Strona głównaMagazynCzy Aleksander Grigoriewicz może spać spokojnie?

Czy Aleksander Grigoriewicz może spać spokojnie?

-

- Reklama -

Najnowsze badania socjologiczne prowadzone przez niezależnych ekspertów potwierdzają, że rozłam w białoruskim społeczeństwie pogłębia się. Przy czym segment zwolenników proeuropejskiej opozycji systematycznie się zmniejsza. Rośnie natomiast ilość tych, którzy popierają władzę i dawne sowieckie wartości. Socjologowie i to bynajmniej nie reżimowi, ale opozycyjni, odnotowują jeszcze jedną, ich zdaniem, niebezpieczną tendencję. Członkowie obu najzwyczajniej się nienawidzą. Nie chcą mieć ze sobą żadnego kontaktu, nawet jeżeli są sąsiadami w jednej klatce schodowej.

Ostatnie badania socjologiczne nie są korzystne dla białoruskiej opozycji. Wynika z nich, że poparcie dla Aleksandra Grigoriewicza Łukaszenki i jego programu wzrosło, a dla opozycji dążącej do zdobycia władzy w republice spadło, w tym także dla jej programu, a zwłaszcza dla postulatu rozszerzenia nauczania języka białoruskiego. Dla Łukaszenki wynik tych badań jest tym bardziej budujący, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że były one przeprowadzone przez niezależnych socjologów, wspomaganych przez niemiecką Fundację im. Fryderyka Ebberta. Domyślać się więc można, że badania te zostały zrobione na zamówienie opozycji, która spodziewała się, że te potwierdzą rosnące dla niej poparcie. Tak się jednak nie stało, co wśród opozycjonistów przebywających na emigracji budzi z pewnością rozdrażnienie. Z badań socjologów wynika, że obecnie wśród Białorusinów są zwolennicy dwóch projektów na dalsze urządzanie państwa. Badacze przyjęli dla nich nazwy „sowiecko- rosyjski” i „narodowo-romantyczny”. Pierwszy kształtuje się na bazie sowieckiej narracji przyjaźni i sojuszu z Rosją. Główną wartością tego projektu jest białoruskie państwo. Drugi projekt jest zorientowany na Europę, odwołuje się on do postsowieckiej historii i białoruskiej ludowej kultury.

- Reklama -

Socjologowie rozbili te dwie grupy na segmenty. Na skrajnych biegunach znajdują się dwie grupy, które socjologowie nazwali: „Świadomi” i „Sowieccy”. „Świadomych” w społeczeństwie jest tylko 13 proc., a „Sowieckich” 37 proc., czyli prawie trzy razy więcej! Ci pierwsi stanowią bazę elektoralną opozycji. Drudzy to zwolennicy obecnego prezydenta, czyli Aleksandra Łukaszenki.
Zażarci po obu stronach

Oprócz tych dwóch zasadniczych grup stanowiących twardy elektorat swych orientacji socjologowie wyróżnili jeszcze trzy orientacje. „Formującą”, do której należy 19 proc. „Obojętną”, do której należy 27 proc. społeczeństwa i „Zrusyfikowaną”, do której należy 4 proc. społeczeństwa. Z tą ostatnią grupą socjologowie mieli najmniej problemów. Jej członkowie uważają się za Rosjan, a nie za Białorusinów. W grupie „Formującej” jest dużo przedstawicieli młodzieży i są zwolennicy obu zasadniczych grup i w zależności od sytuacji mogą opowiedzieć się po jednej lub po drugiej stronie. Grupie „Obojętnych” – co wynika z ich nazwania – jest obojętne, kto będzie rządził i jaką politykę prowadził, byle im było dobrze. Nie interesują się ideologią i polityką, są nastawieni na życie osobiste i powodzenie swoich rodzin.

Socjologowie zauważyli też, że w społeczeństwie białoruskim są jeszcze inne linie podziału. Główna z nich to stosunek do obecnej władzy, czyli do reżimu Aleksandra Łukaszenki. Socjologowie po obu stronach tej linii umieścili „zażartych” przeciwników i zwolenników. Populacja „zażartych” przeciwników prezydenta liczy według nich 10 proc., a „zażartych” zwolenników 23 proc.! Te dwie grupy są tak zdecydowane, że nic nie jest w stanie zmienić ich poglądów. Oprócz „zażartych” przeciwników Łukaszenka ma jeszcze tzw. „umiarkowanych przeciwników”. Ich populacja jest szacowana na 28 proc. Socjologowie podkreślają, że nie do końca oni dowierzają państwowym strukturom. Nie znaczy to jednak, że wierzą opozycjonistom. Socjologowie podkreślają, że grupa ta słabo jest wprowadzona w działanie ruchu ostro sprzeciwiającego się obecnej władzy.

Łukaszenka ma też, co wynika z badań socjologów, „umiarkowanych zwolenników”. Grupa ta liczy 39 proc. Od „zażartych” przeciwników różni ich niewiele. Popierają prezydenta, choć do końca strukturom władzy nie dowierzają. Uważają zapewne, że w obecnej sytuacji jest to najbardziej wskazane.

Nie chcą się uczyć po białorusku

Jeden z autorów badań Filipp Bikanow, jak podaje „Niezawisomaja Gazieta”, uważa, że: „wzrost zaufania do władzy jest związana z trzema czynnikami. Po pierwsze w społeczeństwie jest konsensus w sprawie nie mieszania się w konflikt na terytorium Ukrainy. Łukaszenka na każdym kroku podkreśla, że opowiada się za pokojem. Po drugie władzy udało się utrzymać poziom życia społeczeństwa na dopuszczalnym poziomie. Większość społeczeństwa spodziewała się, że będzie gorzej. Po trzecie dla większości pamięć o sprzeciwie w 2020 r. odeszła już w przeszłość. Znaczna część „zażartych” przeciwników najzwyczajniej wyemigrowała.

Socjologowie zbadali też, jaki stosunek mają do siebie Białorusini, stojący po obu stronach barykady. Czy są skłonni ze sobą rozmawiać. Wynik ich zaskoczył. „Zażarci” z obu stron nie tylko nie chcą ze sobą rozmawiać, ale nawet widzieć się na ulicy. Nawet gdyby ich przeciwnicy ciężko zachorowali i znaleźli się w trudnej sytuacji, nie udzieliliby im żadnej pomocy.

Z odpowiedzi pozyskanych przez socjologów w sprawie rozszerzenia nauczania języka białoruskiego opozycjoniści też nie byli zadowoleni. Aż 70 proc. respondentów opowiedziało się za tym, by nie dokonywać żadnych zmian i nie zwiększać ilości nauczanych przedmiotów po białorusku, kosztem języka rosyjskiego. Tylko 16 proc. ankietowanych poparło także rozwiązanie. 7 proc. badanych zasugerowało, by zmniejszyć zakres nauczania języka białoruskiego w szkołach. Kilka procent pytanych nie ma w tej kwestii zdania.

Generalnie rzecz biorąc, z poglądów białoruskiego społeczeństwa jednoznacznie wynika, że na Białorusi póki co nie ma bazy do zrealizowania narodowo-romantycznego projektu państwa. Integracja Białorusi i Rosji robi swoje. Aleksander Grigoriewicz może spać spokojnie.

Najnowsze