Strona głównaMagazynHistoryczny sukces AfD. Rozstrzygnie się los kanclerza Scholza?

Historyczny sukces AfD. Rozstrzygnie się los kanclerza Scholza?

-

- Reklama -

1 września br. opozycyjna i narodowo-konserwatywna Alternatywa dla Niemiec (AfD) po raz pierwszy w historii wygrała wybory do parlamentu krajowego – w Turyngii. Uzyskała aż prawie 33 proc. wyborczych głosów. W wyborach w Saksonii najwięcej głosów zdobyła systemowa post-chadecka CDU – tylko nieznacznie wygrywając z AfD. Partie rządowej koalicji, w tym SPD kanclerza Olafa Scholza, w obu tych landach doznały ciężkiej porażki.

Głosowanie w tych landach – na obszarze byłej komunistycznej NRD – stanowiło w praktyce swoiste wotum nieufności wobec rządu kanclerza Scholza. W Turyngii i Saksonii SPD uzyskała najniższe wyborcze poparcie od czasu zjednoczenia Niemiec w roku 1990. Eurokomunistyczni Zieloni i demoliberalna FDP też poniosły klęskę. Ciężka porażka tych partii – rządzących Republiką Federalną od grudnia 2021 r. – na pewno jeszcze pogłębi w ich koalicji istniejące od dawna napięcia i wzajemne pretensje.

- Reklama -

W roku 2019 wybory w Turyngii wygrała pokomunistyczna Lewica (Die Linke), uzyskała aż 31 proc. ważnych głosów. Druga była AfD (23,4 proc.), a trzecia CDU (21,7 proc.). SPD uzyskała wówczas 8,2 proc. poparcia, eurobolszewiccy Zieloni 5,2 a demoliberalna FDP 5 proc. głosów. Trzy ostatnie partie – od grudnia 2021 r. wspólnie rządzące w Berlinie – otrzymały więc w Turyngii, te pięć lat temu, łącznie tylko 18,4 proc. poparcia. Ale 1 września br. otrzymały w tym landzie łącznie zaledwie 10,4 proc. wyborczych głosów – aż 8 proc. mniej niż uprzednio (!). To ich klęska. A historyczne zwycięstwo AfD w Turyngii to dodatkowy silny cios dla ww. partii systemowych – rządzących RFN od kilkudziesięciu lat. W tym dla także systemowej i od lat coraz bardziej oportunistycznolewicowej CDU. Cios tym większy, że spośród trzech partii tworzących rząd federalny tylko socjaliści z SPD przekroczyli teraz wyborczy próg 5 proc. – otrzymali raptem 6,1 proc. głosów (!). Euro-komunistyczni Zieloni dostali 3,2 proc., a FDP zaledwie 1,1 proc. (!). Na tle wysokiego wyniku AfD – aż 32,8 proc. wyborczego poparcia, a także dobrego wyniku postchadeckiej CDU – 23,6 proc. ważnych głosów, to prawdziwie demokratyczna nędza. Wunderbar! Na uwagę zasługują też dobre wyniki obu pokomunistycznych partii lewicowych: nowego Sojuszu Sahry Wagenknecht (BSW – aż 15,8 proc. głosów) i starej Die Linke, która otrzymała 13,1 proc. Nicht gut!

Zgodnie z tymi wynikami, w parlamencie Turyngii, liczącym 88 mandatowych miejsc, AfD otrzyma 32 poselskie mandaty, postchadecy z CDU – 23, BSW – 15 mandatów, Lewica – 12, a SPD zaledwie 6.

W kampanii Alternatywy dla Niemiec dominował temat konieczności ukrócenia masowej imigracji – od lat właściwie niekontrolowanej i zupełnie nie powstrzymywanej przez władze UE i RFN. A także temat coraz powszechniejszej fali przestępczości i braku bezpieczeństwa – z głównym udziałem Arabów, Murzynów, przybyszów z Afganistanu, Albanii, Kosowa i innych stron. Działacze AfD krytykowali też absurdalną politykę rządu RFN i władz UE w kwestii ich „zielonego ładu” i wywołanej tym drożyzny energii i wszystkiego, politykę dalszego wspierania kijowskiej Ukrainy i tym samym przedłużania wojny, zniszczeń i biedy – nie tylko na Ukrainie. Krytykowali także zerwanie dużej części owocnej (do marca 2022 r.) współpracy gospodarczej Niemiec z Rosją i Białorusią. Domagali się też znacznego ograniczenia kompetencji komisarzy i innych władz UE, a także rezygnacji z kontynuowania „polityki klimatycznej” i mocnego ograniczenia całego euro-komunistycznego „zielonego ładu”. Richtig!

Główny zwycięzca wyborów w Turyngii – tamtejszy wieloletni lider AfD 52-letni Björn Höcke, który jeszcze wiosną br. i w lipcu był inwigilowany przez tajniaków podległych MSW i sądownie ukarany wysoką grzywną za jakieś rzekomo „nazistowskie” słowa, które wypowiedział na jakimś wiecu [bodajże za trzy słowa: „wszystko dla Niemiec”], kilka minut po ogłoszeniu wstępnych wyników tych wyborów powiedział państwowej telewizji ARD: Już jesteśmy partią ludową [w sensie: powszechną i liczącą się] numer jeden. Zaznaczył, że chce przeprowadzić rozmowy z innymi partiami na temat udziału AfD w rządzie Turyngii. Dodał: Jesteśmy gotowi wziąć na siebie odpowiedzialność za rząd.

Oczywiście wszystkie pozostałe partie „demokratyczne”, jak się nazywają, tj. w istocie pro-socjalistyczne i antywolnościowe, które wprowadziły swoich posłów do landtagu w Erfurcie, wykluczają rządowe koalicje i jakąkolwiek współpracę z AfD – przynajmniej na razie. Np. szef krajowej CDU Mario Voigt ponoć już wieczorem 1 września „kategorycznie wykluczył” jakąkolwiek współpracę z AfD, choć także z Lewicą i Zielonymi (już mniej kategorycznie).

W Turyngii AfD uzyskała wystarczającą liczbę posłów, żeby blokować niektóre decyzje wymagające większości co najmniej dwóch trzecich głosów – jak np. wybór składu parlamentarnej komisji ds. służb specjalnych, mianowanie nowych sędziów Trybunału Konstytucyjnego czy zmiany krajowej konstytucji. A to niewątpliwie wzmocni pozycję AfD i stworzy jej możliwość budowania doraźnych koalicji w konkretnych sprawach – np. z BSW czy CDU. To może przyspieszyć próby SPD i CDU doprowadzenia do zmian zapisów konstytucji w innych landach i w konstytucji RFN – np. tych mających na celu „zabezpieczenie” Trybunałów Konstytucyjnych przed wpływami AfD.

Tak więc zanosi się na ścisłą rządową koalicję CDU, która już rządziła w Turyngii w latach 1990-2014, z SPD. Ale ich sojusz miałby tylko 29 posłów i musiałby porozumieć się, aby mieć większość i skutecznie rządzić, z radykalno-lewicowym i pokomunistycznym BSW i pozyskać do współpracy choć 1-2 posłów pokomunistycznej Lewicy. A to ci dopiero heca! Dawni „chrześcijańscy demokraci” z CDU, od lat lewicujący i mocno oportunistyczni i ulegli wobec postępów eurokomunistycznej rewolucji, będą w ścisłym sojuszu z socjalistami z SPD i w stanie kolaboracji z postkomuchami i lewicowymi radykałami? Jawohl!

Podobna sytuacja w Saksonii

Podobnie wygląda powyborcza sytuacja w Saksonii. Tam wygrała wprawdzie CDU, otrzymując 31,9 proc. wyborczych głosów. AfD była druga z wynikiem niewiele słabszym, bo 30,6 proc. Lewicowo-narodowy Sojusz Sahry Wagenknecht (BSW) otrzymał 11,8 proc. poparcia, SPD 7,3 proc., euro-komunistyczni Zieloni 5,1 proc., a Lewica i FDP nie weszły do parlamentu w Dreźnie. W tym landtagu, liczącym 120 deputowanych, zasiądzie 41 posłów CDU i 40 z AfD. Lewicowemu ugrupowaniu Sahry Wagenknecht przypadnie 15 poselskich mandatów, SPD – 10, Zielonym – 7, a Lewicy – 6. Jedno poselskie miejsce zajmą konserwatywno-wolnościowi Wolni Wyborcy (Freie Wähler), którzy uzyskali wprawdzie tylko 2,3 proc. z ogółu ważnych głosów wyborczych, a więc poniżej progu 5 proc., ale wygrali głosowanie w jednym z wyborczych obwodów. Sehr gut!

Frekwencja w obu ww. krajach związkowych była wyższa niż w poprzednich wyborach w roku 2019. W Turyngii głosowało 73,6 proc. uprawnionych (w 2019 r. 64,9 proc), a w Saksonii – 74,4 proc. (uprzednio 66,6 proc.). W porównaniu z poprzednimi wyborami, w obu regionach wzrosło poparcie dla AfD, w tym w Turyngii aż o 9,4 proc. W obu krajach nową siłą polityczną będzie BSW – formalnie utworzony dopiero w styczniu tego roku.

To wszystko oznacza, że również w Saksonii mogłaby powstać stabilna koalicja przeciw-lewicowa, tj. taktyczny rządowy sojusz CDU-AfD. Ale na pewno nie powstanie. Bo „demokratyczna”, czyli w swej istocie pro-socjalistyczna, pro-imigracyjna, lewicowo-dupodajna, czyli antywolnościowa i już niekiedy wręcz antynarodowa CDU, woli tam budować, podobnie jak w Turyngii, swój sojusz z partiami wyraźnie lewicowymi i euro-bolszewickimi. Sehr dumm und demokratisch! Jakże to żałosne! Zanosi się więc na dalszy stopniowy upadek gospodarczy, społeczny i demograficzny tych krajów i po części całych Niemiec.

Wydaje się też, że największym wygranym tych wyborów jest antywojenny i anty-imigracyjny BSW, który mimo braku większych partyjnych struktur i środków finansowych zyskał w Turyngii i Saksonii kluczową pozycję. To ugrupowanie, powstałe zaledwie w styczniu tego roku, będzie bowiem niezbędne dla CDU i SPD do utworzenia rządowej koalicji – przede wszystkim w Turyngii. Sukces BSW to przede wszystkim zasługa popularnej i charyzmatycznej Wagenknecht – byłej szefowej Die Linke. Chce ona zakończenia wszelkiej pomocy RFN dla „faszystowskich”, jej zdaniem, władz w Kijowie i totalnego ograniczenia imigracji. Wręcz uzależnia udział BSW w przyszłych rządach w Erfurcie i Dreźnie od totalnej redukcji wsparcia dla Kijowa. Sahra Wagenknecht żąda też od władz Niemiec skoncentrowania ich uwagi i polityki na zakończeniu wojny Rosji z Ukrainą metodami dyplomatycznymi. Richtig!

W końcu września rozstrzygnie się los kanclerza Scholza?

Kanclerz Olaf Scholz z SPD określił wyniki ww. wyborów jako „gorzkie” i wezwał partie „demokratyczne”, tj. prosocjalistyczne, do zawarcia w obu tych krajach rządowych koalicji i sojuszy bez jakiegokolwiek udziału posłów i działaczy Alternatywy dla Niemiec. „Wszystkie partie demokratyczne muszą teraz tworzyć stabilne rządy bez prawicowych ekstremistów” – powiedział Scholz agencji Reutera. Zaznaczył, że w tej kwestii wypowiada się jako poseł do Bundestagu. Dodał, że niepokoją go wyniki AfD w Saksonii i Turyngii, bo ta partia „szkodzi Niemcom, osłabia gospodarkę, dzieli społeczeństwo i rujnuje reputację naszego kraju”. No proszę, „osłabia gospodarkę” – a to ci dopiero! To mówi szef lewicowego rządu Niemiec, których gospodarka stopniowo kurczy się i upada właśnie od jesieni 2021 r. i od pierwszych dni tego koalicyjnego rządu – w grudniu 2021 r.

2 września niektóre niemieckie gazety wskazywały, że wybory w kolejnym landzie „na Wschodzie” Niemiec mogą przesądzić o politycznym losie Olafa Scholza i jego gabinetu. Chodzi o wybory w Brandenburgii 22 września. Dziennik „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisał, że „w SPD panika jeszcze nie wybuchła tylko dlatego, że najważniejsze wybory krajowe w tym roku odbędą się dopiero 22 września”. A „w Brandenburgii SPD ma od lat [dobrego] premiera rządu. Jeżeli Dietmar Woidke po tych wyborach straci swój urząd, to wówczas już nie będzie można winić tylko partii koalicyjnych. Wtedy SPD musiałaby nieuchronnie zmierzyć się z faktem, że kanclerz Scholz nie jest już dla niej [w wyborach] pociągowym koniem. Kierownictwo SPD próbuje teraz ze wszystkich sił stłumić otwartą debatę na ten temat, bo to jeszcze bardziej by zaszkodziło reputacji tej partii, niczego nie dając w zamian” – oceniał  dziennik. Więc „aby nie wpaść z deszczu pod rynnę, władze partii żądają od Scholza, żeby w bardziej widoczny sposób walczył w rządowej koalicji o cele socjaldemokratów”. Także dziennik „Rhein-Zeitung” oceniał, że dopiero po wyborach w Brandenburgii wyjaśni się, czy Scholz pozostanie kandydatem SPD na kanclerza rządu RFN w wyborach do Bundestagu w przyszłym roku. Bo „jeśli premier Brandenburgii Dietmar Woidke straci stanowisko premiera, to nikt w partii nie będzie w stanie tego zagwarantować. Nie chodzi o to, że Scholz nie jest zaangażowany w kampanię wyborczą. On objeżdża kraje związkowe i odwiedza towarzyszy prowadzących kampanię. Jednak to nie dodaje im oczekiwanego wiatru w żagle” – oceniała gazeta z Koblencji. Z kolei w opinii dziennika „Allgemeine Zeitung”, „Olaf Scholz nie jest już silnym kanclerzem, ale szefem koalicji na krawędzi. Jeżeli premier Woidke z SPD zdoła się utrzymać, to da to Scholzowi trochę oddechu. Woidke zresztą bardzo stara się tego dokonać i już od wielu tygodni trzyma się od kanclerza maksymalnie na dystans – co za ironia”. Natomiast dziennik „Handelsblatt” przestrzegał przed zaostrzeniem retoryki innych partii, które chcą konkurować z AfD. Bo „radykałom z AfD sprzyja sytuacja, gdy ich rywale również sięgają po radykalną retorykę”. A „stygmat antykonstytucyjności [AfD] i dyskusje o delegalizacji tej partii nie osłabiają AfD, ale raczej ją wzmacniają”. Richtig!

Najnowsze