4 grudnia Bundestag uchwalił budżet RFN na rok 2026. Przewiduje on wydatki na poziomie prawie 525 miliardów euro, w tym na cele wojskowo-obronne i zbrojeniowe w sumie aż 108,5 miliarda euro – najwięcej w historii RFN. Na różne zasiłki i inne cele „socjalne” zaplanowano ponad 41 proc. całego budżetu, w tym na zasilanie podupadającego systemu emerytalnego.
Suma zaplanowanych wydatków budżetu niemieckiego państwa na rok 2026 jest o 21,5 mld euro wyższa niż tego na rok 2025, który został przyjęty dopiero we wrześniu – po ponad 8 miesiącach obowiązywania tzw. budżetowego prowizorium. W budżecie na rok 2026 aż 11,5 mld euro przewidziano na bezpośrednie wspieranie kijowskiej Ukrainy – głównie na zakupy artylerii, dronów, pojazdów opancerzonych i innego sprzętu wojskowego (!). Ponadto na odbudowę ukraińskiej infrastruktury Niemcy chcą wyasygnować w samym roku przyszłym 170 mln euro. Broniąc znacznie zwiększonych wydatków na cele wojskowe i zbrojeniowe – na bazie nowego zadłużenia państwa – przed krytyką prawicowej Alternatywy dla Niemiec (AfD) i części lewicy, szef rządu RFN Fryderyk Merz powiedział m.in., że „pokoju i wolności nie można mieć za darmo”. Sehr schön und demokratisch!
Chwilę potem podczas przemówienia kanclerza z ław klubu AfD rozległ się głośny okrzyk: „podżegacz wojenny”. Godzinę później przewodniczący klubu AfD Tino Chrupalla skrytykował między innymi dotychczasową i zaplanowaną wielką pomoc finansową i zbrojeniową Niemiec dla Ukrainy słowami: Ukraina nie jest przecież 17. landem Niemiec, więc róbcie wreszcie politykę dla Niemiec, bo po to zostaliście wybrani. I słusznie zarzucił rządowi CDU-CSU i SPD: Finansujecie wojnę w Europie za pomocą broni kupowanej od amerykańskich koncernów zbrojeniowych (wg DPA).
Ten zaplanowany wielki wzrost wydatków „na obronność” do aż 108,5 miliarda euro w roku 2026 obejmuje 83 mld euro z samego budżetu RFN i dodatkowe 25,5 mld euro z pozabudżetowego funduszu specjalnego na Bundeswehrę – uchwalonego w marcu br. na bazie nowych pożyczek i długów RFN. Bundestag uchwalił bowiem już na początku marca, jeszcze w swoim starym składzie, ustawę w praktyce anulującą zapisany w konstytucji RFN tzw. hamulec zadłużenia [Schuldenbremse]. Hamulec obowiązujący od roku 2009 i zakazujący zwiększania rocznego deficytu federalnego budżetu powyżej poziomu 0,35 proc. PKB. Tymczasem finansowe plany rządu Niemiec na rok 2026 przewidują aż ponad 180 miliardów euro nowych pożyczek i długów, nie licząc wieloletnich odsetek od nich, czyli aż ponad 3,86 proc. niemieckiego PKB – wyliczonego za rok 2024. Wskutek takiej polityki według obliczeń Federalnego Ministerstwa Finansów dług RFN w roku 2029 osiągnie już równowartość aż 80,25 proc. PKB (na początku obecnego roku było to „tylko” 62,5 proc. PKB). Wunderbar!
Tak więc wydatki władz Niemiec na cele wojskowe i zbrojeniowe wyniosą w roku 2026 w sumie te zaplanowane 108,5 miliarda euro, a w praktyce może nawet więcej. Znacznie więc wzrosną w porównaniu z latami ubiegłymi: z poziomu 35 mld euro w roku 2016 i np. 57 mld euro w roku 2023 czy 67 mld euro w 2024. Rządowy plan wydatków na lata 2025–2029 zakłada natomiast znaczące zmniejszenie nakładów na inwestycje – w roku 2026 mają one wynieść tylko 56 mld euro, wobec 63 mld w br.
W parlamentarnej debacie te plany rządu mocno krytykowali głównie posłowie AfD. Ostrzegali przed nadmiernym zadłużeniem i ciągle rosnącymi kosztami obsługi długu RFN – przed wieloma miliardami odsetek z powodu wysokiego poziomu zadłużenia. Krytykowali też to, że zaplanowane wydatki na socjal, na „wspieranie zatrudnienia” i całą „politykę społeczną” stanowią w sumie już ponad 41 proc. całego budżetu. Też dlatego, że rząd musi przeznaczać z każdym rokiem coraz więcej środków na dotowanie niemieckiego ZUS i funduszu emerytalnego. Zgodnie z wyliczeniami dziennika „Süddeutsche Zeitung” samo federalne Ministerstwo Pracy i Spraw Socjalnych ma otrzymać na rok przyszły aż 38 proc. całego budżetu RFN, z czego prawie połowa ma być przeznaczona na coraz bardziej kosztowny system emerytalny. Super!
Aby utrzymać tak ogromny budżet, rząd RFN na rok 2026 nie przewiduje żadnych większych obniżek podatków dochodowych i innych czy kosztów pracy. Ale żeby obywatelom i podatnikom nieco osłodzić pogodzenie się z tym gorzkim faktem, władze planują między innymi wzrost ulgi podatkowej na ich dojazdy do pracy i dotacje na zakupy elektrycznego samochodu – ale tylko „dla gospodarstw domowych o niskich i średnich dochodach”. Ponadto oferują „program dotowania domów energooszczędnych z ogrzewaniem przyjaznym dla klimatu”, który ma rozpocząć się już 16 grudnia. A także inne „postępowe” dotacje i ulgi (wg DPA).
Niezwykle wysokie okazują się natomiast zaplanowane wydatki na administrację publiczną – to ponad 11 proc. budżetu RFN. Jednocześnie rząd finansuje te wyborcze obietnice, które nie wpływają na ożywienie gospodarki – m.in. obniżenie podatku VAT od sprzedaży posiłków w gastronomii, rozszerzenie programu emerytur dla matek czy podniesienie dotacji na olej napędowy dla rolników. Sehr schön und demokratisch!
Kolejne odłożenie faktycznej reformy systemu emerytalnego
5 grudnia rządząca koalicja zdołała przeforsować w Bundestagu rzekomo „nowy” tzw. pakiet emerytalny – trzech ważnych ustaw. Udało się to mimo wcześniejszej dużej presji i krytyki ze strony grupy kilkunastu młodych posłów CDU i bawarskiej CSU, którzy nie chcieli się zgodzić na kolejne przedłużanie obecnego socjalistycznego systemu emerytalnego. Systemu, który m.in. zakłada coroczne wielomiliardowe dopłaty z budżetu państwa do funduszu emerytur – na koszt obecnych i przyszłych pokoleń pracowników młodych i innych. Ten system polega na tym, że pracujący przymusowo wpłacają co miesiąc około 9 procent swojego wynagrodzenia do funduszu emerytalnego, a ich pracodawcy wpłacają dodatkowo tę samą kwotę. Działaczom SPD udało się uzgodnić z CDU, że do roku 2031 wysokość średniej emerytury zostanie ustabilizowana na poziomie minimum 48 proc. średnich zarobków – jak obecnie. Dzięki temu miałby zostać zachowany dotychczasowy realny poziom emerytur. Wunderbar!
Tymczasem sytuacja niemieckiego funduszu emerytalnego jest ponoć od kilku lat coraz gorsza i pieniędzy na emerytury brakuje mu coraz bardziej. Na rok 2026 jako państwową dotację dla systemu emerytalnego zaplanowano aż 128 miliardów euro – prawie jedną czwartą całego budżetu RFN (!). Bo bez tej ogromnej dotacji cały system emerytalny zaraz by się załamał.
Ostatecznie Bundestag przyjął ustawę emerytalną – przedstawioną przez minister pracy Bärbel Bas z SPD. W przeforsowaniu tej ustawy SPD i post-chadekom decydująco pomogło to, że od głosu wstrzymała się partia Lewica. Dzięki temu rządzący zdołali uniknąć poważnego kryzysu koalicyjno-rządowego. Po tym nerwowym głosowaniu, ponoć w ławach posłów partii rządowych „było odczuwalne duże westchnienie ulgi”. Bo jeszcze dzień wcześniej niektórzy niemieccy komentatorzy przewidywali nawet koniec obecnego składu rządu Niemiec – w przypadku gdyby ww. pakiet ustaw został w Bundestagu odrzucony (wg dw.com).
Pomimo tego sukcesu sytuacja w rządzącej koalicji pozostaje nadal napięta i niepewna. Świadectwem tego są między innymi krytyczne komentarze większości opiniotwórczych gazet. Np. dziennik „Handelsblatt” stwierdzał, iż „obietnica szefów koalicji, że w nadchodzącym roku zostanie podjęta faktyczna i wielka reforma państwa socjalnego, jest już bezwartościowa. Gdyż dotychczas koalicja [SPD i CDU-CSU] jedynie wydaje pieniądze, a na reformy, owszem, jest gotowa, ale tylko w bardzo ograniczonym zakresie”.
Obawy przemysłowców i upadłości przedsiębiorstw
Tymczasem rosną obawy i zniecierpliwienie szefów przemysłu i przedsiębiorstw. Trzy dni przed ww. głosowaniami Bundestagu prezes Związku Niemieckiego Przemysłu (BDI) ostrzegł, że temu przemysłowi grozi czwarty z rzędu rok spadków produkcji. A gospodarka Niemiec znajduje się już w stanie „niekontrolowanych spadków”. Prezes Peter Leibinger powiedział też agencji DPA, że niemiecki przemysł znajduje się obecnie w „dramatycznym punkcie krytycznym”, a „gospodarka przeżywa najgłębszy kryzys od czasu powstania Republiki Federalnej”. Dodał, że rząd nie reaguje na to wystarczająco zdecydowanie. W trudnej sytuacji znajduje się między innymi przemysł chemiczny, a wykorzystanie produkcyjnych mocy zakładów chemicznych wyniosło w ostatnich kwartałach zaledwie 70 procent. Pod presją rosnących kosztów pracy, energii i innych kosztów i ograniczeń kurczy się również przemysł maszynowy i hutniczy. Szef BDI wzywa więc rząd do pilnych działań, bo „każdy miesiąc bez zdecydowanych reform strukturalnych kosztuje kolejne miejsca pracy i dobrobyt oraz znacznie ogranicza przyszłe możliwości działań państwa”. BDI i inne organizacje gospodarcze domagają się też redukcji olbrzymiej biurokracji i szybkiej zmiany polityki, aby rząd nadał pierwszeństwo inwestycjom przemysłowym i infrastrukturalnym – przed wydatkami socjalnymi i konsumpcyjnymi. Richtig!
O tym, że rosnące obawy niemieckich przemysłowców i przedsiębiorców są zasadne, świadczy między innymi informacja podana przez prasę 8 grudnia: według szacunków ekonomistów z firmy Creditreform w tym roku do końca grudnia ogłosi upadłość w sumie aż 23,9 tys. niemieckich przedsiębiorstw. To aż o ponad osiem procent więcej niż w roku ubiegłym i najwięcej od roku 2014, kiedy to w Niemczech zakończyło swoją działalność około 24,1 tys. firm. Główne przyczyny tej fali upadłości: wysokie „klimatyczne” koszty energii, socjalne i biurokratyczne koszty pracy i produkcji oraz nadmierne regulacje i ograniczenia prawne. To powoduje, że coraz więcej firm małych i średnich jest mocno zadłużonych i ma coraz większe trudności z uzyskaniem nowych kredytów. Więc duża część z nich upada. Sehr schlimm!