Rosyjskie media odnotowały z duża radością wywiad Władimira Putina, którego udzielił amerykańskiemu dziennikarzowi Tuckerowi Carlsonowi. Zauważają, że nie przerwało to „rusofobii” i natychmiast odezwał się „rusofobiczny chór”, który chce wywiad przekrzyczeć.
Dla Moskwy jest to jednak „przerwanie spisku milczenia” wobec racji rosyjskich. W tym kontekście przypomina się, że już szóstego dnia „operacji specjalnej” na Ukrainie, Rada Europejska nałożyła sankcje na RT i Sputnika, a Bruksela „uważa punkt widzenia państwa rosyjskiego za manipulację opinią publiczną”.
Rosyjska propaganda jest jak zwykle dość bezczelna. Pada nawet stwierdzenie, że „wezwanie Putina do pokoju przeraziło Zachód bardziej niż wypowiedzenie wojny”. Przywołuje się zasady „wolności prasy i wyrażania opinii”.
Zachód jest jednak „słaby intelektualnie”. Jego krytyka opiera się na „bolesnych oszczerstwach wobec naszego kraju, rządu rosyjskiego i, co najważniejsze, naszego narodu (…) fantazjach na temat rosyjskiej gospodarki, a wszystko to jest transmitowane 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu”.
Putin jest chwalony za to, że „potrafił zachować się zgodnie z zasadami etykiety i konsekwentnie prezentował swoje stanowisko, często prowadząc rozmówcę do oczywistych wniosków”. Okazało się podobno, że „Putin nawet w świetle telewizyjnych reflektorów pozostaje tym, kim jest: patriotą, obrońcą naszych interesów i życia”.
Za to takich „cech charakteru” nie mają jego adwersarze, którzy „nakazują walkę cudzymi rękami i płacą za swoje rozkazy cudzą krwią, próbując stawić czoła Putinowi”. Są wrezczie podziękowania za to, że dzięki Putinowi „prawda w końcu wyszła na jaw”. „Prezydent Rosji przerwał zmowę milczenia, a historia naszego kraju tego nie zapomni” – stwierdza propagandzistka Elena Karajewa.