Strona głównaMagazynCzas Muska. Jak najbogatszy człowiek przywróci wolność na świecie

Czas Muska. Jak najbogatszy człowiek przywróci wolność na świecie

-

- Reklama -

Zaprzysiężenie Donalda Trumpa na prezydenta będzie miało miejsce dopiero 20 stycznia, ale już teraz w przestrzeni publicznej pojawiają się nazwiska członków nowej administracji USA. Przyjrzyjmy się sylwetkom polityków, na których stawia lider amerykańskiej prawicy. Wśród nich wybija się zwłaszcza Elon Musk.

Na początku skupmy się na najbardziej nieoczywistych stronnikach nowego (starego) prezydenta. Elon Musk i Vivek Ramaswamy to biznesmeni związani z branżą technologiczną, którzy wsparli Donalda Trumpa w jego staraniach o reelekcję. Nowy gospodarz Białego Domu w podzięce uznał, że Ameryce przyda się specjalny Departament ds. Efektywności Rządu (DOGE), który miałby wspierać reformy administracyjne. Chodzi tu o ideę ograniczania biurokracji i likwidowania bezsensownych przepisów, które dławią przedsiębiorczość obywateli. „Mniejszy rząd, z większą wydajnością i mniejszą biurokracją, będzie idealnym prezentem dla Ameryki na 250. rocznicę Deklaracji Niepodległości. Jestem pewien, że im się uda!” – napisał Donald Trump, dając zielone światło swoim nowym współpracownikom.

- Reklama -

„Będziemy mieć ranking najbardziej szalenie głupich wydatków z pieniędzy z waszych podatków. Będzie to zarówno niezwykle tragiczne, jak i niezwykle zabawne” – zadeklarował z kolei Elon Musk, prezentując także logo nowego departamentu, w którym widnieje… pies. Skąd taki pomysł? To akurat proste. Skrótowiec powstającej jednostki administracyjnej (Department of Government Efficiency, DOGE) odwołuje się do popularnego internetowego memu przedstawiającego psa rasy Shiba Inu – w polskiej wersji to „pieseł”. Musk wcześniej promował również nazwaną na cześć memu kryptowalutę Dogecoin, więc nie ma tu mowy o przypadku.

Donald Trump zapowiedział, że oficjalnie departament ma zakończyć swoją pracę do 250. rocznicy niepodległości USA, czyli 4 lipca 2026 r. To oznacza, że w stosunkowo krótkim okresie Musk i Ramaswamy muszą wdrożyć gruntowne zmiany, które zauważą i odczują szerokie kręgi amerykańskiego społeczeństwa. W tym kontekście pojawiają się nawet śmiałe porównania do prezydenta Javiera Milei, który pod koniec 2023 roku wygrał wybory w Argentynie i od tego czasu przeprowadza libertariańską rewolucję z prawdziwego zdarzenia. Czy stronnicy Donalda Trumpa mają podobne plany? Jak zwykle to bywa – czas pokaże.

Trump docenia lojalność

Kto jeszcze dostąpi zaszczytu zasilenia drużyny zwycięskiego prezydenta? Na pewno na łaskawość nie mogą liczyć ci, którzy na różnych etapach politycznych zawirowań zwątpili w Donalda Trumpa i jego działania. Zdaniem amerykańskich komentatorów selektywna polityka kadrowa w wykonaniu nowego przywódcy USA ma na celu wzmocnienie administracji osobami lojalnymi i sprzyjającymi programowi „America First”. To oznacza, że miejsce w rządzie mogą znaleźć głównie ci, którzy podzielają tę wizję i nie podważali polityki Trumpa w przeszłości. Natomiast koniunkturaliści, którzy postanowili opuścić „tonący okręt”, teraz raczej plują sobie w brodę, bo statek wcale nie zatonął, a wręcz przeciwnie – złapał wiatr w żagle. Przyjrzyjmy się zatem wybrańcom, którzy najprawdopodobniej przez kilka najbliższych lat będą nadawać ton amerykańskiej polityce – zarówno zewnętrznej, jak i wewnętrznej.

Marco Rubio to republikański senator z Florydy, który został wskazany jako przyszły sekretarz stanu, czyli szef dyplomacji USA. Zdaniem Donalda Trumpa polityk „będzie silnym orędownikiem naszego narodu, prawdziwym przyjacielem dla naszych sojuszników i nieustraszonym wojownikiem, który nigdy nie ustąpi naszym przeciwnikom”. Jego twarde stanowisko wobec Chin oraz zaangażowanie na rzecz amerykańskich interesów w Ameryce Łacińskiej odpowiada wizji zdecydowanej polityki zagranicznej. Co ciekawe, Rubio był głównym rywalem i krytykiem Donalda Trumpa w wyścigu o republikańską nominację na prezydenta w wyborach w 2016 roku. Z czasem jednak jego podejście ewoluowało, a obecnie można uznać go za jednego z orędowników idei „America First”.

Mike Waltz to były członek Zielonych Beretów (jednostki specjalnej wojsk lądowych) i republikański kongresmen z Florydy, który w administracji Donalda Trumpa będzie doradzał mu w sprawach bezpieczeństwa narodowego. Jak stwierdził nowo wybrany prezydent, polityk jest „uznanym w kraju liderem w dziedzinie bezpieczeństwa narodowego, autorem bestsellerów i ekspertem w dziedzinie zagrożeń stwarzanych przez Chiny, Rosję, Iran i globalny terroryzm”. Mike Waltz należy do grupy House China Task Force, która skupia się na przeciwdziałaniu rosnącemu wpływowi Chin. Można zatem powiedzieć, że mamy tu do czynienia z prawdziwym „chińskim jastrzębiem”.

Thomas Homan to były dyrektor Służb Imigracyjnych i Celnych (ICE), którego Donald Trump wyznaczył na specjalne stanowisko tzw. cara granicy, czyli zarządzającego polityką imigracyjną, w tym deportacjami i bezpieczeństwem granic. Homan jest znany z twardego podejścia do imigracji i wsparcia dla polityki „zero tolerancji”, co wyraził m.in. w lipcu 2024 roku, stwierdzając, że zamierza „przeprowadzić największą operację deportacji w historii tego kraju”. Natomiast w październiku w programie „60 Minutes” w stacji CBS dziennikarz zapytał go, czy można przeprowadzić masową deportację bez rozdzielania rodzin. Odpowiedź była krótka: „Rodziny mogą być deportowane razem”.

Susie Wiles to konsultantka polityczna z bogatym doświadczeniem, która jako pierwsza kobieta w historii USA pokieruje personelem Białego Domu. Należy do najbliższego grona Donalda Trumpa – pracowała przy jego kampanii wyborczej zarówno w 2016 roku, jak i w 2024 roku (ostatnio jako wiceprzewodnicząca). „Susie Wiles pomogła mi osiągnąć jedno z najważniejszych politycznych zwycięstw w historii Ameryki. Susie jest twarda, inteligentna, otwarta na innowacje, powszechnie uwielbiana i szanowana. To zaszczyt mieć Susie jako pierwszą kobietę w historii na stanowisku szefa personelu” – oświadczył nowy prezydent, chwaląc predyspozycje i dokonania swojej nominatki.

Stephen Miller to jeden z najbliższych doradców Donalda Trumpa, który zostanie zastępcą szefowej personelu Białego Domu, a więc wspomnianej już Susie Wiles. Podczas pierwszej prezydentury Trumpa polityk piastował stanowisko starszego doradcy do spraw politycznych, a także odpowiadał za pisanie wystąpień dla urzędników. Jest znany ze swoich ostrych poglądów, a zwłaszcza w kwestiach migracyjnych. Dość wspomnieć, że podczas największego tegorocznego wiecu wyborczego Donalda Trumpa w nowojorskiej hali Madison Square Garden zadeklarował, że za drugiej prezydentury republikańskiego prezydenta „Ameryka będzie dla Amerykanów i tylko dla Amerykanów”.

Lee Zeldin to były republikański kongresmen z Nowego Jorku, który ma zostać szefem Agencji Ochrony Środowiska (EPA). Polityk jest znany ze swojego wsparcia dla tradycyjnego przemysłu energetycznego oraz polityk deregulacyjnych. Jego nominacja oznacza reorientację EPA w kierunku promowania energetyki konwencjonalnej kosztem odnawialnych źródeł. „Przywrócimy dominację energetyczną USA, ożywimy nasz przemysł samochodowy, aby przywrócić amerykańskie miejsca pracy i uczynimy USA światowym liderem AI. Zrobimy to, chroniąc dostęp do czystego powietrza i wody” – zadeklarował Lee Zeldin w swoim oświadczeniu opublikowanym w mediach społecznościowych.

Kristi Noem to gubernator Dakoty Południowej, która w nowej administracji będzie piastować stanowisko sekretarza bezpieczeństwa krajowego. Republikańska polityk wspiera surową politykę imigracyjną, co wpisuje się w wizję znacznego wzmocnienia granic. Warto wspomnieć, że jeszcze kilka miesięcy temu Kristi Noem była rozważana jako potencjalna wiceprezydent Stanów Zjednoczonych, co przyznawał zresztą sam Donald Trump. Ostatecznie jednak ten zaszczyt przypadł J. D. Vance’owi, popularnemu senatorowi z Ohio.

Pete Hegseth to były kapitan Gwardii Narodowej, a obecnie prowadzący jednego z programów na antenie stacji Fox News. To właśnie on będzie musiał teraz sprawdzić się w roli sekretarza obrony. Jak się okazuje, o wyborze takiego kandydata przesądziło spore doświadczenie wojskowe, które Hegseth zdobył na zagranicznych misjach w Afganistanie i Iraku, a także w więzieniu Guantanamo. Co więcej, po zakończeniu służby mężczyzna stanął na czele organizacji weteranów Concerned Veterans for America. „Pete jest twardy, inteligentny i szczerze wierzy w „America First”. Z Pete’em u steru wrogowie Ameryki będą musieli się strzec – nasza armia znowu będzie wielka, zaś Ameryka nigdy się nie ugnie” – napisał o nim w oświadczeniu Donald Trump.

Najnowsze