Rzeczniczka rządu Francji Maud Bregeon, komentując w piątek słowa szefa sztabu generalnego gen. Fabiena Mandona o tym, że kraj powien być gotowy na „utratę swych dzieci”, wyjaśniła, że generał mówił o żołnierzach armii zawodowej. Nasze dzieci „nie pójdą walczyć i umierać na Ukrainie” – dodała
– Nasze dzieci, w takim sensie, w jakim to rozumiemy, nie pójdą walczyć i umierać na Ukrainie – powiedziała rzeczniczka w telewizji TF1, przypominając, że Francja ma „armię zawodową”. – Szef sztabu generalnego mówił o wszystkich tych żołnierzach, którzy (…) rozmieszczeni są wszędzie na świecie i są w wieku 18-27 lat. Nie można ignorować faktu, że pewna liczba tych żołnierzy zginęła w operacjach zagranicznych – tłumaczyła Bregeon.
Pytana o możliwość utworzenia ochotniczej służby wojskowej powiedziała, że obecnie rozważana jest możliwość zaadaptowania programu Powszechnej Służby Narodowej (SNU), czyli programu przygotowania obywatelskiego i szkoleń adresowanego do młodzieży w wieku 15-17 lat.
We wtorek gen. Mandon, odnosząc się do konieczności odstraszania Rosji, zasugerował, że Francji brakuje siły ducha, w tym gotowości do „utraty swych dzieci” i poniesienia strat gospodarczych na rzecz priorytetów obronnych. Za tę wypowiedź został ostro skrytykowany przez niektórych polityków lewicy. Dziennik „Le Parisien” podał, powołując się na źródła, że wypowiedź generała nie była konsultowana z prezydentem Emmanuelem Macronem.
W piątek znany polityk lewicowy Raphael Glucksmann, szef niewielkiej partii Miejsce Publiczne, zabrał głos w obronie szefa sztabu. „Generał Mandon ma rację, ostrzegając naród, że potrzebna jest zmiana nastawienia, tak samo, jak ma rację (…), mówiąc, że obrona jest również kwestią »siły ducha« ” – napisał polityk na serwisie X. Glucksmann, który uważany jest za potencjalnego kandydata w wyborach prezydenckich w 2027 roku znany, jest z poparcia dla Ukrainy.
(PAP)

