wybór Krakowa miały zapewne być odwołaniem się do pierwszej kampanii Andrzeja Dudy. Także fizycznie można mówić o pewnym podobieństwie, ale podobno nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
W internecie zaczęło się od przewidywalnego hejtu. Roman Giertych pisał: „Tragiczne wystąpienie kandydata PiS. Wyglądał jak gość, który dostał swoje przemówienie minutę przed prezentacją i nie miał czasu go nawet wcześniej przeczytać. Czytał dukając. Jarek wystaw siebie. Ty wyjdziesz do II tury, ten gość może nie wejść”.
Podobnie Anna-Maria Żukowska z Lewicy, która stwierdziła – „Nie jestem przekonana, że on w ogóle wejdzie do II tury”. Witold Zembaczyński dał przewidywalny głos w podobnej tonacji: „Nawrocki okazał się kandydatem nie mającym nic ważnego o Polsce do powiedzenia”.
Dziennikarka z neoTVP Kamila Biedrzycka złośliwie doniosła, że „Siostra pana Nawrockiego, pani Nina, „robi najlepsze torty i jest mistrzem cukiernictwa”. To akurat typowa pogarda tego typu „dziennikarek” dla ludzi, którzy utrzymują się z prawdziwej pracy.
„Basenowy” Dariusz Joński pojechał po bandzie: „Kandydat PiS. Przestępcy i Sutenerzy to naturalne zaplecze kandydata PiS na prezydenta. Intrygant, bokser, kumpel Wielkiego Bu – wyborem Kaczyńskiego”.
Nie gorzej Cezary Tomczyk: „Obywatelski jak Nawrocki, wysoki jak Kaczyński i uczciwy jak Obajtek… Wyszło szydło z worka…”. Gra nazwiskami plus przeróbka starego „suchara” z okresu jeszcze okupacji, potwierdza, że żarty Pana Tomczyka są co najmniej „drugiej świeżości”.
Odezwał się także niezawodny w takich sytuacjach Tomasz Lis: „Nie pamiętam w polskich wyborach prezydenckich tak sztywnego kandydata. Każdy, Czarnek, Szydło czy Morawiecki, byłby lepszy.” I tu może zapalić się światełko ostrzegawcze dla koalicji 13 grudnia. Kiedy Lis coś wieszczy, może być akurat na odwrót.
Zdaje się, że chyba dostrzegł to sam Donald Tusk, który ostudził trochę swoich pierwszych harcowników stwierdzając, że „Każdy z rywali jest poważnym wyzwaniem, kto zlekceważy konkurentów – przegra wybory. W takich wyścigach nie ma pewniaków. Coś o tym wiemy”. Ano coś wiedzą, od czasów Komorowskiego, który podobno „nie miał z kim przegrać”…
Źródło: X