Reformy nowego prezydenta Argentyny Javiera Milei natrafiają na opór lewicy i wspierających ją związków zawodowych. Główna centrala związkowa wezwała właśnie do strajku generalnego, który wyznaczono na 24 stycznia.
Konfrontacja była nieunikniona. Zamiana „państwa opiekuńczego”, które przeżywa już ponad 20 lat ciągły kryzys i spadku po systemie „peronizmu” w państwo wolności gospodarczej, wywołuje protesty kilku grup społecznych, które się przyzwyczaiły do państwowego interwencjonizmu.
Mniejsze i większe demonstracje trwają już od kilku tygodni, chociaż wybory pokazały, że Milei ma poparcie znacznej większości Argentyńczyków. Jednak już po pierwszych dekretach i ustawach prezydenta dochodzi do prób destabilizacji państwa przez syndykaty.
Za ogłoszeniem strajku generalnego stoi centrala CGT. Jej sekretarz generalny Hector Daer, zapowiedział na konferencji prasowej strajk, ale i demonstrację przed parlamentem, który ma głosować nad tzw. „ustawami deregulacyjnymi”.
Generalna Konfederacja Pracy Republiki Argentyńskiej (CGT) jest krajowym centrum związkowym Argentyńskich Związków Zawodowych Argentyny) i skupia dwie trzecie argentyńskich członków związków zawodowych.