W III RP dochodzi do dziwnych sytuacji, w których bez problemu wyzywa się ludzi i media od „ruskich agentów”, ale jakoś tych faktycznych się nie dostrzega. A gdy się już zdarzy, że taki zostanie złapany, to główni poszukiwacze tejże agentury nagle nie tylko nabierają wody w usta, ale wręcz się za tymi ludźmi wstawiają. Taki scenariusz dzieje się w przypadku Pablo Gonzalesa, a raczej Pawła Rubcowa.
Pablo Gonzales znany był jako hiszpański pracownik mediów (nazywany powszechnie „dziennikarzem”) i lewak. Ale o tym za chwilę. Jego prawdziwe imię i nazwisko to Paweł Rubcow.
Działał w Polsce i był współpracownikiem rosyjskich tajnych służb. Nie tylko siał zamęt w naszym kraju, co czynił oficjalnie, ale nieoficjalnie miał przekazywać ważne informacje służbom rosyjskim.
28 lutego 2022 roku został aresztowany pod zarzutem szpiegostwa dla GRU. Śledztwo w jego sprawie prowadził Lubelski Wydział Zamiejscowy Prokuratury Krajowej w Lublinie. I choć nie wiadomo tego na pewno, to najpewniej śledztwo w jego sprawie zostało zawieszone. Prokuratura nie udziela informacji w tej sprawie. Natomiast nazwisko Gonzalesa/Rubcowa pojawia się na liście więźniów wymienianych między Rosją a Zachodem. Najpewniej więc wywinie się jakiejkolwiek karze, a przynajmniej w Polsce.
Wcześniej o los Gonzalesa upominał się hiszpański rząd. Przypomnieć należy, że w Madrycie urzęduje obecnie lewacka ekipa Pedro Sancheza, lidera Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej. Za rosyjskim agentem wstawiły się grupy, które Anna Mierzyńska na radykalnie lewicowym oko.press w marcu nazywała „organizacjami dziennikarskimi” oraz przedstawiciele rządu.
Jose Manuel Albares, szef hiszpańskiego MSZ, oficjalnie zaapelował do Polski, by ta zagwarantowała „sprawiedliwy i publiczny” proces Gonzalesa/Rubcowa. Interweniował również bezpośrednio u szefa polskiego MSZ Radosława Sikorskiego.
Za rosyjskim agentem wstawiały się również takie organizacje, jak hiszpański Rzecznik Praw Obywatelskich, Międzynarodowa i Europejska Federacja Dziennikarzy, hiszpańska Federacja Związków Dziennikarskich, Stowarzyszenie Dziennikarzy Śledczych, organizacja Reporterzy Bez Granic oraz Amnesty International. Wszystkie te instytucje jeszcze w marcu wymieniała Mierzyńska na oko.press.
Po kilku miesiącach wiemy, że nasz „bohater” ma dwa nazwiska i kilka paszportów. I co oznacza to powszechne wstawianie się za współpracownikiem GRU? Cała rzesza organizacji i przedstawicieli władz jest naiwna? Oczywiście, można tak to sobie wytłumaczyć i spać spokojnie. Niemniej ja nie za bardzo wierzę w przypadki w polityce, a szczególnie w polityce międzynarodowej i zorganizowanym w jedną stronę lobbingu.
Ewidentnie za Rubcowem/Gonzalesem uruchomiono wielką machinę oburzenia, która po czasie wygląda bardzo źle. Amnesty International, Oko.press i „ekspertka” ds. „ruskich farm trolli” Mierzyńska, Reporterzy Bez Granic, a także przedstawiciele hiszpańskiej władzy. Wszyscy oni dziwnym trafem w podobnym czasie upominali się o rosyjskiego agenta i apelowali o „sprawiedliwość” dla niego.
Nie wierzę w naiwność polityków i działaczy. Wierzę w interesy ich pracodawców. Sam wątek wpływów GRU na organizacje i rządy w Europie jest niezwykle ciekawy i warto, by ktoś się nim bardzo dokładnie zajął. Ja zwrócę tylko uwagę na nasze polskojęzyczne podwórko.
Wspomniany portal oko.press i tekst Anny Mierzyńskiej z marca tego roku pt. „Szpieg czy dziennikarz? Hiszpania walczy o swego obywatela, którego aresztowało ABW”, w którym Anna Mierzyńska pisała wówczas w kontekście Gonzalesa m.in., że „wielomiesięczne przetrzymywanie w aresztach osób podejrzanych o szpiegostwo powoli staje się fatalnym znakiem rozpoznawczym Polski” oraz że „nasze państwo w ostatnich latach traktowało tak nie tylko Pablo Gonzáleza, ale także własnych obywateli”.
– Nie wiadomo także, czy są podstawy do traktowania Gonzaleza jako niebezpiecznego więźnia, a co za tym idzie – znaczącego ograniczania jego praw w areszcie. Za tak zwaną „enkę” uznaje się więźniów, którzy popełnili szczególne rodzaje przestępstw. W przypadku Gonzáleza w grę wchodzi jedynie zamach na niepodległość albo integralność Rzeczypospolitej lub na jednostkę sił zbrojnych, ewentualnie udział w zorganizowanej grupie przestępczej. Z komunikatów polskich służb nie wynika jednak, by takie zarzuty były wobec Gonzáleza formułowane. Mimo to Mariusz Kamiński, były poseł PiS i były koordynator służb specjalnych w rządzie PiS, właśnie Gonzáleza nazwał „najgroźniejszym rosyjskim szpiegiem w Polsce”. Użył tego określenia zaraz po wyjściu z więzienia, w którym się znalazł, odsiadując orzeczoną wobec niego karę. Nie wiadomo, na jakiej podstawie Kamiński sformułował taką tezę – pisała Mierzyńska.
A skoro jesteśmy przy proaborcyjnych grupach popierających LGBT i inne podobne, to należy wspomnieć, że Gonzales/Rubcow angażował się w komentowanie spraw w Polsce. Chwalił m.in. tzw. strajk kobiet, skrajnie proaborcjonistyczną organizację której przewodzi Marta Lempart. Jak twierdził, ruch ten jest „motorem zmian społecznych” oraz „protestem ważnej części społeczeństwa”. Rozmawiał również – w roli pracownika medialnego – z Bartem Staszewskim, znanym dezinformatorem przekonującym Zachód, że w Polsce uchwalono „strefy wolne od LGBT”. Chwalił też tzw. ekologiczną dyskusję w kontekście globalnego ocieplenia i zmian klimatycznych, zgodnie z panującą narracją, której skutkiem wkrótce będzie wpędzenie w nędzę znacznej części polskiego społeczeństwa.
Czy możliwe, że rosyjska agentura w rzeczywistości współpracuje, a może nawet finansuje lewackie organizacje w Polsce? Niewykluczone, choć oczywiście dowodów – póki co – na to nie ma. Są tylko poszlaki. Niezwykle mocne poszlaki.
Nikt o zdrowych zmysłach nie będzie twierdził, że Kreml ma wobec Polski i Polaków przyjazne zamiary, tak samo jak nie ma takowych Berlin, Waszyngton, Tel Awiw czy Canberra. Każdy rząd dba o siebie i swoje państwo. Wspieranie lewackich organizacji jest jak najbardziej w interesie Kremla.
Lewactwo niszczy naród, w którym działa. Prowadzi to do dezintegracji społecznej, w efekcie czego może zaniknąć jedność w razie realnego zagrożenia zewnętrznego. Lewackie ideologie znacząco osłabiają też naród. LGBT czy aborcja niszczą rodziny oraz promują depopulację.
W dalszej perspektywie czasowej sprawia to, że potencjalny obiekt ataku, jakim może być kiedyś dla Rosji Polska, będzie miał mniej – przepraszam za określenie – zasobów ludzkich na wypadek wojny. Ponadto wychowanie pokolenia zindoktrynowanego sprawi, że cała generacja będzie w jakimś stopniu upośledzona, co odbije się na wszystkim.
Upośledzone społeczeństwo będzie mniejszą konkurencją na rynku dla rosyjskich firm. Upośledzeni ludzie będą gorzej wykonywać swoje obowiązki w razie wojny, gorzej będą planować strategię, będą gorszymi agentami. Wreszcie takimi ludźmi będzie łatwiej manipulować i będą bardziej skłonni do kolaboracji z wrogiem.
Nie wiem więc, czy Kreml wspiera lewackie grupy w Polsce. Wiem natomiast, że z pewnością byłoby to Putinowi na rękę. I wiem, że mnóstwo liderów z lewicowej bańki miało spore kontakty z Gonzalesem/Rubcowem i chętnie brało go w obronę. Wnioski wyciągnijcie sami.