Turcja pozostaje krajem świeckim, ale za rządów prezydenta Erdogana, islam nie jest już tak wyraźnie oddzielany od życia społeczno-politycznego. Przykładem jest tu edukacja. Za rządów prezydenta Erdogana liczba szkół religijnych, tzw. „imam hatip” zwiększyła się116lrotnie.
Obecnie w kraju jest ich ponad 5000. Szkoły „imam hatip” miały pierwotnie tylko kształcić imamów, ale dziś są włączone do systemu oświaty Turcji, a do szkół takich posyłane są dzieci zwłaszcza mocno wierzących rodzin.
W szkołach publicznych powołano doradców duchowych, których zadaniem jest przekazywanie uczniom wartości rodzinne. Funkcje takich doradców dość często pełnią duchowni islamscy.
W edukacji na poziomie gimnazjów i szkół średnich kładzie się nacisk na „wartości narodowe, duchowe, wychowanie moralne”. Zajęcia są dostosowane do uwzględnienia godzin modlitw piątkowych.
Radykalni zwolennicy sekularyzacji, oskarżają system edukacji o „odniesienia do islamu na wszystkich przedmiotach, od geografii po chemię i od historii po biologię”. Niezbyt spodobało się uczenie kreacjonizmu na lekcjach biologii w szkołach średnich jako teorii równoważnej z teorią ewolucji, którą też zakwalifikowano jako „teorię nieudowodnioną”.
Wielkie trzęsienie ziemi w południowo-wschodniej Turcji, spowodowało wzrost liczby lekcji „przygotowania duchowego” na koniec czasów. Klęski żywiołowe są odczytywane jako znaki kary Boga. Nauczyciele poświęcają temu tematowi lekcje.
W tureckim MEN mówiło się też o zakończeniu koedukacyjnego systemu oświaty, co miało być dowodem na coraz większe wpływy religii. Jak do tej pory, pomysł ten jednak nie jest realizowany.
Źródło: France Info