USA nie chcą wojny z Iranem, ale jeśli Iran lub wspierane przez niego grupy zaatakują naszych żołnierzy, będziemy bronić naszego bezpieczeństwa szybko i zdecydowanie – powiedział we wtorek w Radzie Bezpieczeństwa ONZ szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken. Wezwał też inne kraje do powściągnięcia dążeń Teheranu, bo od tego zależy bezpieczeństwo całego regionu.
„Stany Zjednoczone nie szukają konfliktu z Iranem. Nie chcemy, by ta wojna się rozszerzyła. Ale jeśli Iran lub jego poplecznicy gdziekolwiek zaatakują amerykański personel, niech nikt nie ma złudzeń: będziemy bronić naszych ludzi. Będziemy bronić naszego bezpieczeństwa szybko i zdecydowanie” – zapewnił Blinken podczas debaty Rady Bezpieczeństwa na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie.
Była to reakcja na trwającą od kilku dni serię ataków powiązanych z Iranem bojówek na amerykańskie siły w Iraku i Syrii. Blinken wezwał przy tym inne państwa, by powściągnęły działania irańskiego reżimu zmierzające do rozszerzenia wojny i by zagroziły Iranowi konsekwencjami, jeśli się na to zdecyduje.
„Działajcie tak, jakby od tego zależało bezpieczeństwo i stabilność całego regionu i poza nim, bo tak właśnie jest” – powiedział szef dyplomacji USA.
Odnosząc się konfliktu między Izraelem i palestyńskim Hamasem, Blinken stwierdził, że po atakach takich jak te z 7 października żadne państwo nie mogłoby tolerować „takiej rzezi swoich obywateli” i miałoby obowiązek na to odpowiedzieć. Zastrzegł jednak, że odpowiedź Izraela musi być zgodna z prawem i konieczna jest ochrona cywilów w Gazie. Dodał też, że należy rozważyć przerwy w walkach, by pozwolić na ewakuację cywilów i dostarczenie pomocy humanitarnej.
Wcześniej do tego samego wzywał sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, a także szefowie dyplomacji Jordanii i Egiptu. Sugestie „humanitarnego rozejmu” zdawał się odrzucić jednak na forum Rady Bezpieczeństwa minister spraw zagranicznych Izraela Eli Cohen.