Strona głównaMagazynMiędzy Chinami a Unią

Między Chinami a Unią

-

- Reklama -

Gruzja ma nowy rząd. Nieoczekiwanie dla wszystkich z funkcji premiera ustąpił Irakli Garibaszwili. Jego miejsce zajął młody prawnik Irakli Kobachidze. Zmiana to pokłosie decyzji, którą miał podjąć Bidzina Iwaniszwili – założyciel rządzącej partii „Gruzińskie Marzenie”. Choć działa niejako w cieniu, to jest on uważany za „guru” gruzińskiej sceny politycznej. Kobachidze, który był do tej pory przewodniczącym partii, został szefem rządu, a Garibaszwili objął kierownictwo partii. Obaj przyjęli zmianę bez pytań i komentarzy. Parlament zatwierdził nowy gabinet. Partia, którą rządzi z tylnego siedzenia Bidzina Iwaniszwili wraz ze swoim koalicjantem, ma w parlamencie wystarczającą przewagę, by zatwierdzić wszystko, co tylko jej założyciel sobie zażyczy. Piszemy o tym dlatego, że Gruzja jest w ciekawym momencie historycznym i stara się realizować swoje projekty, nie stawiając tylko na Zachód. Bardziej, jak się wydaje, stawia na Chiny…

Niektóre media, komentując ostatnie wydarzenia w Gruzji, twierdzą, że w Tbilisi zmienił się rząd. W rzeczywistości rząd jest niemal ten sam. Swoje funkcje zachowali wszyscy kluczowi ministrowie. Nowy premier Irakli Kobachidze pozostawił na stanowisku wicepremiera i ministra kultury Teję Cułykiani. Pani polityk stała się znana opinii publicznej, gdy była jeszcze ministrem sprawiedliwości. Zasłynęła z wszczynania spraw karnych przeciwko Micheilowi Saakaszwilemu w latach 2014-2015, które skończyły się dla niego odsiadką. Ważnym graczem w ekipie nowego premiera jest też szef Ministerstwa Spraw Wewnętrznych Wachtang Gomełauri. To on nie dopuścił w 2020 r., by zwolennicy Saakaszwilego dokonali w Gruzji przewrotu. Jedynym nowym ministrem w gabinecie Kobanichidze jest zawodowy dyplomata, były zastępca przedstawiciela Gruzji przy ONZ Irakli Czikowani. Zostanie on nowym ministrem obrony na miejsce Dżuanszera Burczuładze, który ma zostać przedstawicielem Gruzji przy NATO.

- Reklama -

Głównym oficjalnym celem nowego premiera jest zjednoczenie wszystkich ziem Gruzji, ale wyłącznie w pokojowy sposób, a także członkostwo w Unii Europejskiej z „zachowaniem gruzińskiej godności”. W inauguracyjnym przemówieniu Kobachidze oświadczył, że jego celem jest, aby żaden procent terytorium Gruzji nie był okupowany przez Rosję, a także, by nikt w Gruzji nie żył w biedzie. Kobachidze podkreślił, że zjednoczenie Gruzji z Abchazją i Osetią Południową może nastąpić wyłącznie na drodze pokojowej. Powiedział m.in.: „Gruzini, Abchazi i Osetyńcy już nigdy nie powinni do siebie strzelać”. Nowy premier podziękował też Bidzinie Iwaniszwili za jego odpowiedzialną, polityczną działalność. W okresie rządów stworzonej przez niego partii „Gruzińskiego Marzenia” w Gruzji nie było wojny.

Trzy wojny i starczy

Kobachidze przypomniał, że w czasie rządów pierwszego prezydenta Zwiada Gamsachurdi wybuchł konflikt w Osetii Południowej. Gdy prezydentem został Eduard Szewardnadze doszło do wojny w Abchazji. Przy trzecim prezydencie, M. Saakaszwilim, doszło do wojny w Osetii Południowej, która doprowadziła do utraty Osetii Południowej i Abchazji, które zostały zajęte przez Rosję.
Nowy premier Gruzji potwierdził też przywiązanie republiki do kursu na wstąpienie do Unii Europejskiej. Zaznaczył jednak, że jego kraj stanie się członkiem UE „z zachowaniem gruzińskiej godności”. Wytknął on unijnym politykom próby ingerencji w sprawy wewnętrzne Gruzji, w tym uzależnienie od otrzymania statusu kandydata na członka Wspólnoty od zwolnienia z więzienia b. premiera Saakaszwilego.

Utrzymując kurs na wstąpienie Gruzji do UE, Kobachidze zapowiedział, że jego gabinet będzie równocześnie dążył do dalszego zbliżenia z Chinami w ramach porozumienia o strategicznym partnerstwie. Intensyfikacją tego procesu ma zajmować się pierwszy wicepremier i minister gospodarki Lewan Dawitaszwili, który w Gruzji jest uważany za głównego inicjatora gospodarczej współpracy z Chinami. Aktywnie lobbuje on za przyciągnięciem do działania w Gruzji chińskich firm. Zależy mu zwłaszcza na ich jak największym zaangażowaniu w budowę głębokowodnego portu Anaklia, znajdującego się w pobliżu granicy z Abchazją. Port ten ma dla Gruzji żywotne i strategiczne znaczenie. Tbilisi chciałoby, by w 2028 r. osiągnął on zdolność przeładunkową 100 mln ton. Miałaby przez niego być przeładowywana większość ładunków tranzytowych z Europy do Centralnej Azji i Chin. Władze gruzińskie chcą, by głównym inwestorem w tym przedsięwzięciu było ich państwo (51 proc. akcji), a 49 proc. przypadło konsorcjum chińsko-singapurskiemu. Teoretycznie konkurentem dla Państwa Środka może być jeszcze spółka szwajcarsko-luksemburska, ale Tbilisi wyraźnie dąży do współpracy z konsorcjum chińskim.

Rosyjska baza i chiński gwarant

Wynika to z przyczyn geopolitycznych. Rosja zamierza bowiem stworzyć w Abchazji, w Oczamczirie, bazę morską, w której będzie stacjonować część sił Floty Czarnomorskiej. Jej budowa jeszcze się co prawda nie zaczęła, ale już teraz do istniejącego portu w tej miejscowości mogą wpływać okręty należące do tzw. mikroflory, w tym kutry klasy „Sobol” i „Mangusta”. W porcie tym jest odpowiednia do tego przystań, warsztaty remontowe i bocznica kolejowa, łącząca się z główną linią kolejową Abchazji. Zachodni analitycy twierdzą, że Rosja tworzy nową bazę w Abchazji, by móc zagrozić forsowanemu przez Gruzję korytarzowi transportowemu. Znajdować się ona będzie 30 km od portu w Anakli. Mając to na uwadze, Tbilisi chce do inwestycji wciągnąć Chiny. Zdaje sobie bowiem sprawę, że Moskwa nie odważyłaby się zaszkodzić interesom swojego głównego partnera strategicznego, a de facto sojusznika.

Gruzja, zabezpieczając się przed konfliktem z Rosją, stara się utrzymywać z nią ożywione, gospodarcze stosunki. Wystarczy wspomnieć, że 20 proc. swojego eksportu Gruzja kieruje właśnie do kraju Putina. Jak stwierdził wicepremier Lewan Dawitaszwili, w okresie rządów Saakaszwilego „Rosja nic nie kupowała w Gruzji, a Gruzja wszystko kupowała w Rosji”, obecnie zaś ten dysbalans udało się zmienić na wzajemny handel…

Najnowsze