Pracujący w szpitalu w Gorzowie Wielkopolskim jako lekarz rezydent 27-letni Ukrainiec usłyszał zarzut zabójstwa pacjenta. Mężczyzna trafił do aresztu. Grozi mu nawet dożywocie.
Do zdarzenia doszło 9 stycznia 2024 roku. Wówczas 27-letni Andrii K. już od dwóch lat pracował jako rezydent w Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie. Specjalizował się w anestezjologii.
Pod opiekę Ukraińca trafił 86-latek w bardzo ciężkim stanie. Pacjent przeszedł operację usunięcia jelita cienkiego z powodu zatoru tętnicy. Po zabiegu serce mężczyzny się zatrzymało. Wówczas rezydent z Ukrainy stwierdził zgon pacjenta i samodzielnie zdecydował o odłączeniu go od aparatury podtrzymującej życie.
Sprawę zbadała szpitalna komisja, która orzekła, że 27-latek nie dopełnił wszystkich formalności. Decyzję o odłączeniu pacjenta od aparatury podjął bowiem sam – nie zaś tak, jak powinno się to odbyć, za zgodą konsylium. W ocenie komisji jednak Ukrainiec, mimo niedopełnienia formalności, podjął słuszną decyzję.
Na tym jednak sprawa się nie zakończyła, bowiem inny lekarz rezydent z tego szpitala zgłosił sprawę do prokuratury. Andrii K. w połowie kwietnia został aresztowany na trzy miesiące. Teraz grozi mu nawet dożywocie.
– Powiadomiłem prokuraturę, bo nie mogłem przejść do porządku dziennego nad tym, że lekarz odłączył od urządzeń podtrzymujących życie pacjenta, który miał szansę na dalsze leczenie – wyjaśnił „Polityce” rezydent, który zgłosił sprawę do prokuratury.
Według „Polityki” zachowanie rezydenta zgłaszającego sprawę miało wywołać „kontrowersje” w środowisku lekarskim. – Dostawałem sygnały, że z poczuciem wyższości poucza go i podważa jego kompetencje, choć nie ma do tego ani podstaw, ani tym bardziej uprawień – grzmiał w rozmowie z gazetą szef ds. medycznych w Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie Krzysztof Kaczmarek.