Strona głównaOpinieWalka z wolnością słowa pod pretekstem walki z hejterami. Sommer: Sam jestem...

Walka z wolnością słowa pod pretekstem walki z hejterami. Sommer: Sam jestem ofiarą «hejtu»

-

- Reklama -

Wolność w Internecie to jeden z najważniejszych postulatów podnoszonych przez dzisiejszych wolnościowców. Niestety polscy politycy chcą ją ograniczać pod pretekstem „walki z hejtem”. Redaktor naczelny Najwyższego Czasu! staje w obronie wolności słowa.

Wolność w Internecie coraz mocniej duszona jest faszystowską łapą państwa. Pokazuje to chociażby cenzura, której ofiarą padł nasz oryginalny portal – NCzas.com.

- Reklama -

Obecnie tylko osoby, które odpowiednio zmieniły ustawienia swoich przeglądarek (instrukcja jak to zrobić TUTAJ) mogą wejść na naszą oryginalną stronę.

Państwo polskie wciąż cenzuruje Najwyższy Czas! pomimo tego, że jakiś czas temu władza w Polsce się zmieniła.

Gdy państwo wzięło się za Najwyższy Czas!, obywatele ignorowali to, bo przecież to nie oni byli poszkodowani. Teraz państwo bierze się za cały Internet i może ludzie w końcu wyjdą na ulice, by bronić wolności.

Dziewięcioro posłanek i posłów Polski 2050 rozpoczęło prace nad projektem ustawy antyhejterskiej. Politycy chcą walczyć z anonimowością w sieci, jakby możliwość wyrażenia poglądów w nieskrępowany sposób, co można robić pod nickiem, była czymś złym.

Czytaj więcej: Internet był ostatnim bastionem wolności. Faszystowska łapa państwa chce to zdusić. Polska 2050 dokłada cegiełkę

Sommer: W prawie istnieje już zbyt wiele narzędzi

Sprawę w swoich mediach społecznościowych skomentował redaktor naczelny Najwyższego Czasu! Tomasz Sommer. Cały wpis dziennikarza:

„Często jestem „ofiarą hejtu”, ostatnio np. na wezwanie słynnej Miss Rzeszowa. Ów „hejt” polega na tym, że jacyś frustraci złorzeczą, wypisują różne bzdury i obelgi.

Oczywiście jest to nieprzyjemne, choć bez przesady, ale jest przede wszystkim całkowicie i absolutnie nieszkodliwe. Bluzgi to też część wolności słowa. Mało estetyczna, ale jednak. Dajmy się wiec frustratom wykrzyczeć, to wyładuje ich złość i sprawi, że nie przystąpią do bardziej szkodliwych działań. A i nam samym pomoże, w końcu warto poznać opinie o swoich opiniach (co nie znaczy, że trzeba się nimi przejmować, czy do nich stosować).

W prawie istnieje już nawet zbyt wiele narzędzi ograniczających tego typu zjawiska – ochrona dóbr osobistych (która jest przesadna i którą trzeba ograniczyć), penalizacja oszczerstwa, pomówienia oraz groźby karalnej.

Szykowanie nowych „praw na hejterów” to nic innego jak nakładanie kolejnego kagańca na wolność słowa. Sto razy bardziej wolę internetowe bluzgi niż ich zakaz. A cenzorzy internetu są sto razy gorsi i szkodliwi niż „hejterzy”.

Względna anonimowość, jaka czasem jeszcze istnieje w internecie, to gwarancja, że nawet ci, co się boją wypowiedzieć, mogą to zrobić. Pod pretekstem „walki z hejtem” zakneblujecie im usta. Nic dobrego z tego nie wyniknie”.

Najnowsze