W ostatnim czasie dziennikarze głównego nurtu chętnie recenzują Grzegorza Brauna i pytają innych, dlaczego zrobił tak, a nie inaczej, ale sami nie przejawiają ochoty na zaproszenie polityka Konfederacji do programu, by usłyszeć jego odpowiedź. Jak tę sytuację ocenia Braun?
Prym w takiej postawie wiedzie Robert Mazurek, który czy w RMF FM, czy w Kanale Zero odpytuje polityków Konfederacji o Brauna. Ostatnio Anna Bryłka zasugerowała Mazurkowi, by zaprosił Brauna i sam zapytał o nurtujące kwestie, na co dziennikarz odparł, że tego nie zrobi.
O komentarz w tej sprawie Brauna poprosił Michał Cichy, który na swoim kanale przeprowadził szerszą rozmowę z prezesem Konfederacji Korony Polskiej. – Z czego wynika to, że Robert Mazurek jest tak zafascynowany pańską osobą, ale nie zaprasza pana do tego programu? – zapytał.
– Panie redaktorze, pan trzymając ten mikrofon i prowadząc tę działalność dziennikarską, publicystyczną, pan na pewno lepiej potrafi wyjaśnić ten fenomen. Ja z pewnym zdziwieniem notuję, że już kolejny rok moja osoba najwyraźniej budzi zaciekawienie rozmaitych, nazwijmy to grzecznie, liderów opinii, informacji i dezinformacji w przestrzeni publicznej. Uznają za stosowne rozpytywać, czasem niczym policjanci przeprowadzający jakiś wywiad środowiskowy, rozpytują o mnie wśród moich koalicjantów, ale nie uznają za stosowne chociażby spełniać wymogi kodeksu etyki dziennikarskiej, który przewiduje oddać głos także i drugiej stronie. Na mój temat można publikować najdowolniejsze treści, ale nie obowiązuje zasada prośby o komentarz – rozpoczął odpowiedź Braun.
Następnie ocenił, że takie zachowanie jest „groteskowe”. – Wymieniony przez pana funkcjonariusz frontu ideologicznego – to jest taka terminologia z czasów, w których ja jeszcze jestem zorientowany, z poprzedniego stulecia, Włodzimierz Lenin to określał jako organizatorska funkcja prasy – więc widzimy tutaj w pełnym rozkwicie, w pełnej krasie tę organizatorską funkcję prasy, mediów – mówił Braun.
Dodał, że podobne zachowanie przejawiała swego czasu „Stokrotka Olejnik”, czyli Monika Olejnik z TVN-u.
– Wymieniony pan i inni kontynuują tę tradycję. Ja pamiętam taką funkcjonariuszkę frontu ideologicznego, która niegdyś robiła za wyrocznię i arbitra na scenie politycznej i medialnej – pani „Stokrotka Olejnik”. Ona też okłamywała swoją publiczność, że wystosowała do mnie zaproszenie, ale ja odmówiłem rzekomo zaproszenia wystąpienia w jej programie. To są tak groteskowe wygibasy, że mam nadzieję, że kiedyś jakiś tam skromny student, może nawet doktorant medioznawstwa zrobi z tego pracę semestralną albo kto wie, może nawet nieco obszerniejszą, bo to jest ciekawe, pouczające i zabawne. Czasem nawet śmieszne do rozpuku – podsumował całą sytuację Braun.