W Wenezueli trwają przygotowania do wyborów prezydenckich, które zaplanowano na 28 lipca 2024 r. Reżim przygotował jednak wszystko, aby obecny prezydent Nicolas Maduro został wybrany ponownie. Będzie miał ośmiu kontrkandydatów, „upoważnionych” do zaprezentowania się publicznie.
Z głosowania wykluczono Wenezuelczyków z zagranicy. Jednak Nicolas Maduro wystosował do nich apel, aby wrócili, „gdziekolwiek się znajdują” i pomogli w tym, by ten kraj stał się „cudem Ameryki Łacińskiej”.
Maduro zapowiedział nawet utworzenie sekretariatu stanu zajmującego się wenezuelskimi migrantami. Tymczasem polityka tego lewicowego trybuna doprowadziła do tego, że w ciągu ostatnich 5 lat kraj opuściło ponad 7 milionów mieszkańców, czyli prawie jedna czwarta populacji.
Jednocześnie niemal wszystkich emigrantów wykluczono z możliwości głosowania za granicą. Po prostu Wenezuela zamknęła swoje konsulaty i ambasady w około pięćdziesięciu krajach, które nie uznają legalności rządów Maduro.
Maduro przed wyborami uczynił kilka gestów pojednawczych. Wziął nawet udział w zgromadzeniem pastorów ewangelickich, na którym modlił się publicznie słowami: „Błagamy Cię o przebaczenie za grzechy naszego narodu. Jako władza, proszę Cię o przebaczenie w imieniu mojego rządu i mojego ludu za wszystkie te grzechy, pychę, chciwość i pożądanie”.
Jak trwoga to do Boga, bo w tej kampanii wyborczej Maduro może mieć trudności nawet w starciu z marionetkowymi kandydatami (prawdziwą opozycję zmusił do emigracji). Wieloletniego prezydenta ma dość 82% wyborców.
Wenezuela to bogaty w surowce naturalne, w tym przede wszystkim ropę, kraj, który lewicowe pomysły doprowadziły do bankructwa. Maduro może jednak liczyć na silnych sojuszników, takich jak Rosja i Chiny.
¡Qué hermosa jornada en #falcon! Cerramos con broche oro en una gigantesca concentración del #pueblo de Los Taques. #laesperanzaestaenlacalle pic.twitter.com/DA642cBgIC
— Nicolás Maduro (@NicolasMaduro) June 26, 2024
Źródło: France Info