Historia likwidowania Korwin-Mikkego z Konfederacji zaczęła się, o czym nie wiedziałem, jeszcze w listopadzie roku 2022, o czym niestety z opóźnieniem poinformowano. Już wtedy mówiono, że trzeba się Korwina pozbyć. Przy czym to nie było przypadkowe, chodziło nie tylko o mnie, ale również i o kolegę Grzegorza Brauna.
Przyczyną tego było stanowisko PiS-u. Konkretnie W. Cz. Jarosław Kaczyński oświadczył, że on może wejść w koalicję z Konfederacją, ale bez Brauna i Korwina. I od tej pory różni ludzie, konkretnie kolega Przemysław Wippler, który ma różne styki z PiS-em, dwanaście razy był u p. Daniela Obajtka w Orlenie. Na pewno omawiano finansową stronę tej koalicji. To wszystko oczywiście działo się bez mojej wiedzy i bez wiedzy wszystkich, poza być może kolegą Sławomirem Mentzenem i kolegą Krzysztofem Basakiem.
Kiedy przyszło do czasu wyborów, czyli to jest styczeń, obydwaj zniknęliśmy z przekazu Konfederacji. Jak byłem w pokoju, gdzie były tworzone newsy, czułem się jak na obcym, wrogim terenie. Myślę, że kolega Braun również. Założenie było, że ma nas tam nie być, bo my Konfederacji, jak wiadomo, szkodzimy, a nie wiedzieliśmy jeszcze, do jakiego stopnia szkodzimy Konfederacji. Tak to wszystko szło przez kilka miesięcy, kampania się rozwijała, Konfederacja nabierała siły, bo ludzie tracili zaufanie i do PO, i do PiS-u, które bardzo ostro z sobą konkurowały.
Gdzieś tak w kwietniu okazało się, że będzie spotkanie Patriarchatu. Nic o niczym nie wiedziałem, natomiast kierownictwo partii wiedziało i potem się okaże, że byłem zachęcany do wzięcia udziału w tym spotkaniu, ale już w kwietniu było jasne, że będzie spotkanie i nie wiadomo, czy przypadkiem zostało ono zaplanowane, pewnie nie przypadkiem, na gorący okres przedwyborczy.
W tych wyborach uznałem, że będzie zupełnie rozsądnie, jak kolega Mentzen będzie startował z Warszawy, on jest prezesem partii, a ja mam swój okręg podwarszawski, bardzo dobry okręg, czuję się w nim świetnie, postanowiłem startować z tego właśnie okręgu. Przy czym zaplanowaliśmy intrygę. Na drugim miejscu narodowcy wstawili pana Radosława Wawera, brata pana Michała Wawera, skarbnika partii. To była osoba wstawiona po prostu dla porządku. Pan Radosław Wawer nie miał żadnych ambicji politycznych. Tak po prostu był wstawiony, żeby narodowcy tam kogoś mieli. Natomiast myśmy na trzecim miejscu wstawili p. mecenasa Jacka Wilka i z panem mecenasem żeśmy taką intrygę zrobili, że ja będę zachęcał do głosowania na kolegę Wilka. Niezależnie od tego, czy kolega Wilk po tych zachętach mnie wyprzedzi, czy ja go wyprzedzę, obaj powinniśmy wyprzedzić pana Wawera, a przecież ja potem idę do Europarlamentu, kolega Wilk zostanie tutaj w tym parlamencie, albo odwrotnie. Nie robiło nam to żadnej zasadniczej różnicy.
Kiedy już wszystko było dobrze zaplanowane, odbyłem spotkania, zachęcałem do głosowania na kolegę Wilka, kolega Wilk przyjeżdżał na te spotkania. Nagle okazało się, co nie wzbudziło jeszcze mojego takiego czerwonego światełka, że nastąpiła zmiana. Zamiast p. Radosława Wawera będzie p. Bosakowa. Zupełnie nie doceniłem tego, że zaszły duże zmiany na scenie politycznej. Po wyborach prezydenckich, kiedy startował kolega Krzysztof Bosak, nazwisko Bosak stanie się bardziej nośne niż Korwin-Mikke. Zupełnie nie doceniłem tego zagrożenia, ale nic by się nie stało, gdyby nie ta sprawa z Patriarchatem. Nalegano na mnie, żebym wziął udział w tym spotkaniu.
W tym spotkaniu udzielałem jakiegoś wywiadu, siedziałem sobie i słuchałem, bo akurat tam wpadłem, bo miałem czas na dwie godziny przed odjazdem pociągu do Wieruszowa, gdzie były prawybory. Znów nie zdając sobie sprawy, jaka może z tego wyniknąć afera. Otóż ja mówiłem to, co zwykle, natomiast zabierał głos p. Lasecki, który powiedział sobie ot tak, że żona powinna być traktowana jako część dobytku męża, przy czym nieszczęście chciało, albo nie nieszczęście, że kamera ujmowała w tym momencie nie tylko p. Laseckiego, ale również mnie. I od tej pory, ponieważ wszyscy znali moje wypowiedzi w tym guście, cała Polska zaczęła wrzeszczeć, media tutaj się przyczyniły do tego, że Korwin-Mikke oświadczył, że kobieta powinna być dobytkiem męża. Niestety nie mogłem tego sprostować, ponieważ szef sztabu, a ja niestety jak głupi trzymam się zasady, że podczas wyborów szef sztabu ma pełnię władzy, po prostu się posłuchałem i nie sprostowałem tego. Zabroniono mi, p. Witold Tumanowicz zabronił mi prostowania tego w mediach. W wyniku tego afera szła, szła, rozwijała się.
I tu dochodzi jeszcze druga sprawa, bardzo podejrzana z tymi youtuberami, która wyszła. Są takie podejrzenia, ja na tę hipotezę patrzę z pewną rezerwą, ale taka hipoteza rzeczywiście jest możliwa, że wybuch tej afery był zgrany z końcem wyborów, bo niby dlaczego słynny youtuber ogłosił tę sprawę, która, jak twierdził była wynikiem jego śledztwa trwającego przez trzy lata, na kilka dni przed wyborami. Przecież to był nonsens. Powinien odczekać wybory.
Doszło do kolejnej afery. Ja z tej okazji uznałem, że trzeba naprawić ten błąd z Patriarchatem i nagrałem spot, w którym tam omawiałem sprawę kończąc tym, że tych youtuberów oczywiście trzeba postawić przed prokuratorem i sądem. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że obcięto połowę mojej wypowiedzi, dodano do tego różne moje stare wypowiedzi i wyszło na to, że ja popieram tych youtuberów i w ogóle popieram seks poniżej 15 lat.
I znów szef sztabu zabronił mi prostowania tego wszystkiego, bo wystarczyło to nagrać, pokazać, że to jest sfałszowane, obcięto połowę mojej wypowiedzi. Nie, będzie jeszcze większy hałas, będzie jeszcze większa szkoda. Natomiast okazuje się, że ktoś już wiedział wcześniej, że to jednak startować będzie p. Bosakowa i to była tylko przynęta. W tym momencie, kiedy pojawiła się p. Bosakowa, ja oczywiście mogłem to wetować na Radzie Liderów, ale zakładałem, że przecież nie będę przeszkadzał p. Bosakowi. Zlekceważyłem trochę tę sprawę, nie zdając sobie sprawy z siły przebicia nazwiska Bosak. Poza tym taka jest teza, że pierwsza kobieta na liście, to już dostaje dużo głosów. Tak czy owak, ta zmiana spowodowała piorunujące skutki. To nie my z kolegą Wilkiem przeskoczyliśmy p. Radosława Wawera, tylko p. Bosakowa przeskoczyła mnie i kolegę Wilka. No i wyszło, że nosił wilk razy kilka, ponieśli i Wilka, a przy okazji jeszcze i mnie.
Warto zauważyć, że w tym momencie p. Przemysław Wipler wezwał do głosowania na p. Karinę Bosak, czyli on się zapisał do partii Nowa Nadzieja i wzywał do głosowania na kogoś spoza Nowej Nadziei, czyli z konkurencyjnego Ruchu Narodowego, co wyraźnie dowodzi, że była to intryga już dobrze zaplanowana i ubita. Ciekawy był jeszcze przypadek, bo pojawił się w partii przed wyborami został umieszczony na dobrym miejscu na liście w Warszawie p. Jakub Banaś. P. Jakub Banaś spokojnie w kampanii wyborczej oświadczył, że Korwin-Mikke to powinien już odejść na emeryturę, co wyraźnie było odbiciem tego, co słyszał, prawda, od czołówki partyjnej. Nota bene z nazwiskiem jego ojca wiąże się przecież ta afera, że PiS, które miało przecież iść z Konfederacją, postanowiło w ostatnim dniu uderzyć w Konfederację, publikując te taśmy Banasia. Efekt tych taśm był piorunujący, bo rzeczywiście Konfederacja straciła trochę głosów ludzi, którzy się wahali, czy głosować na PiS, czy na Konfederację. W tym momencie, skoro się okazało, że my rozmawiamy z p. Banasiem i tutaj nijako uzgadniamy coś z PO, to w takim razie już postanowili, że zagłosują jednak na PiS, a nie Konfederację, ale PiS też straciło znacznie więcej, bo na tych taśmach było ujawnione, że szef Najwyższej Izby Kontroli uważa PiS za bandę oszustów i złodziei. Także w sumie tym genialnym zagraniem PiS samo sobie strzeliło w kolano.
Natomiast to jest bardzo skomplikowana intryga, która spowodowała, że zwalono całą winę na mnie. Co więcej, kolega Mentzen oświadczył, że ja w takim razie nie będę już nigdy kandydował z Konfederacji.
Stenogram nagrania Janusza Korwin-Mikkego zamieszczonego na kanale YouTube.