To była jedna z najokrutniejszych zbrodni z okresu PRL-u. Masakra, która wydarzyła się w Zrębinie w dzisiejszym województwie świętokrzyskim przeraża do dziś. Czterech mieszkańców wsi na oczach sąsiadów zamordowało młode małżeństwo i towarzyszącego im chłopca, a następnie odebrali od świadków przysięgę milczenia i poszli na pasterkę.
Do tych makabrycznych wydarzeń doszło w drugiej połowie PRL-u, 24 grudnia 1976 roku. W kościele w Połańcu trwała akurat pasterka. Zwyrodnialcy wywabili z Mszy Świętej 18-letnią Krystynę Łukaszek, jej 25-letniego męża Stanisława i 12-letniego brata Mieczysława.
Sprawcy posłużyli się podstępem – skłamali, że ojciec Krystyny upił się i wszczyna awantury w domu i muszą wrócić, by go uspokoić.
Przyszłe ofiary musiały iść do domu aż 5 kilometrów. Nigdy tam jednak nie doszły, bo w połowie trasy drogę zagrodził im duży fiat, a za nim dwa wynajęte od PKS-u autobusy z pijanymi mieszkańcami wsi.
Z osobówki wysiadł Jan Sojda, czyli najbogatszy gospodarz we wsi. Zwyrodnialec nazywany był „królem Zrębina”.
30 mieszkańców wsi patrzyło, nie zareagował nikt
To właśnie Sojda, wraz ze swoim szwagrem i dwoma zięciami, dokonali makabrycznej zbrodni. 18-latkę, która była wówczas w ciąży zatłukli kluczem od kół, a następnie rozebrali, by zasugerować policji, że dokonano na niej gwałtu.
Męża Krystyny także pobito kluczem do kół na śmierć. 12-letniego brata Krystyny przejechano samochodem.
Po dokonaniu mordu sprawcy ciała zamordowanych ułożyli wzdłuż drogi, by upozorować wypadek drogowy.
Najbardziej przerażające w tym wszystkim jest to, że na zbrodnię z autokaru patrzyło około 30 mieszkańców wsi i nikt nie ruszył mordowanym na pomoc.
Gdy rodzina leżała martwa na drodze, Sojda wyciągnął różaniec i każdemu ze świadków kazał przysięgać na krzyż, że nic nie powie o tym, co się wydarzyło.
Zwyrodnialec nakłuwał palce przysięgających agrafką i kazał im zostawić krwawy odcisk na kartce. Świadkowie otrzymali także pieniądze za milczenie.
Widowisko planowane od dawna
To nie była spontaniczna akcja. Sojda planował to widowisko od dawna. Psychopata chciał pokazać mieszkańcom, że wieś jest jego, a każdy, kto z nim zadrze, skończy tak samo.
Czym zawiniła Sojdzie Krystyna i jej rodzina? Na wiele lat przed makabrą Sojda zgwałcił dziewczynę pracującą z nim w polu. Przyłapał go dziadek Krystyny, który doprowadził go do aresztu, w którym Sojda spędził 8 miesięcy.
Zmowa milczenia
Z jakiegoś powodu mieszkańcy wsi przestrzegali złożonej przysięgi. Nikt nie chciał wyjawić policji, kto jest mordercą.
W dodatku wszyscy zaangażowali się w pomoc Sojdzie w zacieraniu śladów. Mordercy dostali m.in. alibi. Warto dodać, że osoby, które były świadkami zdarzenia żyją, mając na sumieniu ten straszny grzech.
Ze zmowy milczenia wyłamała się tylko jedna osoba, którą później wyłowiono z rzeki. To jednak wystarczyło – Jana Sojdę oraz jego szwagra Józefa skazano na karę śmierci poprzez powieszenie. Dwóch zięciów „króla Zrębina” skazano na 15 i 25 lat więzienia.