„Jutro mogą mnie wtrącić do więzienia” – miał przekazać swoim współpracownikom Donald Trump w ujawnionej niedawno korespondencji.
Podczas wtorkowej rozprawy dotyczącej seksskandalu, którego antybohaterem jest Trump, ujawniono nowe materiały w sprawie.
Trumpa oskarża się o to, że miał próbować ukryć przelew na sporą sumę, który miał przekupić gwiazdę filmów p*rno, Stormy Daniels, by „trzymała język za zębami”.
Trump ma sądowy zakaz atakowania świadków i osób związanych ze sprawą, która się toczy.
Christopher Conroy 23 kwietnia stwierdził, że były prezydent miał „wielokrotnie naruszyć zakaz” sądu. Trump pisał m.in., że Stephanie Gregory Clifford – bo tak naprawdę nazywa się Stormy Daniels – to osoba nieuczciwa o wątpliwej moralności.
Z tego powodu oskarżyciele zabiegali o to, by miliarder został ukarany karą finansową. Co ciekawe, oskarżyciele nie chcieli, by Trump został wtrącony do wiezienia, bo byłemu prezydentowi rzekomo miało na tym zależeć, by mógł zrobić z siebie ofiarą.
Stwierdzono tak po ujawnieniu wiadomości, którą wcześniej Trump rozesłał do swoich współpracowników. Były prezydent, a jednocześnie aspirujący na powrót na to stanowisko, napisał: „Jutro mogą mnie wtrącić do więzienia. Mam nadzieję, że to nie jest pożegnanie”.