Całkiem niedawno profesor Andrzej Nowak, najbardziej znany i najsłynniejszy współczesny polski historyk, opublikował w dwumiesięczniku Arcana artykuł pt. „Głos starego wyborcy z myślą o młodszych”, w którym dokonał rozliczenia polityki PiS-u nie tylko za ostatnią kadencję i obwinił Jarosława Kaczyńskiego o wyborczą klęskę, rezultatem której była utrata władzy i dekompozycja poparcia społecznego, lecz przede wszystkim uznał, że prowadzona przez PiS polityka w ostatnich latach doprowadziła do zagrożenia utraty wielu osiągnięć państwowych i społecznych.
Historyk wezwał Jarosława Kaczyńskiego do ustąpienia i przekazania władzy młodszemu pokoleniu. W artykule nie brak oskarżeń o błędy, zaniedbania, niekompetencję i arogancję. Po raz pierwszy ktoś kojarzony z obozem Zjednoczonej Prawicy tak bezpośrednio zaatakował szefa do niedawna rządzącej partii mającego w niej status nie tylko przywódcy, ale i wodza. Wydaje się, że skończył się już okres, kiedy prezes Kaczyński był traktowany jako żywy pomnik w swoim obozie. Konkluzją krytyki prof. Nowaka jest wezwanie Jarosława Kaczyńskiego do ustąpienia. Ta konkluzja, zupełnie normalna w świecie politycznym, jest jednak szczególnie gorzka dla partii o charakterze wodzowskim, w której prezes uważany jest za guru. Obecnie mistrz historii oświadcza: „Jarosław Kaczyński niestety nie sprostał już tej wielkiej odpowiedzialności, którą sam na siebie przyjął”. Andrzej Nowak uważa, że ponieważ Jarosław Kaczyński powiedział po ostatnich wyborach, iż bierze pełną odpowiedzialność za ich wynik, powinien oddać władzę w młodsze ręce, czyli ustąpić ze stanowiska lidera partii.
Jak rozhartowała się pisowska stal
Za profesorem Nowakiem poszli inni. Europoseł PiS-u prof. Ryszard Legutko skrytykował b. premiera Mateusza Morawickiego za podpisanie tzw. Zielonego Ładu, nazywając to fatalnym błędem. Jeszcze ostrzej wypowiedział się poseł PiS-u Jan Ardanowski. W wywiadzie dla tygodnika Do Rzeczy postawił sprawę jasno: „Wiele osób w partii patrzy ze smutkiem, a nawet z lękiem na to, jaki los czeka PiS. Ja powtarzam, że potrzebna jest wewnętrzna sanacja, jakaś odnowa. Tylko wtedy partia przetrwa”. W innym wywiadzie podkreślił upadek moralności i etyki w partii, mówiąc o tłustych kotach, kpiących z ideowych działaczy. „Oni patrzyli tylko, gdzie jeszcze co zachachmęcić, gdzie do jakiego koryta się dostać, gdzie w krótkim czasie zarobić miliony, śmiejąc się również z PiS. O tym też trzeba mówić” – powiedział w wywiadzie dla kanału Idź Pod Prąd. O wstrząsie koniecznym dla tej partii jako ratunku przed dezintegracją i upadkiem mówi także wspomniany prof. Nowak.
Zmierzch bogów
Obserwujemy początek końca Prawa i Sprawiedliwości jako wielkiej partii. Wszystko na to wskazuje, że ta partia wyczerpała już swój potencjał i społeczne zaufanie w takiej skali, która czyni niemożliwym powierzenie jej rządów przez społeczeństwo. Jeśli nawet uzyska w przyszłości jakiś nowy wyborczy sukces, to nie na skutek swoich zdolności i osiągnięć, lecz z powodu błędów aktualnie rządzących, ponieważ w Polsce zmiana władzy następuje nie na skutek tego, że lepszy zamienia dotychczasowego, ale dlatego, że dotychczasowy tak dalece rozczarowuje, że społeczeństwu wydaje się, że inni są lepsi. Jednak rozpatrując możliwość powrotu Prawa i Sprawiedliwości do władzy, musimy uznać, że ten mechanizm w przypadku PiS może być już niewystarczający. PiS co prawda wrócił do władzy w 2015 r., przegrawszy po drodze kilka wyborów, ale come back w takim stylu obecnie jest niemożliwy. Wtedy PiS musiał odcierpieć w oczach społeczeństwa swoją nieudaną, skróconą kadencję 2005-2007 i dopiero, kiedy PO pogrążała się w stagnacji, w rutynie i coraz bardziej była kojarzona z aferami korupcyjnymi, PiS w oczach wyborców stał się tym lepszym. Obecnie sytuacja jest zasadniczo różna. Wtedy PiS dla wielu był nadzieją. Partia mimo przegrywanych systematycznie wyborów była zwarta i zahartowana w walce.
Pierwsza kadencja 2015-2019 była wielkim sukcesem. PiS w wyborach 2019 r. dostało 6 proc. więcej głosów, co jest rzadkością w przypadku rządzącej formacji. Kadencja 2019-2023 była już kompletnym załamaniem wizerunku partii. Sprawdził się motyw znanego powiedzenia Jarosława Kaczyńskiego, że w pierwszym roku uczy się rządzić, w drugim robi się coś dla ludzi, w trzecim robi się dla siebie, a w czwartym przegrywa się wybory. Teraz PiS nie jest nadzieją. Przypisuje mu się wiele z tych wad, które przedtem przypisywano jego poprzednikom, w tym rozminięcie się z oczekiwaniami społeczeństwa, szczególnie ludzi młodych. Brak przez wiele tygodni samorefleksji kierownictwa partii odnośnie do przyczyn utraty władzy umacnia przekonanie o skostnieniu tej partii. Do tej pory nie doczekano się żadnego audytu przeprowadzonego przez niezależnych ekspertów, wynikiem którego byłby wiarygodny raport o przyczynach porażki. Jeżeli obecnie jest tworzony raport łączony z nazwiskiem Jacka Kurskiego, to jest to wewnętrzny raport czołowego propagandzisty partii.
Zarzuty wobec PiS-u
Warto wspomnieć jeszcze o zarzutach Andrzeja Nowaka. W dalszej części artykułu profesor skoncentrował się na analizie błędów i zaniedbań Prawa i Sprawiedliwości, przedstawiając listę zarzutów, powiedzmy sobie szczerze, dość niepełną. One są znane, więc nie warto ich specjalnie analizować, wystarczy tylko przypomnieć.
Pierwszy zarzut dotyczy braku wyjaśnienia i rozliczenia tego, co się stało 10 kwietnia 2010 roku, czyli jak pisze prof. Nowak „niszczących dla interesów i godności państwa polskiego działań rządu Donalda Tuska”, czyli oddania sprawy w ręce Rosjan. Drugi zarzut to zaniedbanie związane z utworzeniem sejmowej komisji śledczej do zbadania rosyjskich wpływów w Polsce powstałej dopiero na miesiąc przed wyborami w 2023 roku. Trzeci zarzut związany jest z brakiem utworzenia własnego silnego ośrodka medialnego, który byłby oparciem w sytuacji utraty władzy. PiS miał na to 8 lat. W efekcie zaniedbania przeciwnicy kontrolują 95 proc medialnego runku – uważa profesor. Kolejny zarzut to błędy w dziedzinie edukacji. Historyk pyta, „Dlaczego pozwolono wicepremierowi Gowinowi nie tylko kontynuować, ale zasadniczo pogłębiać przez sześć lat katastrofę polskiej humanistyki”? Czwarty zarzut to lekceważenie wyborów samorządowych. Powiedzmy sobie szczerze, jest to naprawdę bardzo wybiórcza lista. Nie ma na niej tych najważniejszych zarzutów związanych z funkcjonowaniem partii coraz bardziej odchodzącej od prawa i sprawiedliwości. Rąbek tajemnicy, a może bardziej tajemnicy poliszynela, uchylił w wymienionym wywiadzie Jan Ardanowski, mówiąc o „cynicznych ludziach” traktujących PiS jako narzędzie milionowych dochodów. Ardanowski nie nazwał tego po imieniu, ale dał do zrozumienia, że sprawa dotyczy korupcji.
Konkluzja Nowaka
Dla profesora warunkiem zmiany sytuacji jest odejście z polityki Kaczyńskiego, którego całkowicie demonizowany wizerunek jest „tak perfekcyjnie kreowany i wykorzystywany przez Donalda Tuska i wspierający go front medialny”. Odejście Kaczyńskiego pozbawi Tuska paliwa, „które pali i niszczy Polskę”. Dalej profesor twierdzi, że do odnowy partii potrzebni są nie tylko nowi ludzie, którzy by prowadzili „ostrą, twardą walkę o praworządność, o wolność słowa, o demokrację, o Polskę”, tacy jak prof. Przemysław Czarnek i Patryk Jaki, ale również tacy, którzy mają umiejętność „grania skrzydłami”, czyli dotarcia do zwolenników Konfederacji, a nawet do wyborców obecnej rządzącej koalicji oraz do młodego pokolenia. Kaczyński, jak wynika z artykułu, ani nie potrafi zmienić sposobu funkcjonowania i jednoosobowego zarządzania partią, ani też nie ma zdolności koalicyjnych. Te zmiany według profesora są po prostu konieczne, jeśli ma nastąpić nowe otwarcie na prawicy.
W obozie zbliżonym do PiS-u nie wszyscy zgadzają się w pełni z konkluzją Andrzeja Nowaka. Józef Orzeł, szef Klubu Ronina uznał, że diagnoza profesora Nowaka jest słuszna. „PiS wymaga zmian od dawna, ale nie chce tego przyjąć albo kierownictwo PiS-u nie chce tego przyjąć”. Orzeł uważa, że historyk pomylił się tylko w kwestii następstwa. Ustąpienie prezesa Kaczyńskiego na rzecz następcy nic nie da, ponieważ w krótkim czasie nastąpi domowa wojna w kierownictwie PiS-u. Kierownictwo jest w tej chwili nieprzygotowane na taką zmianę, na odejście lidera, który jest zupełnym dominatorem.
Skansen albo delegalizacja
Artykuł prof. Nowaka, który rozpoczął dyskusję nad kondycją Prawa i Sprawiedliwości, stał się dla jego przywódców burzą w szklance wody. Po pierwszym zaskoczeniu kierownictwa nieprzygotowanego na jakąkolwiek krytykę ze strony własnego obozu nastąpiła krótkotrwała refleksja w postaci oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego o woli ustąpienia z kierowania partią, po czym po niedługim czasie nastąpiła zmiana stanowiska i prezes oświadczył, że będzie się ubiegał o to stanowisko podczas Kongresu partii w 2025 r. To dobra wiadomość, ale dla Donalda Tuska, który zdążył już wyrazić swoje zadowolenie.
Dlaczego Kaczyński zmienił zdanie? Złośliwi twierdzą, że straci ochronę i będzie sam musiał chodzić po zakupy. Inni uważają, że gdy odejdzie, to partia się rozpadnie. Zwolennicy prezesa mówią, że kiedy mamy wojnę Rosji z Ukrainą, bezwzględną ofensywę rządzącej koalicji przeciw PiS, kryzys w USA, kryzys w Unii Europejskiej, to PiS musi być strażnikiem suwerenności Polski. To jest konieczne, ponieważ jest zagrożenie suwerenności Polski. Nie można więc dokonywać gwałtownych ruchów, które wywróciłyby osłabioną partię. Niezależnie który z tych motywów jest prawdziwy, to przewiduję, że PiS z Kaczyńskim już nie zdobędzie władzy w wyniku wyborów parlamentarnych. Nie nastąpi też zmiana liderów, ani też zasadnicza odnowa będąca jedyną drogą przetrwania partii. PiS będzie obsuwał się w kierunku skansenu. Inna sprawa, że taki scenariusz otworzy drogę dla innych, nieistniejących jeszcze formacji, bo życie nie zna pustki, a mobilizacja różnego rodzaju środowisk w obronie CPK pokazuje, że istnieje potencjał społeczny, który może stworzyć coś zupełnie nowego.
Istnieje też drugi scenariusz. Delegalizacja Praw i Sprawiedliwości. Czy jest to możliwe? Jak najbardziej. Koalicja i rząd Donalda Tuska prowadzi bezwzględną politykę przeciw PiS-owi. Po raz pierwszy w historii III RP rządzący zaczęli rozliczać swoich poprzedników. Można sobie wyobrazić taki scenariusz, że po dłuższej kampanii publicznych oskarżeń, przywódcom zostaną postawione zarzuty popełnienia przestępstw polityczno-korupcyjnych i w wyniku ich ewentualnego skazania, po pewnym czasie ktoś złoży wniosek o delegalizację partii.
Nie należy też wykluczyć trzeciego scenariusza. Rząd Tuska znajdzie się w pułapce pomiędzy sprzecznymi żądaniami UE a aspiracjami Polaków, czego pewnym preludium są aktualne protesty rolników i w efekcie obecna konfiguracja polityczna się rozpadnie i powstaną na polskiej scenie politycznej nowe układy, niewykluczone z nowymi podmiotami.
Piątym zarzutem, który profesor Nowak postawił nie w artykule, ale podczas wywiadu dla Radia Wnet w dniu 17 lutego br. jest kwestia funkcjonowania Prawa i Sprawiedliwości. Według Andrzeja Nowaka ta partia jest obecnie półsparaliżowana na skutek bezwzględnej polityki Donalda Tuska. Częściowo winę za to ponosi model partii, partii wodzowskiej, kierowanej jednoosobowo, dyktatorsko przez prezesa, którego otacza dwór. Ci dworacy to „ludzie którzy, wiedzą że to, co powie prezes, jest święte, nie można tego krytykować”. W efekcie zmarło życie w partii, która skostniała.