Do absurdalnej sytuacji doszło w związku z zakupem samolotów bojowych FA-50, które jak się okazuje w naszym kraju wcale bojowe nie są. Wszystko dlatego, że przy negocjowaniu zakupu maszyn zignorowano temat zakupu uzbrojenia do nich. Teraz uzbrojenie do tego samolotu nie jest już produkowane i Agencja Uzbrojenia stara się pozyskać je na rynku wtórnym.
Na czwartkowym posiedzeniu Sejmu wiceszef MON Cezary Tomczyk odpowiadał na pytania posłów KO w sprawie zakupu, wdrożenia oraz eksploatacji południowokoreańskich samolotów szkolno-bojowych FA-50. Polskie Siły Powietrzne są w posiadaniu 12 samolotów FA-50GF (Gap Filler), na których służbę pełnią piloci z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego. Docelowo, ma być ich 48, z czego kolejne 36 w wersji FA-50PL.
Absurd goni absurd
Jak wskazywał Tomczyk w kontrakcie zawartym przez jego poprzednika Mariusza Błaszczaka, „nie zadbano o podstawowe sprawy”. – Decyzje o zakupie podjęto bardzo szybko, właściwie w ciągu kilku dni i po prostu nie zadbano o interes RP i Wojska Polskiego – mówił.
Jak tłumaczył wiceminister, 12 samolotów, które przyleciały do Polski w wersji zamówionej przez Błaszczaka, są „chyba pierwszymi na świecie samolotami szkolno-bojowymi, które nie są bojowe”. Wyjaśnił, że umowy wykonawcze nie przewidywały zakupu uzbrojenia do myśliwców. – W związku z tym mamy samolot szkolno-bojowy, który jest szkolny, ale nie jest bojowy – mówił.
Tomczyk zapewnił, że Agencja Uzbrojenia i MON robią wszystko, żeby zapewnić uzbrojenie do FA-50, ale te negocjacje powinny nastąpić zanim dokonano wyboru i zakupu samolotów. – To jest jakiś absurd. Negocjujemy zanim coś kupimy, a nie negocjujemy wtedy, kiedy już to kupimy – zwrócił się do byłego szefa resortu obrony narodowej Błaszczaka.
Ponadto, wiceszef MON zaalarmował, że uzbrojenie do FA-50 nie jest już produkowane. – Ciężko dzisiaj kupić uzbrojenie do tego samolotu, skoro nie jest produkowane – podkreślił. Dodał, że Agencja Uzbrojenia stara się znaleźć na rynku możliwość wyleasingowania albo kupna używanego uzbrojenia po to, aby obsługa samolotu i szkolenie na nim, w trybie szkolno-bojowym były w ogóle możliwe.
NIK wkroczy do akcji?
Tomczyk zapowiedział, że MON zwróci się do Najwyższej Izby Kontroli o przeprowadzenie „dogłębnej analizy tego kontraktu w zakresie samych decydentów”. – To znaczy w zakresie decyzji o tym, żeby kupić samolot szkolno-bojowy, do którego w pierwszej kolejności nie kupuje się uzbrojenia, ponieważ dzisiaj jesteśmy na etapie, kiedy tego uzbrojenia nie ma – tłumaczył.